*Abby*
Obudził mnie potężny huk.To co zobaczyłam kompletnie mną wstrząsnęło.Wszędzie krew...Z nieba spadające ogromne kamienie przypominające meteoryt.Chciałam uciec,ale nie mogłam się ruszyć byłam jak sparaliżowana.Streferzy spanikowani wbiegali do labiryntu który na szczęście był już otwarty.Dziwiłam się,że jeszcze nie dostałam ogromnym kamieniem w głowę.Jedyne co mogłam to kręcić głową w prawo i lewo w poszukiwaniu znajomych twarzy.A zamiast tego widziałam tylko pełno osób...martwych osób zmiażdżonych przez kamienie.Strefa uległa zniszczeniu.Powinniśmy uciec wczoraj kiedy był jeszcze czas,a dziś zakończyły się próby labiryntu i dreszcz sieje zniszczenie.Wiele ocalałych osób krzyczało moje imię,abym ruszyła się z tego materaca i uciekała.Bardzo tego chciałam,ale nie mogłam się ruszyć widząc to wszystko..to co zrobił dreszcz.Nagle poczułam czyjeś ręce na moich ramionach.
-Abby cholera jasna!Chcesz tutaj zginąć?-Krzykną chłopiec.Po głosie poznałam,że był to Newt.Nie odpowiedziałam mu.Blondyn mrukną coś pod nosem po czym wziął mnie na ręce i wyprowadził z walącej się strefy.Posadził mnie delikatnie na ziemi,a moja głowa automatycznie skręciła w prawo.Wielu streferów wciąż próbowało się uratować.Biegli ile sił w nogach,lecz nie każdemu się udało.Większość została zmiażdżona...bezczelnie zmiażdżona.Poczułam łzy spływające po moich policzkach,ale nie wydałam z siebie żadnego dźwięku.
-Abby co ty sobie do cholery myślałaś siedząc tam?!-Krzykną Newt.Gdy po raz kolejny mu nie odpowiedziałam chłopak kucną przede mną-Cholera jasna zginęłabyś tam gdybym nie zauważył tego,że nie było Cię z nami w labiryncie.-Powiedział nieco spokojniejszym tonem.
-Znalazłeś ją?!-Krzyknęła moja siostra.
-Tak!-Odpowiedział blondyn.
Luci w mgnieniu oka pojawiła się obok mnie mocno mnie przytulając.Poczułam się nieco lepiej gdy mnie przytuliła,ale wciąż byłam w szoku.Chciałam krzyczeć,chciałam głośno płakać,a zamiast tego siedziałam cicho bez ruchu płacząc bez szlochów.
-Co jej jest?-Pyta zdziwiona Luci widząc mój wyraz twarzy-Dlaczego ona nic nie mówi?
-Nie wiem.-Odpowiedział Newt- Zauważyłem ją jak siedziała na materacu w strefie podczas tego całego chaosu.Pobiegłem po nią i musiałem ją wziąć na ręce ponieważ sama nie była w stanie się podnieść.
-Wiem co jej jest.-Powiedziała Luci mocno mnie przytulając.
-Co?-Spytał Newt.
-To jest taki jak by rodzaj szoku.Abby była już w takim kilka lat temu,kiedy zabito naszych rodziców na naszych oczach.-Odpowiedziała cicho.Nie jadła,nie spała,nie odzywała się do nikogo.Cały czas siedziała płacząc,lecz nie wydając z siebie żadnego dźwięku.Trwało to około miesiąc.Z resztą obie byłyśmy w szoku,ale ona była w gorszym.A teraz kiedy zobaczyła tyle nie żywych ludzi znowu szok ją dopadł.
-Purwa.-Burkną cicho Newt.
-Dokładnie...Purwa..-Odpowiedziała Luci.
-I co my teraz zrobimy?Ona nie jest w stanie sama iść.
Luci siedziała przez chwilę bez ruchu myśląc.W końcu kucnęła przede mną i ręką przechyliła moją głowę tak,że teraz patrzyłam na nią.
-Abby wiem,że to dla Ciebie jest ciężkie,ale musisz to zwalczyć.Proszę postaraj się chociaż wstać,nie musisz nic mówić po prostu tylko wstań.
Przytaknęłam jej głową na tak.Lucinda wyprostowała się trzymając mnie za obie ręce pomagając mi wstać.Puściła mnie,a ja wciąż wstałam.Zrobiłam kilka kroków do przodu chcąc pokazać mojej siostrze,że mogę chodzić chodź kosztowało mnie to wiele wysiłku.Luci ponownie podeszła do mnie łapiąc mnie za ramiona.
-Damy radę Abby.Ponownie pokiwałam głową na tak.Siostra objęła mnie najmocniej jak mogła po czym odsunęła się ode mnie o kilka centymetrów trzymając mnie za rękę.
-A teraz chodź.Pora wydostać się z labiryntu.
CZYTASZ
Sisters in the Maze|| The Maze Runner
FanfictionBudzę się w niewielkim pokoju. Nie wiem gdzie jestem. W głowie mam pustkę... Wokół sami chłopcy... Nazywają to miejsce strefą..Za murami jest labirynt.. Pojawienie się mojej siostry jeszcze bardziej komplikuje sprawę... Zaczęły wracać...Wspomnienia...