Rozdział 4

304 26 10
                                    

Noc. Mały, ciemnowłosy chłopiec, ubrany w niebieską piżamę idzie przez hotelowy korytarz. Zatrzymuje się przy pokoju 213. Bez wahania naciska klamkę i wchodzi. Na dużej, granatowej kanapie siedzą jego rodzice. Rozmawiają, śmieją się, piją szampana. Nie zauważają go.

"Mamo? Tato?" Chłopiec pyta w końcu. Zignorowany podchodzi do matki i łapie ją za rękę. Potrząsa nią. Kobieta nie reaguje. To samo z ojcem.

Do jego oczu napływają łzy. Wyciera je rękawem i zaciska pięści. Wychodzi z hotelowego pokoju i trzaska drzwiami. Idzie w stronę windy. Zjeżdża na dół i wychodzi na ulicę. Siada na krawężniku. Przygryza swoją wargę tak mocno, że zaczyna lecieć mu krew. Oblizuje usta i zaciska zęby. Łzy znów pojawiają się w małych, brązowych oczkach, lecz tym razem ich nie ociera. Pozwala, aby spływały po policzkach.

Budzę się. Oddycham szybko, niespokojnie. Ręką sięgam na półkę obok łóżka i biorę telefon. Jasność ekranu mnie razi, więc mrużę oczy. 3:15.

Ten sen zawsze przypomina mi o rodzicach. Zawsze kończy się i zaczyna tak samo. Nigdy nie zastanawiałem się, co właściwie oznacza, ale śni mi się odkąd skończyłem 18 lat.

Nie mogę usnąć. Przewracam się z boku na bok. Patrzę w okno. Może lepiej byłoby, gdybym dał sobie spokój i wrócił do Los Angeles?

Tini.

Dla większości to idolka, która pięknie śpiewa, tańczy.. Zgodzę się, tymczasem dla mnie to jedyny powód do zostania w Seattle. Ona nawet nie chce mnie widzieć. Czemu? Przecież nic nie zrobiłem.

Rano budzi mnie pukanie do drzwi.

"Proszę.." Mamroczę. Nie jestem pewien, czy w ogóle słychać mnie za drzwiami. Te otwierają się i do pokoju wchodzi Tini.

Jak zwykle, nienagannie ubrana, uczesana. Chodząca perfekcja.

"Tini..?" Tak, jestem zdziwiony, gdyż przyszła do mnie dziewczyna, która wczoraj proponowała mi pieniądze za podwózkę, kilka dni temu sprzedała narkotyki, a poza tym jestem w samych spodniach.
"Chcę porozmawiać" Głośno wypuszcza powietrze i siada na fotelu, jakby była u siebie. Przez chwilę zauważam, że uważnie lustruje mój tors. Wstaję i zakładam koszulkę.
"Okay"
"Jorge, przepraszam za moje zachowanie. Byłeś dla mnie taki dobry, przywiozłeś mnie tu, a ja.. No wiesz..." Spuszcza wzrok i robi krótką pauzę "Wspominanie o Peterze jest dla mnie trudne.." Dodaje ciszej. Peterze? Kim jest Peter?
"Um, no.. Okay. Rozumiem, dzisiaj i tak wracam do Los Angeles" Przytakuję
"To już nie chcesz wiedzieć po co dilowałam?" Uważałem, że na przeprosinach koniec. Skoro ma ochotę na zwierzenia, w porządku.
"Chcę" Przyznaję
"Peter, to mój chłopak" Po co mi to mówi, do cholery? "On wciągnął mnie w narkotyki i to wszystko.. Przed tym, jak go poznałam, nie miałam nawet papierosa w ustach.. Ostatnio, w Los Angeles, nie mógł przekazać ci towaru, więc wysłał mnie.." To na prawdę dziwne. "On.. Nie jest taki, jaki myślałam, że jest..." Do jej oczu napływają łzy. Mimo tego, że ma spuszczony wzrok, widzę to. Podchodzę do niej i zamykam w szczelnym uścisku.

Jej łzy zostawiły ślad na mojej granatowej koszulce. Kładę rękę na jej włosach. Wtula się we mnie. Czuje się bezpiecznie.

Po chwili, jakby drgnęła. Odsuwa się ode mnie. Patrzę na nią pytająco. W oczach ma coś na kształt strachu? Ręką przeciera oczy i wkłada kosmyk włosów za ucho. Szybko wstaje.

"Jorge, dziękuję. Do.. zobaczenia kiedyś tam.." Wymusza uśmiech i pospiesznie wychodzi

Co tu się właśnie stało?

Nie ważne. Idę do łazienki. Wykonuję poranne czynności. Staram się zapomnieć o.. Tini. A raczej o tym, że ma chłopaka. Skoro nie powiedziała mi wcześniej, może miała powód? Może się go wstydzi? Nie, raczej nie.

Pewnie po prostu uważała, że nie muszę o tym wiedzieć. A muszę? Przecież znam ją kilka dni. A mimo to nie potrafię pozbyć się jej z myśli. Co ona ze mną robi?

Omiatam wzrokiem pokój, patrząc czy niczego nie zostawiłem. Wszystko mam. Wychodzę i zamykam go na klucz. Zjeżdżam windą. Oddaję klucz do recepcji, płacę, wychodzę.

Zaparkowałem przy ulicy, więc do samochodu mam blisko. To, co widzę.. Na czarnej masce mojego Audi R8 ktoś napisał niebieskim sprayem "ODWAL SIĘ OD MOJEJ DZIEWCZYNY. P." Kurwa. P, jak pewnie Peter.

Rozglądam się dookoła. Ja pierdolę, co za wariat. Jak ja go spotkam to nie ręczę za siebie. Z hotelu akurat wychodzi Stoessel.

Podchodzi do mnie.

"Peter to zrobił?" Przytakuję "Jakoś mnie to nie dziwi. Jorge, przepraszam za niego.. Zniszczył ci auto.. Odkupię je, dobrze? Tylko nie dzwoń na policję..." Prosi
"Tini, czy coś nie tak?" Ignoruję Petera, mój samochód, wszystko.
"Nie, wszystko w porządku" Odchrząka i odbiega wzrokiem. Kładę jej rękę na ramieniu
"Nie znamy się długo, ale możesz mi zaufać" Patrzę jej w oczy. Widzę jej strach. Boi się czegoś. Ale czego? Gdybym tylko się dowiedział, zrobiłbym wszystko, żeby jej pomóc
"Wiem, Jorge, ufam ci"
"Wtedy powiedziałabyś mi, czego się boisz" Stwierdzam. Patrzy na mnie pytająco.
"Nnie, ja się nie boję" Zdejmuje z ramienia moją rękę
"Jak chcesz" Obracam w ręku kluczyki od samochodu
"Tylko nie dzwoń na policję" Rzuca nieśmiało "Pieniądze za auto wyślę przelewem" Odwraca się i odchodzi. Przecież nie zna numeru mojego konta. Z resztą, ja nie chcę od niej pieniędzy, nie dotarło?

Kilka godzin później, kończę myć samochód. Mam dość. Tini jest wspaniałą dziewczyną, a ja, widocznie na siłę, próbuję ją uszczęśliwić. Nie przeszkadza jej nic w tym całym Peterze? Proszę bardzo, nie będę się wtrącać.

Od: Tini
16:47
Jorge, obraziłeś się?

Od: Tini
16:49
Nie mam numeru twojego konta, wyślesz mi go?

Od: Tini
17:02
Jorge, co jest?

Od: Tini
17:08
Wiedziałam, że lepiej byłoby, gdybym nic nie mówiła

Od: Tini
17:09
Zapomnij o tym

•••
podoba wam się? mi szczerze średnio, ale tak chciałam skończyć c; chyba wybaczycie :D
akcja się rozkręca, wprowadziłam Petera :D to nie ma na celu obrażenia nikogo, oczywiście :*

× light your heart ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz