Rozdział 6.5 część I

293 6 4
                                    

Rano wstałam nie mając żadnych snów i po przebraniu się w nowy zestaw stroju czekałam na przyjście Kylo. Na całe szczęście niedługo później rozległo się pukanie, a gdy otworzyłam drzwi znalazłam tam znajomą twarz, a będąc szczerym maskę. Przywitałam go, ale nie zareagował na to i zaczął prowadzić mnie w stronę hangaru. Szliśmy w milczeniu i tym razem, gdy widziałam jakiegokolwiek szturmowca czułam się nieswojo. Ich wczorajsza rozmowa wciąż gdzieś tam została mi jednak z tyłu głowy i nie byłam w stanie od tak o niej zapomnieć.

- Coś cię trapi?- zapytał zerkając w moją stronę.

- Nie, to nic takiego.- odparłam z uśmiechem czym sama się zaskoczyłam. Czyżbym jednak wątpiła w Kylo?

Resztę drogi ponownie trwaliśmy w ciszy, a gdy tylko weszliśmy na prom typu Upsilon zebrałam się na odwagę by jednak porozmawiać z mężczyzną. Bądź co bądź nie dał mi jeszcze powodu, aby mu nie ufać. Oczywiście, że podstępem włączył mnie do swoich szeregów, ale po tym nie okazał żadnej wrogości w stosunku do mnie.

- Gdzie właściwie znajduje się siedziba Zakonu?

- Malachor to planeta znajdująca się na Zewnętrznych Rubieżach, wybudowany został na niej pałac, pod którym jest przedwieczna świątynia Sithów.

- A flora i fauna?- błagam by była to jakaś planeta podobna do Takodany, mam już dość piasku.

- Teren jest piaszczysty i kamienisty. Jeśli masz szczęście to może zobaczysz Convora, ale raczej bym na to nie liczył.

- Och.- nie wiedziałam co jeszcze powiedzieć. Nie chciałam trwać w ciszy, ale nie zanosiło się by Kylo mnie o coś zapytał, a ja nie miałam już pomysłu jak zacząć jakąś rozmowę.

Lot trwał dużej niż tego chciałam i gdy w końcu wlatywaliśmy w atmosferę Malachoru z podekscytowania zaczęłam się wiercić na sowim siedzeniu. Miałam nadzieję, że planeta nie okaże się całkowitym pustkowiem, ale ku mojej rozpaczy wszędzie znajdowały się jedynie piaszczyste równiny i wysokie góry. Jakby tego było mało im bliżej powierzchni się znajdowaliśmy tym powietrze wydawało się cięższe. To uczucie było podobne do tego z komnaty Snoke'a, ale zdecydowanie lżejsze. Rozglądałam się za siedzibą i gdy w końcu ukazała się moim oczom zaparło mi dech w piersi. Pałac utrzymany był w ciemnych barwach z strzelistymi wieżami oraz wielkimi oknami. Po raz pierwszy w życiu widziałam budowlę tego typu i jedyne co chciałam zrobić to zacząć eksplorować jego wnętrze.

Na lądowisku zebrali się szturmowcy i gdy wychodziliśmy zasalutowali przez co zaczęłam się zastanawiać czy gdy przyleciałam z rannym Kylo to też nas tak oczekiwali. Wszystko odbyło się niesamowicie uroczyście i już po chwili z naprzeciwka podeszli do nas dwaj mężczyźni w maskach. Czułam się tak obco będąc jedyną osobą z odkrytą twarzą, a atmosfera całej planety nie pomagała ani trochę.

- Witaj w domu Mistrzu Kylo.- odezwał się pierwszy schylając lekko głowę.

- Dziękuję Cardo, oto moja uczennica Agra. Agro to są Cardo oraz Ushar możliwe, że będą uczestniczyć w twoich treningach.- skinęłam głową przyglądając im się. W przeciwieństwie do Kylo posiadali o wiele więcej broni i nie wyglądali na takich co by się nade mną litowali podczas szkolenia.- Chodź, pokażę ci pokój, a następnie zaczniemy trening.- odezwał się Kylo za co byłam mu niezmiernie wdzięczna.

Gdy przekroczyliśmy próg drzwi zobaczyłam ogromny hol i tak jak na zewnątrz panowała tu czerń oraz szarość z gdzieniegdzie krwistoczerwonymi sztandarami Najwyższego Porządku. Posadzka wykonana z czarnego kamienia lekko połyskiwała, a co jakiś czas widziałam stojących na warcie szturmowców. Kylo prowadził mnie krętymi korytarzami i już w tamtym momencie byłam pewna, że jak tylko będę musiała sama się tu poruszać to mogę być pewna, że się tu zgubię.

Każdy zasługuje na drugą szansę.| Kylo Ren ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz