Rozdział 8

253 19 9
                                    

Od kilku dni mam jakiś dziwny nastrój. Nic mnie nie cieszy, nie mam na nic ochoty. Odkąd ostatni raz widziałem się z Tini... 

Ugh, to najwyraźniej znaczy, że nie jesteście sobie przeznaczeni, warknęła kiedyś moja podświadomość. Staram się tego trzymać, ale to nie przychodzi tak łatwo. Ciągle myślę o tym, czy ten palant jej czegoś nie zrobił- przecież jest do tego zdolny. 

 "Panie Blanco, kolacja" Oznajmia Elinor. Wstaję z łóżka, na którym leżałem cały dzień, na którym jeszcze kilka dni temu leżała Stoessel. 

"Gdzie jest Daniel?" Pytam Troya, kiedy zauważam brak brata przy stole. Odchrząka nerwowo 
"Pański brat, wyszedł"
"Dobrze wiedzieć" Posyłam mu sarkastyczny uśmiech "Dokąd poszedł?" Kręci głową, co znaczy, że nie wie. Przewracam oczami i idę w stronę windy. Elinor wybiega za mną z kuchni. 
"Panie Blanco! A kolacja?" Krzyczy w moją stronę. Macham ręką

Kiedy winda staje na parterze, szybko z niej wychodzę i kieruję się do samochodu. Co on znów odwalił? Być może nic strasznego, ale mam co do tego złe przeczucia. Wróć. Zawsze mam złe przeczucia, jeśli chodzi o mojego brata. 

Chwila. Przecież mogę namierzyć jego telefon. Czy to trochę w stylu szpiega? Nie, ani trochę. Każdy namierza swoje rodzeństwo przez telefon. Wybacz, Daniel, nie mam wyboru- robię to dla ciebie. 

Mój wspaniały sprzęt oznajmia mi, że drugi z braci Blanco znajduje się w parku. Jadę tam i oczywiście od razu rzuca mi się w oczy. Rozmawia z jakąś dziewczyną w kapturze i bierze od niej jakiś przedmiot. Szybkim krokiem podchodzę do nich. 

"Daniel, co ty tu robisz?" Pytam z wyrzutem 
"Jorge, to nie jego wina.." Odpowiada dziewczyna cichym i słabym głosem. 
"Słyszysz, nie do mnie pretensje, że zachciało ci się amorków" Rozkłada ręce w zabawny sposób.
"Skąd mnie znasz?" Ignoruję go i staram się dostrzec jej twarz "Tini..?" Pytam po chwili. Nieśmiało kiwa głową i odwraca się ode mnie. Czemu chciała się spotkać z moim bratem, a nie ze mną? 

Zaczyna iść przed siebie szybkim krokiem. Nie mogę zmarnować takiej szansy. 

"Martina. Zaczekaj" Łapię ją za ramię i odwracam w swoją stronę
"Zostaw mnie.." Zdejmuje moją rękę z ramienia
"Co mu dawałaś?" Pytam podejrzliwie. 
"List.." Szepcze. "Miał ci go dać, a ty miałeś go później przeczytać.. Nie gniewaj się, ale lepiej będzie, jak już sobie pójdę" Idzie i już się nie odwraca. 

Chciałbym pobiec za nią, przytulić, pocałować, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Nie mogę. Wracam do samochodu. Daniel siedzi na miejscu pasażera i wgrywa jakieś piosenki. Wzdycham ciężko i przekręcam kluczyk w stacyjce. 

"Gdzie masz ten list?" Unoszę jedną brew. Wyjmuje z kieszeni czarnej kurtki małe, papierowe zawiniątko. 

"Mówiła, żebyś przeczytał go w domu" Instruuje mnie 
"Nie, wiesz co, będę czytał i prowadził samochód jednocześnie" Przewracam oczami i biorę od niego wspomniany wcześniej przedmiot 

Jorge,
Bo Jorges mi teraz nie pasuje.. 

Pewnie chcesz wiedzieć, czemu spotkałam się z Danim, a nie z tobą. Pierwszy powód to Peter. Nie chcę, żeby był zły, dlatego obiecałam mu, że nigdy już się nie spotkamy, ale uważam, że jestem ci winna wyjaśnienia. A drugi, to ty. Obiecałam sobie, że o tobie zapomnę.

Prawda jest taka, że od momentu, kiedy się poznaliśmy, tamtej nocy, ciągle myślę tylko o tobie. Nie potrafię normalnie funkcjonować. Pierwszy raz przytrafiło mi się coś takiego, wcześniej nikt tak na mnie nie działał. Nikomu nie udało się doprowadzić do płaczu tak łatwo, jak tobie. Tylko przez to, że wróciłeś do Los Angeles, zostawiając mnie w Seattle
Jorge, nasza przyjaźń jest dla mnie czymś bardzo ważnym. A raczej nasza relacja, której od kilku dni nie można nazwać przyjaźnią. Przynajmniej dla mnie to już nie to samo. Przed naszym pocałunkiem, starałam się wmówić sobie, że kocham Petera, a my to przelotna znajomość, bez przyszłości. 

Zostańmy znajomymi z wyrównanymi przysługami. Jest 1:1, a ty mimo to zgodziłeś się, żebym u ciebie zamieszkała. 

Jeśli wyobrażałam sobie kiedyś ideał mężczyzny, to na pewno ty się jak najbardziej zaliczasz i spełniasz wszystkie kryteria. Jesteś opiekuńczy, wyrozumiały, troskliwy.. Chciałabym mieć cię zawsze przy sobie, ponieważ wiem, że pomógłbyś mi. Zawsze. 
Czy to, co tu napisałam nie jest zbyt żałosne? Jeśli tylko zabrałam ci czas, przepraszam. Chciałam, żebyś wiedział, o czym myślę i co czuję. Być może jeszcze kiedyś życie postawi nas na wspólnej ścieżce, ale teraz znikam. 

Besos,
Tini xx 

Czyli tak kończy się nasza znajomość. Dobra, Jorge, musisz się z tym pogodzić. To jest jej, pieprzona, decyzja. Uszanuję ją. Co innego mogę zrobić? 

List składam razem z tekstem i nutami do "Light Your Heart" i wkładam do szuflady biurka. Miło chociaż wiedzieć, że nie jestem jej obojętny. Chociaż wolałbym to wiedzieć i jednocześnie móc coś z tym zrobić. 

Od jutra nie będę już o niej myślał. A przynajmniej spróbuję. "Rób, albo nie rób, nie ma próbowania" Ech, czemu wszystkie mądre cytaty zawsze mają rację? Ach, no tak, bo są mądre.. 

"Jorge" Słyszę pod drzwiami głos Daniela "Mogę wejść?" 

"Wejdź" Mówię głosem pozbawionym emocji. Ciekawe, czy zebrało mu się na jakieś braterskie zwierzenia? Szczerze mówiąc, nie mam na nie ochoty. Wchodzi do pokoju i siada na czarnym, skórzanym fotelu, który stoi obok biurka. 

"Ta twoja dziewczyna.. Powiedziała mi coś jeszcze.." Mówi nieśmiało 
"Nie chcę już o niej rozmawiać.." Stwierdzam, ale tak na prawdę to interesuje mnie, co powiedziała

"Powiedziała mi, że się o mnie martwisz. I, żebym nie sprawiał ci problemów, bo masz dosyć własnych.." Ignoruje mnie "Serio się martwisz?" 
"A jak ci się wydaje? Jestem twoim jedynym opiekunem, a nie chcę, żebyś skończył tak, jak ja" W końcu mówię mu prawdę. Zasługuje na nią. Zasługiwał od zawsze, ale bałem się przyznać, że to ja źle skończyłem. Wiedziałem to, ale nie uważałem tego za problem. Ale teraz, kiedy muszę dać przykład..
"Nie wiedziałem" Tłumaczy się "Obwiniałem cały świat za śmierć rodziców i nie zauważałem tego, że wtedy chciałeś dla mnie dobrze. Widziałem tylko to, że znów oddajesz mnie do domu dziecka, żeby przejąć firmę ojca i żyć po swojemu, bez kuli u nogi w postaci dziewięcioletniego malucha.." 

"Rozumiem, Dani.." Pierwszy raz mówię do niego w ten sposób. To brzmi milej niż Daniel. 

Kolejny raz ingerencja Tini w moje życie wyszła mi na dobre. Teraz jest 2:1 dla niej. Mimo tego wszystkiego, gdybym jej nie poznał, byłoby po prostu nudno..

~*~

Podoba się? 



Zapraszam na wspaniałe opowiadanie (oczywiście nie moje), tylko opsmytinita, pt. "10 days". Polecam je, ponieważ jest świetne i wywiera na mnie bardzo dużo emocji i nie wyobrażam sobie, ile jeszcze zdoła wywrzeć. Świetnie opisy i dialogi. Na prawdę polecam i serdecznie zapraszam. 

× light your heart ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz