Rozdział 6

1.5K 86 9
                                    

Agra

Powrót do mojego nowego pokoju był trudniejszy niż mogłam przypuszczać i o wiele dłuższy niż tego chciałam. Nie wiem jak ogromny był to statek, ale nie był to typowy Niszczyciel, nawet klasa Eclipse nie była tak ogromna. Nie pomagał też fakt, że każdy mi się przyglądał jakbym była jakimś rzadkim gatunkiem. Gdy w końcu dotarłam na miejsce jedyne o czym marzyłam to prysznic. Pomimo tak niewinnie wyglądającego treningu byłam cała mokra i do tego moja łydka cały czas była zesztywniała i obolała.

Pozwoliłam sobie na długi, gorący prysznic by moje mięśnie się rozluźniły, a następnie tak jak kazał Kylo wróciłam do ćwiczenia. Oczyściłam umysł i powróciłam do tego stanu harmonii, który mnie opanował na treningu. Nie będąc zmuszoną być w stanie ciągłej gotowości by przetrwać mogłam poczuć inne aspekty mojego otoczenia. W każdej rzeczy czułam jakąś cząstkę Mocy co było dla mnie fascynujące. Siedząc tak dłużej wiedziałam kiedy szturmowcy przechodzili obok mojego pokoju, wyczuwałam ich płonące płomyki życia.

Zagłębiłam się w siebie będąc ciekawą czy jestem w stanie poczuć to samo u siebie i to doznanie było jakby dotknięcie czystej Mocy i mi przyniosło tak wielką radość. Raz jeszcze czułam jakby część mnie się odnalazła, lecz tym razem gdy pozwoliłam sobie zostać dłużej w tym stanie było tam też coś jeszcze. Pustka, brak czegoś, chociaż myślałam, że po połączeniu z Mocą nie mogło być już nic więcej, a jednak się myliłam.

Lekko zanurzyłam się w tą nicość, ale ona wciągnęła mnie całą i nawet gdy chciałam opuścić ten stan to odbijałam się jak od szkła. Przestraszona z całych sił starałam się to przerwać, ale nie było takiej możliwości. Ciemności zaczęła mnie pochłaniać, a ja mogłam jedynie patrzeć jak powoli znikam.

Gdy ponownie otworzyłam oczy to stałam z dwoma mieczami w obu rękach, aktywowałam je i odrazu rozpoznałam w jednym z nich miecz Kylo, natomiast drugi miał żółte ostrze. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo przy mnie nie było. Byłam na łące pełnej kwiatów, ale niebo było szare, a atmosfera tego miejsca była dziwnie złowroga. Chciałam stąd odejść, ale nie wiedziałam gdzie. Nagle zerwał się silny wiatr, a gdy obróciłam się za siebie ujrzałam obraz mrożący krew w żyłach. Wciąż stałam na polanie, a przede mną klęczeli Rey i Kylo. Wszędzie leżały ciała szturmowców i członków Ruchu Oporu, cześć z nich była rozczłonkowana, a część zmasakrowana do tego stopnia, że aż nie można było odróżnić po czyjej stronie byli. W powietrzu unosił się metaliczny zapach krwi, a ja sama miałam krew na rękach.

- Wybieraj.- usłyszałam przerażający głos, ale obok mnie nikogo nie było.

- Wybierać?- wyszeptałam łamiącym się głosem w przestrzeń.

- Musisz dokonać wyboru, Kylo Ren lub Rey.- spojrzałam na nich, ale nie wiedziałam na jakiej podstawie dokonać wyboru. Dlaczego to ja miałam być katem?

- Nie potrafię.- mówię. Nie jestem w stanie pozbawić kogoś życia.

- Zatem to ty zginiesz!- słyszę głos i towarzyszący mu odgłos uruchamianego miecza.

- Zbudź się.- ta prosta komenda uspokaja mnie i otwiera niewidzialną barierę, która trzymała mnie w tym stanie.

Gwałtownie nabieram powietrza w płuca i tym razem budzę się już naprawdę z tego koszmaru. Znów jestem w swoim pokoju otoczona przez szare meble, które uspokajają mnie już całkowicie. Przecieram oczy i czuję, że są mokre od łez. Szybko je wytarłam i gdy tylko zobaczyłam w lustrze, że nie są czerwone wyszłam na korytarz. Musiałam porozmawiać z Kylo i zrozumieć co to było.

Każdy zasługuje na drugą szansę.| Kylo Ren ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz