Matematyka ciągnęła się w nieskończoność, albo chociaż mnie się tak wydawało. Przez okrągłe czterdzieści pięć minut modliłam się, aby nauczycielka nie wzięła mnie do odpowiedzi. Nie przejmowałam się materiałem, lecz wstaniem z krzesła i doczłapaniem się do tablicy. Zapewne uczniowie, wraz z panią profesor przeraziliby się, gdybym padła na środku klasy, a już nie mówiąc, jakby zauważyli moje ciało. Wiele dziewczyn w moim wieku ma kompleksy. Jednak ja zostałam tak bardzo poraniona, że każdy skrawek ciała bez blizny, traktuję jak cud. Moje życie kręci się dookoła, jak w jakiejś ruletce. Wszystko zawsze wraca do początku.
Poniedziałek:
1. Wstaję i się szykuję.
2. Idę do szkoły.
3. Uczę się.
4. Wracam do domu.
5. Cierpię.
6. Idę spać.
I wszystko zaczyna się od nowa.
Wtorek to samo.
Środa.
Czwarte.
Piątek.
Najgorzej jest w weekendy. Wtedy wszystko nabiera siły. Ojciec ma wolne i oczywiście jego ulubionym zadaniem, jest spędzanie czasu z córką. Ma nawet swoją kochaną grę. Nosi tytuł " Ile Katya zniesie, zanim zacznie krzyczeć ". W tych momentach on śmieje się, jak za dawnych czasów, gdy jeszcze mama żyła, a ja? Cóż, lepiej nie mówić. Wspomnę jedynie, że w takich chwilach żałuję, że się urodziłam. Gdybym mogła zamienić się z kimś miejscami, nie zrobiłabym tego. Nikt nie zasługuje, aby tak cierpieć.
Ostatni raz zerknęłam na zegarek i zauważyłam, że zostały dwie minuty. Powoli, zaczęłam pakować swoje rzeczy. Wszystkie ruchy miałam już doszlifowane. Najważniejsze było, aby całą wagę ciała przenieść na jedną stronę, co w tej sekundzie nie było, takie fajne, bo każdy bok krzyczał w bólu. Innego wyjścia, jednak nie było.
Wyrobiłam się w idealnym czasie, wyszłam z klasy, jako ostatnia i czekałam, aż ludzie na korytarzu trochę się uspokoją. Gdy byłam już pewna, że jest bezpiecznie, udałam się w kierunku szafki. Musiałam wyciągnąć kolejną książkę na zajęcia, którymi była fizyka. Czekało na mnie dużo materiału do nadrabiania, ale dzięki temu będę miała zaprzątniętą głowę, czymś innym niż Luke, albo tata.
- Katya ! - dobiegł mnie krzyk.
Nie obróciłam się, ale nie dlatego, że chciałam to zlekceważyć, lecz z wiadomych powodów.
- Katya. - moje imię zabrzmiało już ciszej.
Prawdopodobnie dlatego, że osoba, która mnie wołała, stoi tuż za mną. Okręciłam się dookoła własnej osi i stanęłam twarzą w twarz z Luke'iem i resztą jego znajomych.
- Tak? - zapytałam, nie pokazując po sobie, że jego widok jakkolwiek mnie ruszył.
A było przeciwnie. Jego blond włosy, przylepiały się do czoła. Najwyraźniej miał w-f, bo z końcówek czupryny spływały krople wody.
- Możemy porozmawiać ?
- Nie. - odpowiedziałam bez żądnych ceregieli.
Ponownie stanęłam do niego plecami i czekałam, aż odejdzie, abym mogła iść pod klasę. Chłopak, jednak najwyraźniej nie załapał aluzji i dalej nie zmieniał miejsca pobytu.
- Proszę. - powiedział niemal szeptem.
- Nie rozumiesz słowa " NIE " ?! - byłam już nieźle wściekła.
Za dwie minuty rozpocznie się lekcja, a ja dalej tkwiłam pod szafką. Gdyby Luke nie stał tak blisko, to bym poszła, ale uniemożliwił mi poruszanie, a nie chciałam wyginać ciała, tak, aby go minąć.
- Tylko kilka minut rozmowy. - prosił. - To tak wiele? - dopytywał.
- Tak. Idź sobie. - warknęłam.
Prawdopodobnie Luke chciał obrócić mnie przodem do siebie i dlatego pociągnął mnie za rękę. W oczach miałam łzy. Niektóre wypłynęły spod powieki, a inne czekały na swoją kolej. Wiem, że nie chciał mnie zranić, ale nic nie wiedział. Bolało, jak diabli.
- Zostaw. - wychrypiałam przez zęby.
Mój głos zaczynał rozpaczliwie drżeć. Chciałam zniknąć.
- Katya ? O co chodzi ? - pytał i dalej trzymał moją rękę.
- Puść i odejdź.
- Katya... Tylko chwilę. - w jego głosie słyszałam błaganie.
Jak na zawołanie zadzwonił dzwonek. Chłopaki musieli już iść, ale Luke dalej się nie ruszał.
- Proszę... - wyszeptałam.
Nie mogłam już tego znieść.
Nacisk na moją rękę zniknął, a na koniec usłyszałam.
- To jeszcze nie koniec, Śnieżynko. Do zobaczenia później.
*****************************************
Wracam z rozdziałem i przepraszam za długą nieobecność, ale miałam ferie i byłam chora, więc nie miałam siły pisać xD
Mam nadzieję, że wybaczycie :D
Proszę o komentarze i gwiazdki :*
Pozdrawiam,
Klaudia :***
CZYTASZ
Przez nienawiść do miłości. / L.H.
FanfictionStara miłość nie rdzewieje. Czy jakoś tak się to mówiło. Tak jednak nie było w moim przypadku, albo raczej nie do końca. Z mojej i jego strony to była nienawiść. Między nienawiścią, a miłością, krótka linia. Nasz wzajemna oschłość nie zmieniła się n...