Szliśmy przez kilka minut w całkowitej ciszy. Chłopak prowadził mnie ścieżkami, o których istnieniu nawet nie wiedziałam. Nie chciałam nic mówić, aby nie zniszczyć tego momentu zbędnymi słowami. Pierwszy raz odkąd pamiętam jestem po prostu szczęśliwa, bez żądnej wielkiej przyczyny. Czułam, jak Luke przejeżdża kciukiem po zewnętrznej stronie mojej dłoni. Było to cudowne uczucie. Nie chciałam, żeby kiedykolwiek zniknęło. Jednak wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Lecz w tej chwili postanowiłam odstawić na drugi bok negatywne myśli.
Rozglądałam się dookoła, na wszelki wypadek, aby zapamiętać drogę powrotną, gdyby Luke po prostu zostawił mnie po środku pustkowia dla żartu. W głębi duszy nie wierzę, że by tak postąpił, ale przestałam ufać ludziom. Jeśli nie można powierzyć swojego życia, tajemnic, nadziei oraz marzeń rodzinie, to komu?
- Jesteśmy. - powiedział w końcu Luke.
Obróciłam się w każdą stronę, aby być pewną widoku. Przede mną rozciągała się woda, a wszystkiemu towarzyszył wschód słońca. Niebo przybrało przeróżne kolory, od żółtego do czerwonego. Gdzieniegdzie zdarzył się przebłysk purpury i lekkiej bieli, jakby najjaśniejsze promienie próbowały przebić się na zewnątrz. Chmury pojawiały się co dopiero, jak za dotknięciem magicznej różdżki. To wszystko było niesamowite.
- Pięknie. - wyszeptałam.
- Tak. - powiedział Luke.
Zerknęłam na niego i zauważyłam, że jego wzrok nie był wbity przed siebie, lecz na mnie. Poczułam, jak gorąco rozlewa się po moich policzkach. Chciałam zakryć się włosami, ale chłopak zablokował mi podbródek dłonią. Złapał go i okręcił w swoją stronę.
- Nie chowaj się. Nie przede mną. - przemawiał prosto do mojej duszy.
Otwierałam już usta, aby coś powiedzieć, lecz gest, jaki wykonał zamroził mnie w miejscu. Jego kciuk śledził kontur moich warg. Drażnił je. W końcu jego dłoń opadła na policzek, a w moim gardle zrodziła się wielka gula, nie do przełknięcia.
Luke zaczął nachylać się w moją stronę. Straciłam zdolność myślenia, gdy jego usta dotknęły moich. Mój mózg wyłączył się i w najbliższym czasie nie przeczuwałam, aby się włączył.
Smakował miętą i pomarańczą. Jednocześnie kwaśno, a zarazem odświeżająco. Nasze języki połączyły się w jedno. Nie walczyłam, pozwoliłam mu przejąć kontrolę. Czułam jego ręce na całym ciele. Nie wiedziałam już gdzie jestem, ani jaki jest czas, lecz to się nie liczyło. Teraz ważny był tylko on i ja. Po raz pierwszy nikt inny.
- Nie wiesz, jak bardzo chciałem to zrobić. - powiedział pomiędzy pocałunkami.
- Tak... - wysapałam i zawinęłam ręce dookoła jego szyi, aby nie upaść.
Całowaliśmy się coraz namiętniej. Chciałam czegoś więcej. Poczuć skóry. Miałam już zdjąć mu koszulkę, kiedy uderzyło we mnie co robię i z kim.
- Nie ! - wykrzyknęłam i odepchnęłam go.
O mały włos, a by odkrył wszystko. Wszystkie cięcia, rany, siniaki... Po prostu moje życie.
****************************************
KOMENTUJCIE !
GWIAZDKUJCIE !
Pozdrawiam,
Klaudia :***
Ps. IM WIĘCEJ KOMENTARZY, TYM SZYBCIEJ ROZDZIAŁ ! ^^ Najlepszy komentarz dostanie dedykację <3
CZYTASZ
Przez nienawiść do miłości. / L.H.
FanficStara miłość nie rdzewieje. Czy jakoś tak się to mówiło. Tak jednak nie było w moim przypadku, albo raczej nie do końca. Z mojej i jego strony to była nienawiść. Między nienawiścią, a miłością, krótka linia. Nasz wzajemna oschłość nie zmieniła się n...