Wczoraj wygrałem dwa razy więcej niż planował John. Jestem zachwycony. Wszystko idzie zgodnie z planem. Jadę swoim samochodem i słucham Maroon 5. Podśpiewuję sobie. Niedługo mam spotkanie z facetem, który dostarcza narkotyki. Dam mu co jego i wezmę co moje. Uśmiecham się do siebie w lusterku. Powinienem być w firmie. Na tą myśl jest mi jeszcze weselej. Staję na czerwonym. "Cholera" Klnę pod nosem, ale jakieś jebane czerwone nie zepsuje mi tak świetnego dnia. Ruszam.
Docieram na miejsce. Mężczyzna, z którym się umówiłem już czeka. Wychodzę z auta. Lekko kiwam głową do niego. Idziemy za bloki, żeby nikt nic nie widział. "Masz towar?" Pytam oschle. "Jasne" Wykrztusza i podaje mi paczkę. W zamian daję mu 1/6 mojej wczorajszej wygranej. "Uwielbiam robić z tobą interesy" Stwierdza i oddala się. Czekam chwilę i robię to samo.
Wsiadam do windy i dostaję wiadomość. Nieznany numer? Czytam. "Cześć" Może to jakiś nowy pracownik? Nie wiem. Ignoruję wiadomość, ale zaraz pojawia się następna. "Mam dobrą propozycję" Czy to możliwe, że dałem wczoraj komuś swój numer i tego nie pamiętam? Odpisuję. "Kim jesteś?" Natychmiast dostaję odpowiedź. "Nie ważne. Przyjdź o 00:00 na plac, z kasą, to się dowiesz" Winda stanęła na piętrze, na którym wysiadłem. Nie odpisałem już na tę wiadomość, ale też nie pojawiła się żadna kolejna.
Dzień minął mi szybko. Niestety na przeglądaniu papierów. Jestem ciekawy, kim jest osoba, która do mnie pisała. Oczywiście, że pójdę na ten plac. Ale jeszcze jest za wcześnie. "Na co ma pan ochotę na kolację?" Spytała moja gosposia. Przerwała mi oglądanie filmu. "Obojętnie" Odparłem i wzruszam ramionami. Oglądam dalej.
Szykuję się na to całe "spotkanie". Zakładam biały T-shirt, czarne spodnie, czarną skórzaną kurtkę i czarne trampki. Przeglądam się w lustrze. Wyglądam całkiem spoko. Przemierzam korytarz najciszej jak potrafię, jednak nic nie umknie uwadze mojej "wspaniałej gospodyni". "Gdzie pan idzie o tej porze?" Wychodzi ze swojego pokoju w szlafroku i kolorowych papilotach na głowie. Zasłaniam usta ręką i odchrząkam w celu nie zaśmiania się. "Sprawa biznesowa" Kieruję się w stronę windy. Kątem oka widzę, jak kręci głową z niedowierzaniem. Uśmiecham się i wsiadam do osobowego dźwigu. Sprawdzam godzinę 23:47. Mam jeszcze czas. Wysiadam z windy i idę w stronę mojego samochodu. Kocham moje Audi R8. Klikam przycisk na kluczyku i auto piszczy wesoło. Według mnie ono ma duszę. Wsiadam i przekręcam kluczyk.
Nieco się spóźniam. Zauważam osobę w czarnej kurtce z kapturem naciągniętym na głowę. Nie widzę jego twarzy. Pewnym krokiem podchodzę do mężczyzny. "Jestem" Mówię. Osoba się odwraca. Nadal nie dostrzegam twarzy. "Masz kasę?" Ton głosu ma spokojny, nieco ochrypły. "Tak" Odparłem i wyjmuję z kieszeni plik pieniędzy. Ale nadal nie wiem o co chodzi. Przecież się nie znamy. Mężczyzna niezdarnie bierze ode mnie pieniądze i upadają mu na ziemię. Przykuca. Robię to samo. Kaptur zsuwa mu się z głowy i doznaję szoku. To nie mężczyzna. To bardzo śliczna dziewczyna, na oko trochę młodsza ode mnie. Widzac moje zaskoczenie szybko wstaje i zasuwa kaptur na czubek głowy. Odwraca się do mnie plecami. Zdążyłem chwilę popatrzeć w jej czekoladowe oczy. Odchrząkam. "Jesteś dziewczyną?" Pytam zmieszany i podnoszę pieniądze z ziemi. "Tak" Jej ton głosu już się zmienił. Wydaje się łagodniejszy. "Nie chciałam spotkać się z tobą. To pomyłka" Tłumaczy się, ale nadal się nie odwraca. Ignoruję to, co powiedziała. Podchodzę bliżej. "Jestem Jorge, a ty?" Pytam najbardziej miłym tonem głosu, jakim jestem w stanie przemówić. "Niki" Warknęła. Najwyraźniej jej przeszkadzam. "Skoro to pomyłka to idę sobie" Stwierdzam i odwracam się. Dziewczyna łapie mnie za ramię. "Czekaj" Wzdycha. "Skoro już tu jesteś to może weźmiesz to?" Wyjmuje z kieszeni jakieś zawiniątko. "Potrzebuję kasy" Spod ciemnego kaptura błyszczą jej oczy. Nie mogę jej odmówić. Podaję jej pieniądze, ale nie biorę paczki. "Weź" Mówi i lekko szturcha mnie zawiniątkiem. "Dobra" Zgadzam się. "Sory za zamieszanie" Znów zmieniła nastawienie i jest strasznie szorstka. "Spoko, i tak nudziłem się w domu" Tak, chciałem, żeby to zabrzmiało właśnie tak, jak zabrzmiało. "Bardzo śmieszne" Prycha. Kto by pomyślał, niezłe z niej ziółko. "Idę" Stwierdza. "Cześć" Odchodzi. Czekam aż odejdzie kawałek i idę do samochodu.
Stoję na czerwonym, kiedy zauważam znów tę drobną, a jednocześnie bardzo ciętą istotkę. Siedzi na schodach jakiejś kamienicy i pali papierosa. Zjeżdżam na chodnik. Wysiadam. Niki podnosi na mnie wzrok. "Czego chcesz?" Warknęła ponownie. "Już zapłaciłeś" Stwierdza. "Wiem" Siadam obok niej. "To po co tu jesteś? Śledzisz mnie?" Wyjmuje papierosa z ust i przyciska go do schodka, gasząc go. "Nie, zauważyłem, że tu siedzisz, sama" Czemu się jej tłumaczę? "Jezu, odwal się, okay? Pomyliły mi się cyferki w numerze i od razu muszę cię znosić?" Denerwuje się i wchodzi do środka kamienicy. Siedzę na schodkach jeszcze chwilę próbując ogarnąć, co tu właśnie zaszło.
•••
Dziś tajemnicza Niki, hm? Rozdział dedykowany mojej Nikicie :*
CZYTASZ
× light your heart ×
FanfictionBlanco jest właścicielem ogromnej firmy. Nie lubi robić rzeczy "na pokaz". Uczestniczy w grach hazardowych. Handluje narkotykami. Pewnego dnia poznaje Niki. Czy ona na zawsze odmieni jego życie?