rozdział 8

23.9K 2.1K 948
                                    

     Skrzyżowane ręce na piersi, jedna noga założona za drugą, zadarta głowa wpatrująca się w tykający zegar na ścianie i naprawdę zacięta mina.

     Tak wyglądałam, siedząc w ostatniej ławce i odliczając czas do godziny czwartej popołudniu - czyli, w wolnym tłumaczeniu, do końca odbywanej kary, za przebywanie w męskiej szatni oraz "uczestniczeniu w bójce".

Kogo obchodziło to, że zostałam staranowana przez kilkanaście goryli z drużyny koszykarskiej? Według wicedyrektor, guz na mojej głowie nie był wcale spowodowany moim wywaleniem się na czyichś bokserkach (oto ja, dziewczyna pecha), jak zeznawałam, tylko po prostu ktoś przywalił mi z łokcia, podczas gdy ja biłam się jak kot z wścieklizną.

Dosłownie tak mnie określiła. Jako kota z wścieklizną.

     Obok mnie siedział Shawn - z raną zaklejoną plastrem na brwi i woreczkiem foliowym z żelo-maścią, przystawionym do opchniętego i mocno poobijanego nosa, który wcześniej opatrzyła szkolna pielęgniarka.

     Miałam ochotę rzucić się na niego i mu poprawić tę opuchliznę, podbić oko lub cokolwiek innego za to, jak się zachował, a potem obdarować go setkami pocałunków.

Nie twierdzę, że jestem normalna, okay?

     Noah siedział w pierwszej ławce z rozciętą wargą i podbitym okiem, a reszta drużyny rozsiana była po klasie i wlepiała wzrok w niego lub osobnika siedzącego obok mnie.

Pan Morrison siedział przy biurku i zanim zaczął coś notować, rozkazał nam odrobić pracę domową, dlatego przede mną leżał zeszyt do matematyki.

     Byłam tak zła i jednocześnie zraniona, że nie mogłam się skupić na funkcjach trygonometrycznych kąta ostrego.

Złość i zranienie to zdecydowanie najgorsze połączenie uczuć, jakie może człowiekowi towarzyszyć.

Byłam totalnie zraniona przez Shawna i totalnie wściekła na siebie, że nie zauważyłam wcześniej, iż ten chłopak mnie najzwyczajniej w świecie wykorzystywał i nic do mnie nie czuł. Naprawdę... Jak można było być tak ślepym? Przecież napisałam mu zadanie domowe!

A ja głupia się łudziłam...

Czułam się winna. Gdybym nie poszła tam po ten cholerny zeszyt, gdybym tylko sprzeciwiła się Shawnowi i jego urokowi,  zapewne nie siedziałabym w kozie. Po lekcjach. Przez pieprzony tydzień.

Dostrzegłam ruch po lewej i mój wzrok padł na dłonie Shawna, trzymające długopis. Chłopak przesunął mój zeszyt na środek ławki, po czym pochylił się nad nim.

 Po co on w ogóle obok mnie usiadł? Mógł spadać na drzewo i wcale nie wzywałabym dla niego straży pożarnej, żeby go ściągnęli. O nie! Co to, to nie!

     Od niechcenia spojrzałam na jego staranne pismo, po czym wróciłam do gapienia się w zegar.

Shawn jestem na ciebie obrażona. Nie utrudniaj mi tego.

      Perrie, jesteś zła?

Tylko zraniona.

    Perrie odpisz mi, bo w innym wypadku włożę ci ten zimny woreczek za koszulkę, twój wybór

Dobra wygrałeś.

     Chwyciłam długopis i napisałam dwa słowa.

    Pieprz się.

Shawn zachichotał, a Morrison posłał nam jedno ze swoich spojrzeń.

     Tylko z tobą

homework || s.m (poprawiane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz