Rozdział 31

627 50 2
                                    

Agra,

Odgłos pikania wybudził mnie ze snu. Przez szybę zobaczyłam niebieską planetę nielicznie tylko pokrytą roślinnością. Przyglądałam się temu światu oczarowana i nie mogłam uwierzyć, że zostało mi to wszystko odebrane. Przepiękne tereny i życie w pałacu też na pewno nie było złe, jednak los chciał inaczej.

- Tu kontrola lotów. Podaj nazwisko i powód podróży.- odezwał się metaliczny głos. Zesztywniałam, nie spodziewałam się żadnej kontroli czy czegoś w tym rodzaju. W mojej głowie odzywał się cieniutki panikujący głosik, który powtarzał w kółko "Co robić?! Co ja mam zrobić?! Nawet nie znam własnego nazwiska!"

- Ymmm.... Lady Ren, przybywam spotkać się z rodziną królewską.- powiedziałam prawie na jednym wydechu.

- Nie spodziewaliśmy się żadnych wizyt w najbliższym czasie. Dostaje pani pozwolenie na lądowisko 73-B.- otrzymałam odpowiedź dzięki czemu odetchnęłam z ulgą. Weszłam w atmosferę planety i skierowałam kurs na podaną platformę. W środku wzbierało we mnie podniecenie na myśl spotkania rodziny.

Gładko postawiłam maszynę i starałam się wygramolić aby wyglądało to dobrze, ale nic z tego.

- Witam Lady Ren na Naffeti. Król i królowa już czekają.- oznajmił nie znanej mi rasy mężczyzna. Zaczęłam rozglądać się po okolicy, ale wszędzie gdzie tylko mój wzrok padł rosły ogromne drzewa.- Proszę za mną.

Posłusznie ruszyłam za nim i już po chwili wskazał abym wsiadła do luksusowej najwyraźniej łodzi podwodnej. Usiadłam na jednej z białych kanap, która ustawiona była naprzeciw wielkiego okna. Powoli pojazd zanurzał się w wodzie ukazując miasto otoczone swojego rodzaju polem energii. Zobaczyłam kilka z tych baniek, niektóre były większe, ale zdarzały się też mniejsze, które miały zaledwie kilka mieszkań. Wszystkie miały jedną cechę wspólną, były to motywy roślinne. Wyglądało tak jakby natura sprzeciwiła się samej sobie i na dnie jeziora rósł drugi las. Czasem wzrastała tu wysoka wierzba, a potem nagle samotny liść.

- Jesteśmy na miejscu.- wyrwał mnie z zamyśleń głos pilota. Pomógł mi wyjść proponując mi ramię, ale odmówiłam skinieniem głowy.

Rzeczywiście stałam przed największą budowlą tutaj. Swoim kształtem przypominał ogromne drzewo jak te na powierzchni. Byłam prowadzona przez jasne i urządzone z niemałym przepychem korytarze. W pewnym momencie otwarły się przede mną szklane wrota, a za nim na jakże pięknych tronach czekali na mnie rodzice i brat. Król odesłał służącego skinieniem ręki przez co zostałam sam na sam z rodziną, choć oni jeszcze o tym nie wiedzą.

- Co cię tu sprowadza Lady Ren?- zapytał i zmierzył mnie przenikliwym wzrokiem.

- Sama nie wiem od czego zacząć. Nie zostałam wysłana tu przez Najwyższy Porządek, jestem tu z własnej woli. Mam tylko kilka pytań dotyczących waszej córki.- cała trójka spojrzała na mnie dziwnie królowej zaszkliły się oczy i zacisnęła usta.

- Nikt o niej nie wiem. Zaginęła szesnaście lat temu.- odparł sucho mężczyzna.

- Jak miała na imię? Jak zaginęła?- dopytywałam.

- Senaya i tak na prawdę na początku zabrał ją jakiś Skywalker mówiąc, że jest potężna Mocą. Wziął ją do swojej akademii, nie słyszeliśmy o niej aż do tego pamiętnego dnia gdy dostaliśmy wiadomość od Skywalkera, że zaginęła. Najprawdopodobniej zgubiła się i słuch o niej zaginął. Szukaliśmy przez trzy lata,a potem zdaliśmy sobie sprawę jak pięcioletnie dziecko miało by sobie dać radę w galaktyce.- zakończył opowieść, a ja nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.

- Ja mogę pomóc. Wiem gdzie ona jest.- powiedziałam na co królowa spojrzała na mnie z nadzieją.

- Gdzie ona jest? Wszystko z nią dobrze? Jest cała i zdrowa?- zaczęła zasypywać mnie pytaniami kobieta.

- To ja.- udało mi się wykrztusić, ich twarze zastygły w grymasie zdziwienia.- Kilka miesięcy był tu Kylo Ren, prawda? Szukała dziewczyny imieniem Agra. Przeszukała wasze wspomnienia i trafił na mnie.

- Tak masz rację. Musisz jednak wiedzieć, że potrzebujemy czegoś więcej niż twojego słowa. Czy zgodzisz się na badanie DNA?

- Tak, oczywiście jeśli ma to sprawić, że uwierzycie mi.- zgodziłam się i już po chwili moje ciało zostało przeskanowane, droid zaczął przetwarzać dane. Kilka sekund ciągnęło się w napięciu.

- DNA zgodne, to Senaya.- wiedziałam, że jestem ich córką, ale słysząc potwierdzenie nie mam już żadnych wątpliwości.

Rozdział kompletnie nie sprawdzony. Jestem już naprawdę zmęczona, jutro z rana sprawdzę czy niema błędów. Dlaczego wena musi przychodzić w nocy, a nie w dzień gdy jestem wypoczęta? Hmmm? I tak na koniec, zbliżam się do zakończenia historii. Zostało może pięć sześć rozdziałów.
Dobranoc
Alex

Każdy zasługuje na drugą szansę.| Kylo Ren ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz