Rozdział 18

239 26 3
                                    

Tini's POV

Prawie biegiem przemierzam ostatni korytarz szpitala. Kiedy dowiedziałam się o wypadku Jorge, ani lekarze, ani pielęgniarki nie mogły zatrzymać mnie w łóżku

"Panno Stoessel, proszę wracać do sali" Jeden z młodszych doktorów biegnie za mną. Aż dostał zadyszki. "Takie wędrówki są niebezpieczne w tym stanie" Poucza mnie

Jego słowa kompletnie do mnie nie docierają. Jestem nastawiona tylko na Jorge i wypadek. Po krótkiej chwili już spokojniejszego marszu, zatrzymuję się przed dużymi, przeszklonymi drzwiami. Widzę Jorge. Moje serce bije mocniej, a do oczu napływają łzy.

Jest nieprzytomny. Co ja sobie wyobrażałam? Wpadł do rowu, z Bóg wie jaką prędkością.. Boję się o niego.

Sprzedał dla mnie firmę, zrobił tak dużo. Zmusił mnie do leczenia. Myślałam, że będzie już dobrze. Miało być dobrze. Chciałam, żeby było dobrze. Kurwa, czemu nie może być dobrze?

Wszystko przez Katherine. I przeze mnie. Po co chciałam, żeby odbierał ją z lotniska? Jestem głupia. Nie wiem, komu mam wierzyć. Kate zdążyła już mi wyłożyć jak to było na prawdę. Jorge nie określił swojego stanowiska w tej sprawie, ale zwyczajnie nie miał jak. Cóż, nie sądzę, że mógłby mi zrobić coś takiego. Chyba nie chciałby tak bardzo, żebym się leczyła, gdyby zamierzał mnie zdradzić z pierwszą, lepszą dziwką.

Moja drżąca ręka wędruje do klamki i, kiedy decyduję się w końcu wejść do środka, lekarz łapie mnie za ramię.

"Proszę mnie zostawić, muszę tam wejść" Nieobecnym wzrokiem patrzę przez szybę na Jorge. Mój głos jest cichy i łamiący się.
"Pani nie może..." Jestem jeszcze słaba przez chemioterapię, ale znajduję w sobie dość dużo siły, żeby wyrwać się doktorowi. Mężczyzna głośno wzdycha i rozkłada ręce.
"Będę musiał zawołać ochronę" Mówi i odwraca się
"Nie. Proszę tego nie robić. Wejdę na chwileczkę. Bardzo proszę" Próbuję go przekonać

Lekarz drapie się po swojej łysej głowie, poprawia okulary i nieznacznie się uśmiecha.

"To chyba nie zaszkodzi pacjentowi. I pielęgniarka jest w środku... Um, niech będzie"

Przez jakiś dziwny impuls, przytulam się do mężczyzny i z wymalowanym uśmiechem zmierzam do sali. Chwileczkę, mój Jorges leży nieprzytomny, a ja się cieszę?

Faktycznie, w pomieszczeniu jest pielęgniarka. Kobieta właśnie zmienia kroplówkę. Zużyte opakowanie wyrzuca do kosza. Następnie podchodzi do umywalki i myje ręce według instrukcji.

"Przepraszam, panna Martina?" Wyciera ręce w ręcznik papierowy. Jej spojrzenie jest ciepłe. Nikt nie był dla mnie taki uprzejmy od dawna. Oczywiście, nie wliczając Jorge. Przytakuję.
"My.. Się.. Eee.. Znamy?" Jest wyraźnie rozbawiona moim pytaniem, ale również zajęta przeszukiwaniem kieszeni
"Nie" Odparła spokojnie i nadal jest pochłonięta szukaniem "Pan Blanco opowiadał mi, jaka to panienka jest śliczna. Od razu się domyśliłam, że chodzi o Ciebie, moja droga. Gdzieś ja tu miałam... No, nie.. Kiedyś zgubię własną głowę.."
"Jorge? Obudził się?" Moje oczy znacznie się powiększyły, jakby miały zaraz wyskoczyć z orbit
"Tak. Niestety, tylko na małą chwilkę. Znów stracił przytomność, ale zdążyliśmy troszkę porozmawiać i, kiedy wytłumaczyłam mu, w jakim jest stanie kazał mi przynieść długopis i kartkę" Z dna kieszeni, która znajduje się w jej fartuchu, wyjęła kawałek papieru "Proszę" Wyciąga rękę w moją stronę "Chciał, żebym dała to Martinie" Uśmiechnęła się

Niepewnie wzięłam od niej kartkę. Rozkładam ją z mocno bijącym sercem. Zanim zaczynam czytać to, co jest tu napisane, patrzę na Jorge. Wygląda tak spokojnie. Właściwie nigdy nie miałam okazji popatrzenia na śpiącego Jorge. Zawsze musi być ten pierwszy raz. Biorę głęboki wdech i czytam.

Moja kochana, już prawie zdrowiejąca, Tini

Wiem, że pewnie ten list nie poruszy Cię zbytnio, ponieważ ja pisać listów zwyczajnie nie umiem. Wróć. Umiem, uczyli nas w szkole, ale nie potrafię przelewać na papier wszystkich swoich emocji.. Okay, to beznadziejny wstęp. Wybacz.
Piszę to właściwie tylko po to, żeby wyjaśnić tę sprawę z Katherine. Gdyby nie udało im się mnie ponownie wybudzić, rozumiesz? Rozumiesz. Zacznę banalnie: To nie moja wina. Ale to w stu procentach prawda. To ta Twoja koleżanka zaczęła mnie podrywać.. W końcu mnie pocałowała, a to przepełniło moją czarę goryczy. Wyrzuciłem ją z samochodu. Pojechałem dalej. Byłem tak zły. Na nią, lub na siebie. Dałem się jej tak łatwo omotać.
I, mam również prośbę.
Gdyby im się nie udało, zaopiekuj się Danielem, proszę. Ale najpierw dokończ leczenie.
Tini, to wszystko, co chciałem napisać...

♥♥♥

Reszta serduszek jest już krzywa, jakby nie mógł utrzymać długopisu. Patrzę na kartkę, do moich oczu napływają łzy. Jedna z nich spada na papier i lekko rozmazuje atrament.

"Jorge" Szepczę cicho i, jak głupia przyglądam się kartce papieru
"Słucham?" Odpowiada mi jego aksamitny głos. Nie wierzę.

Patrzę znów na jego łóżko. Siedzi na nim. Z otwartymi oczami i uśmiechem na twarzy. I odezwał się. Ręką wycieram ślad po łzie, a na moją twarz wkrada się uśmiech. Podbiegam szybko do łóżka i przytulam się do torsu Jorgesa.

"Jejku, tak bardzo się cieszę. Obudziłeś się.." Zamknęłam oczy, ale prawie od razu je otworzyłam "Jak mogłeś.. Jak mogłeś zrobić sobie taką krzywdę? Jesteś normalny? Dwieście na godzinę? Jorge.."
"Grunt, że Ciebie nie było ze mną" Stwierdza
"Wręcz przeciwnie! Mogłabym jakoś temu zapobiec" Próbuję zachować tę powagę, ale kiedy patrzę na jego uśmiech, odwzajemniam ten gest

Okazuje się, że gdy czytałam list, Jorge zdążył wyprosić pielęgniarkę i zostaliśmy sami. To w sumie dobrze. Nie chciałabym, żeby ta kobieta widziała, jak płaczę.

A teraz, siedzę obok Jorgesa na łóżku (trochę ciasno, ale może być) i oglądamy jakiś teleturniej. On wydaje się być bardzo w to wciągnięty. Przecież powszechnie wiadomo, że te gry są ustawione. No, ale nie ważne. Ważne, że mogę przebywać z nim, śmiać się z głupich odpowiedzi graczy i jest tu całkiem przyjemnie. Prawie zupełnie zapomniałam, że to szpital. Nie wyobrażam sobie, co bym zrobiła, gdyby go nie obudzili..

Hum.. Ktoś postanowił mi o tym przypomnieć. Lekarz wtargnął do sali Jorgesa. To ten łysy. Nie poprosił grzecznie, żebym wyszła. Wyrzucił mnie. Idę do swojej sali. Pewnie pielęgniarki podniosły już alarm, że mnie nie ma. Chociaż jednej z nich, Bercie, powiedziałam gdzie idę.

Mój telefon delikatnie wibruje na szafce. Odrywam się od oglądania teleturnieju i sprawdzam wiadomość.

Od: Jorges ♥
21:41
Śpisz już? ♥

Do: Jorges ♥
21:42
Nie. Oglądam teleturniej. Zaraziłeś mnie ;)

Od: Jorges ♥
21:42
Wyłącz telewizor i idź spać :*

Do: Jorges ♥
21:47
Przepraszam, byłam w łazience :D

Od: Jorges ♥
21:47
Tinuś, bo do Ciebie przyjdę. Idź grzecznie spać :*

Do: Jorges ♥
21:48
Co Ci tak zależy?

Od: Jorges ♥
21:48
Musisz być wyspana :*

Ugh, cały Jorge. Jest po wypadku samochodowym, a i tak martwi się o mnie. To urocze.

Do: Jorges ♥
21:49
A co? Szykujesz imprezę na oddziale?

Od: Jorges ♥
21:49
Maybe. Raczej nie ;)

Do: Jorges ♥
21:51
Dobrze. Już dobranoc :* Przyjdę jutro :) ♥

Od: Jorges ♥
21:51
Jeśli Ci pozwolą :) ♥

Do: Jorges ♥
21:52
Nawet jeśli nie, to przyjdę ♥ :) ;)

Do: Jorges ♥
21:53
Widzisz, teraz to Ty nie dajesz mi spać
Od: Jorges ♥
21:55
Dobranoc ♥

Do: Jorges ♥
21:56
Bra Noc ♥

Tini's POV to jednorazowa sprawa ;)

× light your heart ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz