Czy nasze denne istnienia coś komuś dadzą? Czy kiedyś będzie okazja na pokazanie, że jesteś światu potrzebny? Czy na zawsze pozostaniesz już tylko prezesem firmy z wieloma, przypiętymi przez zazdrosnych snobów łatkami? Czy kiedykolwiek Twoje życie będzie miało okazję się zmienić? Być może tak, ale kedy nadchodzi taki moment- Ty i tak wszystko pieprzysz. I czy kiedykolwiek, tchórzu, zdasz się na odwagę, aby wyznać miłość prosto w oczy..?
Może przez ten wypadek Wszechswiat pokazuje ci, że nie jesteś mu do niczego potrzebny i jest w stanie funkcjonować bez ciebie i wszystkego, co robisz. A może to po to, aby sprawdzić, po jak wielu porażkach w życiu dasz radę jeszcze się podnieść..
Może po to, aby dostatecznie cię zdołować i pokazać, że nie liczy się to, ile w życiu osiągnąłeś tylko to, co straciłeś. Uświadomić ci, że to już nigdy nie wróci. Stracone, bezpowrotnie.
-Jorge, zachowuj się grzecznie podczas pobytu u cioci. Niedługo wrócimy...
Właśnie teraz twoja podświadomość odtwarza jak stary film, najgorsze z twoich dziecięcych wspomnień. Akurat, gdy prawie bez życia leżysz w najlepszym szpitalu w Los Angeles, bo niechcący wziąłeś przeterminowane narkotyki i popiłeś alkoholem.
Budzę się. Pierwsze, co widzę, jakby za mgłą, to Tini. Siedzi z lewej strony mojego łóżka, na białym krzesłku, ze spuszczoną głową. Trzyma mnie za rękę, jedyną część mojego ciała, która jest ciepła. Co ona tu robi?
"Martina..?" Mój głos brzmi bardzo słabo, jakby ktoś go przyciszył, w stosunku do pikających jak szalone maszyn. Unosi głowę, jej oczy powiększają się, a usta formują lekki uśmiech
"Jorge" Wzdycha z ulgą. Nadal nie mam pomysłu, po co ona tu jest? Ale cieszę się na jej widok, mimo wszystko, mimo.. tych moich dziwnych obaw
"Co tu robisz?" Zdobywam się na minimalne uniesienie jednego kącika ust
"Ja.. No.. Cóż.. Akurat przyjechałam, żeby.. Żeby.. Się z Tobą zobaczyć, bo chcialam wszystko naprawić, no i.. Znalazłam Cię w gabinecie na w pół żywego, więc zadzwoniłam po pogotowie, a oni..." Zaczęła opowiadać całą historię
"Cii..." Uciszam ją "Resztę tej opowieści już chyba znam.." Puszczam jej oczko "A Peter? Pozwolił ci tu przyjechać?" Pytam. Do sali wchodzi lekarz. Nie uzyskuję odpowiedzi na pytanie, ale widzę zmieszanie Tini.Zgaduję, że Peter nic nie wie.
"Panie Blanco, już dziś może pan wyjść, gdyż oczyściliśmy już pański żołądek z tej.." Patrzy na mnie znacząco ".. Substancji.. Jeśli nie chce mieć pan większych problemów, radziłbym zaprzestać zarzywania takich.. specyfików" Poprawił sobie okulary i wyszedł.
Idealnie. O tym właśnie marzyłem. Po chwili odzywa się Tini
"Jorgees.. Jest sprawa"
"Hm..?" Daję znak, aby zaczęła mówić. "Masz może.. wolny pokój w domu..?" Powoli dostarcza mi nowych informacji, chyba nie chce, żebym był zły. No, cóż. Co powinienem zrobić?
"Wolny pokój w domu.." Powtarzam pod nosem
"Tak, tylko na kilka nocy, byłabym ci bardzo wdzięczna.."
"Okay, zgadzam się. Mam u ciebie dług" Uśmiecham się.Właściwie. To jest 1:1. Ja zawiozłem ją do Seattle, a ona uratowała mi życie. Trudno, nie mogłem wymyśleć lepszego argumentu.. Może miałem powiedzieć, że jasne, zamieszkaj ze mną, luz, najwyżej twój chłopak mnie zabije, a ja po kilku dniach zdam sobie sprawę z tego, że nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką? Jasne.
Troy, mój ochroniarz, którego jeszcze nie mieliście okazji poznać, dowiózł naz właśnie do wieżowca, gdzie mieści się mój dom. Wyjął z bagażnika jedną torebkę Martiny i całą trójką ruszyliśmy do windy. Tini ciągle powtarza mi, jak to bardzo jest wdzięczna, a ja odpowiadam tylko, to naprawdę drobiazg.
Akurat na wejściu do domu, spotykamy Elinor, gosposię.
"Niech pani przygotuje pokój gościnny" Instruuję ją od razu.
"Pokój gościnny jest zajęty" Stwierdza. Jak to?
"Mamy gości, a ja nic nie wiem?" Pytam ostro. Zdenerwowała mnie
"Pański brat przyjechał. Mówi, że wszystko uzgodnił" Ugh, Daniel. Niczego ze mną nie uzgadniał, debil. Odchrząkam.
"Dobrze, w takim razie.. Troy, zanieś torbę Tini do mojego pokoju" Głośno wypuszczam powietrze. Posłusznie wykonuje moje polecenie
"Jak to? Jorge. Przecież ja mam chłopaka" Kuźwa, nie musisz mi przypominać
"Wolisz spać z moim bratem? Okay, to się da załatwić. Lubi takie.. ee.. dziewczyny jak ty" Może to zabrzmiało niemiło? Mam to gdzieś
"To znaczy jakie dziewczyny?" Podpiera ręce na biodrach i uważnie na mnie patrzy. Usta ma zaciśnięte w cienką linię
"To nieistotne" Rzucam po chwili namysłu
"Bardzo istotne" Prycha "Nie będę mieszkać w jednym pokoju z kimś, kto mnie nie szanuje"
"Duma się w tobie obudziła? Gratulację.. Szkoda, że nie wypomnisz szanowania swojemu chłopakowi. "W geście obronnym skrzyżowałem ręce na wysokości piersi.
"To zupełnie inna sprawa" Każde słowo wypowiada wolno i zrozumiale
"Ach, tak?"Zauważam, że z pomieszczenia ulotniła się Elinor, za to przyszedł Daniel. Właściwie, to czego on tu szuka, do cholery?
"Przestańcie się drzeć, nie mogę w spokoju słuchać metalu" W bardzo niedbały sposób usiadł na kanapie i położył na niej nogi
"Słuchaj, młody.."
"Nie jestem młody. Mam 16 lat" Przerwał mi. Młody skurwiel.
"Owszem. Nadal jesteś młody. Czemu pozwolili ci tu przyjechać?" Pytam z wyrzutemDaniel i ja, po śmierci rodziców wychowywaliśmy się w domu dziecka. Kiedy skończyłem 18 lat, mogłem już przejąć firmę po ojcu i myślałem, że dam radę pogodzić to z wychowaniem brata, ale niesety, nie poradziłem sobie. Musiał znów wrócić do domu dziecka. W głębi duszy, obwiniam siebie za to. Dałem mu nadzieję na normalne życie, a później zrujnowałem wszelkie szanse. Wtedy zacząłem dilować i brać narkotyki. Totalnie nie mogłem sobie z tym poradzić.
"No więc, ta zacna placówka, w której przebywałem, splajtowała i nie mam się gdzie podziać. Liczę na to, że mnie przygarniesz, braciszku" Obdarzył mnie udawanym uśmiechem. Okay. Nie mam wyjścia. To mój brat, mimo wszystko.
"Yy.. Jasne, zostań" Niechętnie przytaknąłem i spojrzałem na Tini
"Jorge, mi nie przeszkadza, że będziemy spać razem.." Mówi cicho. Uśmiecham sięTeraz postaram się nie popełnić żadnego błędu. Postaram się, żeby Daniel nigdy nie wziął narkotyków, ani dopalaczy.. Chociaż podejrzewam, że już to zrobił.
Wieczorem, siedzę przed telewizorem. Daniel jest w pokoju gościnnym i uważa, że czyta książkę. Po chwili do pomieszczenia wchodzi Martina.
"Zrobiłam kolację" Uśmiecha się i stawia na stole tacę z talerzami. Siada obok mnie
"Nie mogłaś poprosić Elinor?" Unoszę jedną brew i kącik ust
"Mogłam, ale po pierwsze, poszła gdzieś z Troy'em, a po drugie, chciałam się odwdzięczyć" Bawi się dziurką w spodniach. Wygląda uroczo. "Wiesz, że jeśli chodzi o Twojego brata, to możesz na mnie liczyć, we wszystkim?"
"Teraz wiem" Śmieję się
"Po prostu.. Czasami chłopcy w jego wieku potrzebują.. kobiecej kontroli" Śmieje się ze mną.
"Będę pamiętać" Puszczam jej oczko. Nachyla się i całuje mnie w policzek.Czuję dziwny ścisk w żołądku. Jejku. Nigdy nikt tak na mnie nie działał.
Tini usnęła. Śpi słodko, na poduszce ułożonej na moich kolanach, przykryta szczelnie kocykiem. Jest bardzo późno. Delikatnie biorę ją na ręce i zanoszę do mojego pokoju.
Układam ją na połowie łóżka i przykrywam kołdrą. Odgarniam włosy z jej twarzy i całuję ją lekko w czoło, żeby się nie obudziła. Idę do łazienki. Wykonuję wieczorne czynności, zdejmuję ubrania, które towarzyszyły mi orzez cały dzień i zakładam czarne spodnie dresowe.
Wchodzę do pokoju. Martina nadal śpi. Ostrożnie kładę się obok niej i zasypiam.
•••
Jak się podoba? :)
Nie za dużo dialogów? :)
Może być? :)A, no i jak ktoś nie ogarnął, to na początku są przemyślenia Jorge'a w śpiączce.
CZYTASZ
× light your heart ×
FanfictionBlanco jest właścicielem ogromnej firmy. Nie lubi robić rzeczy "na pokaz". Uczestniczy w grach hazardowych. Handluje narkotykami. Pewnego dnia poznaje Niki. Czy ona na zawsze odmieni jego życie?