Rozdział 12

598 51 1
                                    


                                                                                - Stuu -

Po zakończeniu czwartej nocy zebraliśmy się w biurze. Jak przy rozpoczęciu każdej kolejnej nocy zadzwonił telefon. Dezy, stojący najbliżej biurka, odebrał go:

,,Oh! Witajcie ponownie! Zastanawiałem się, czy nie przestać nagrywać wam tych wiadomości, ponieważ już kiedyś mnie ,,olaliście", jednak uważam, że skoro nie jesteście już w pełnym składzie, przyda wam się trochę rad. Otóż moi ,,starsi" przyjaciele stają się coraz bardziej aktywni. Mówię wam to, ponieważ przy tym, co za chwilę się zacznie, wasze dotychczasowe zmagania były tylko rozgrzewką. Myślę, że więcej już nie muszę mówić. Życzę wam tylko...hmm...szczęścia?"

- Po tym, co ten gość mówił sądzę, że zapowiada się nieciekawie... – zabrała głos Julka.

- Też tak uważam, więc musimy się znowu podzielić. – zadecydował Remek.

- Ok. To ja mogę być z Julą. – zaproponowała Ola.

- Ja mogę być przy kamerach z Remkiem. – powiedział Dezy.

Czyli mi została Daria. Nawet spoko, bo jeszcze z nią nie byłem. Dziewczyny poszły do jadalni.

- Idziemy do serwisu? – zaproponowałem.

- Wolałabym nie. Scena? – odpowiedziała.

- Ok.

Szliśmy ciemnym, zabrudzonym korytarzem, szepcząc. W pewnej chwili poślizgnąłem się na jednej z płytek i złapałem się odruchowo klamki od jakiegoś pomieszczenia. Daria szybko pociągnęła mnie za rękaw bluzy w stronę sceny, na której (miałem nadzieję) stoją trzy główne animatroniki.

Weszliśmy do ciemnego pomieszczenia oświetlonego dwiema słabo świecącymi lampkami. Nie mieliśmy pojęcia, gdzie się schować.

- Tu raczej nie znajdziemy żadnej dobrej kryjówki... - stwierdziłem półgłosem.

- Chyba masz ra...

Dziewczyna nie dokończyła, ponieważ w tej chwili jeden z animatronów poruszył ręką.

W jednym momencie zaczęliśmy nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu w nadziei, że uda nam się jednak znaleźć jakąś kryjówkę.

W pewnej chwili Bonnie odwrócił się w naszą stronę. Podszedł do mnie. Starałem się uciekać, jednak kompletnie sparaliżował mnie strach. W dodatku Daria zniknęła z moich oczu. Królik pochylił się nade mną. Chwycił mnie za ramię, żebym nie uciekł i uniósł drugą rękę jakby szykował się do zadania mi ciosu prosto w twarz. Zamknąłem oczy myśląc, że to będzie mój koniec. Nagle usłyszałem głośny huk. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Darię trzymającą starą gitarę oraz królika leżącego na ziemi. Niewiele czasu zajęło mi, aby połączyć te dwa fakty oraz huk, który słyszałem, tworząc w głowie obraz mojej koleżanki uderzającej animatronika gitarą.

- Znowu mam do czynienia z królikiem... - westchnęła.

- No... Dobra, musimy wymyślić, gdzie się schować, albo znowu będziemy mieli z nim do czynienia. – odparłem, po czym znowu zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu.

Przez chwilę się zamyśliłem, ponieważ zastanawiałem się, co się teraz dzieje z moimi przyjaciółmi. Z tego zamyślenia wyrwał mnie głośny jęk Darii. Zobaczyłem Chicę, trzymającą za gardło w powietrzu dziewczynę. Nie wiedziałem, co zrobić. Daria robiła się coraz bardziej fioletowa od braku powietrza, a ja nie wiedziałem, jak mam jej pomóc. Po chwili chwyciłem tę samą gitarę, którą przed chwilą uratowała mnie Daria i uderzyłem z całej siły robota. Chica puściła dziewczynę i runęła na podłogę przygniatając mi kawałek dłoni. Upadłem. Oparłem nogi o robota i zacząłem pchać go z całej siły, próbując wyzwolić moją rękę. Udało mi się ją uratować przed jeszcze większym zmiażdżeniem i podbiegłem do leżącej na ziemi Darii.

Była strasznie blada, a na szyi miała ślad, jakby się powiesiła. Z trudem przełykała ślinę. Wstała z podłogi, otrzepała spodnie i spojrzała w stronę sceny aby upewnić się, czy niedźwiedź jest cały czas na swoim miejscu.

Rozejrzałem się jeszcze dokładniej niż poprzednio po całym pokoju, kiedy nagle zauważyłem spory karton z napisem ,,Zużyty sprzęt". Zaciągnąłem dziewczynę w stronę pudła. Zaczęła się na mnie dziwnie patrzeć, ponieważ najwidoczniej nie wiedziała, o co mi chodzi. Po krótkim czasie zrozumiała, że mamy się w nich schować.

Strasznie się bałem, że niedźwiedź usłyszy nasze kroki i zrobi z nami to, co zamierzali również jego przyjaciele. Zauważyłem, że kamera się poruszyła. Najwidoczniej chłopaki chcieli się upewnić, czy z nami wszystko w porządku. Pokazałem kciuka w górę na znak, że jest w porządku. Zapomniałem, że z mojej ręki leci krew, więc pokazałem im właśnie tę rękę. Mogło im się wydawać to trochę straszne, ponieważ Bonnie i Chica leżą na podłodze, Daria jest cała sina i ma na szyi ślad jakby po powieszeniu, a ja na dodatek pokazuje im zakrwawiona ręką, że jest wszystko w porządku ale miejmy nadzieję, że jest wszystko w porządku. Kamera wróciła na swoje miejsce, a my dalej zmierzaliśmy do naszej długo szukanej kryjówki.

- Myślisz, że Freddy nas nie usłyszy? – zapytała dziewczyna licząc, że ją pocieszę mówiąc, że nie usłyszy, jednak ja nie miałem zamiaru tego zrobić, ponieważ bałbym się, że zmniejszę prawdopodobieństwo jej wersji. Nie odezwałem się wcale, tylko wzruszyłem ramionami na znak kompletnej bezradności w tej sytuacji. Byliśmy już tuż przy naszym celu. Strasznie się z tego powodu ucieszyliśmy, jednak zdarzyło się coś, czego byśmy nie przewidzieli – podłoga nagle zaskrzypiała, a niedźwiedź spojrzał w naszą stronę. Podszedł do nas i przycisnął nas do ściany. Byłem bardzo przestraszony, ponieważ wiedziałem, że gdyby nie ten jeden krok, który spowodował to, że podłoga zaskrzypiała, to nic by nam się nie stało. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Nabrałem powietrza i kopnąłem animatrona. Freddy upadł na ziemię, a my wskoczyliśmy do pudła.

- Udało się... Żyjemy! – powiedziała półgłosem Daria siedząca obok mnie w pudle.

- Na razie jeszcze tak. – szepnąłem.


Zastanawialiśmy się, co się dzieje w tym czasie z naszymi przyjaciółmi. Chciałem, żeby to wszystko już się skończyło, jednak noc trwała nadal...


--------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział już za nami. Zaczęliśmy piątą noc... Co będzie dalej?


The game of lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz