Ból, który czułam po tych wszystkich torturach był gorszy od wszystkiego, co zrobił mi ojciec. Tylko pod jednym względem był lżejszy. Z żadną z tych osób nie byłam związana emocjonalnie, ale z tatą, to zupełnie co innego. Po kilku godzinach zabawiania się ze mną, postanowili odpocząć i iść coś zjeść. W takich momentach próbowałam uciec, jednak na darmo. Zdarzyło się to dwa razy i za każdym kara była niewyobrażalna. Minęło już kilka dni odkąd jestem w tych przeklętym przez Boga miejscu. Miałam nadzieję, że ktoś mnie szuka. Lecz po co mieć wiarę? Nawet jeśli by tak było, mój ojciec szybko zdusiłby to w zarodku, wmawiając, że pojechałam odwiedzić rodzinę. Zawsze tak było. Gdy byłam za bardzo pobita, albo połamana, wymyślał wszelakie historie, aby ukryć prawdę.
Może jednak Ashton coś zrobi ?
Tylko skąd miałby wiedzieć, gdzie mnie szukać ? Muszę jakoś skontaktować się z nim. Jego numer mam już wryty w pamięć, teraz potrzebuję tylko komórki. Nie będzie to łatwe. Ciągle jestem z kimś w towarzystwie. Nie zostawiają już mnie samej. Zastanawiam się, czy nie mają jakiejś pracy, do której muszą jechać. Siedzą tak ze mną cztery dni i żaden, ani na chwilę nie wyjechał.
W pewnym momencie moje rozmyślenia zostają przerwane, gdy drzwi od pokoju zaczynają się otwierać.
- Proszę nie... - wyszeptałam, kiedy zobaczyłam trzech mężczyzn. Nie miałam dziś siły na walkę. Nie miałam siły na przetrwanie. Nie miałam siły na życie.
- Nie martw się kochanie. Dziś nie mamy zamiaru cię karać. Byłaś bardzo grzeczna, zasługujesz na nagrodę . - odparł Georg.
Nie wiedziałam co miał na myśli. Jaka była ich definicja nagrody ?
- Jaką ? - zapytałam drżącym z przerażenia głosem.
Mężczyzna posłał w moją stronę uśmiech.
- Pooglądamy sobie filmy i poleżymy przy kominku. Co ty na to ?
Czułam, że jest jakiś haczyk. Jednak nie mogłam zrozumieć, jaki ?
- Dobrze. - odpowiedziałam.
Jeden ze stojących z tyłu facetów, podszedł do mnie i wziął w ramiona. Byłam naga i obolała. Czułam, jak jego ręce drażnią moje i tak już poddające się ciało.
- Przestań, proszę. - szepnęłam.
Troy zaprzestał zabawy i po prostu mnie niósł. Z całej piątki, chyba jego najbardziej znosiłam. Reszty bałam się niemiłosiernie. Bawił ich mój najcichszy krzyk i łzy. On, pomagał mi. Chociaż w małym stopniu, ale zawsze była to jakaś pomoc. Mimo, że należał do moich oprawców i nie powstrzymywał się od dręczenia mojego ciała, to znał limit. Reszta chyba była pozbawiona bezpiecznika.
Nie obchodziło ich nic. Chodzili po świecie bezkarnie. Podczas tych kilku dni dowiedziałam się kilku informacji o nich. Byli gadatliwi. Podczas gwałtu i poza nim.
Dominic - miał czterdziestkę na karku, ojciec dwójki dzieci, szczęśliwie żonaty od dwudziestu lat i porucznik policji.
Nie powiem, idealny przykład daje obywatelom.
Troy - trzydziestojednoletni, początkujący prawnik, singiel.
Jak na razie najbardziej obiecujący.
Georg - był około pięćdziesiątki, potrójny wdowiec, ojciec czwórki dzieci i prezes firmy kateringowej.
Nie wiem już, który gorszy.
Patrick - zaręczony od dwóch miesięcy, miał trzydzieści trzy lata, narzeczona z dzieckiem w drodze i pracuje jako strażak.
Bombowo układa sobie przyszłe życie.
![](https://img.wattpad.com/cover/50019503-288-k743632.jpg)
CZYTASZ
Przez nienawiść do miłości. / L.H.
FanfictionStara miłość nie rdzewieje. Czy jakoś tak się to mówiło. Tak jednak nie było w moim przypadku, albo raczej nie do końca. Z mojej i jego strony to była nienawiść. Między nienawiścią, a miłością, krótka linia. Nasz wzajemna oschłość nie zmieniła się n...