-Daria-
Patrzyłam na znikającą w ciemnym korytarzu fioletową postać. Przez chwilę się zamyśliłam...
Przeszliśmy razem już pięć nocy. No właśnie. RAZEM. Co będzie, jeśli kogoś zabraknie? Przez cały pobyt w tym okropnym miejscu zastanawiam się, dlaczego akurat ja? Na świecie jest jeszcze tyle osób! Ile to będzie jeszcze trwało? Przecież to jest ,,Five Nights at Freddy's"! Dlaczego tu jeszcze jesteśmy? Pięć nocy już minęło! Może Vincent będzie nas tu trzymał, dopóki każdy z nas umrze, a potem będziemy animatronikami przez całą wieczność! I co? Jak się zepsujemy wylądujemy w serwisie? Zepsute, niechciane, głupie roboty bez duszy, rodziny, przyjaciół...
Postanowiłam, że nie będę się już nad sobą użalać i zaczęłam myśleć, jak uwolnić Remka, który jako jedyny był jeszcze związany. Słyszałam szumy, które wcześniej wielokrotnie słyszałam tylko w grach komputerowych.
-,,Co się znowu dzieje?" – pomyślałam zaniepokojona.
Zignorowałam ten dźwięk, myślałam, że w tym miejscu to normalne. Spojrzałam na Remka. Sznury nagle opadły na ziemię. Wyglądały, jakby były przecięte. Wszyscy patrzyli na siebie z zaniepokojeniem. Nagle usłyszałam za sobą cichy, niewyraźny, smutny szept, który rozchodził się po pomieszczeniu.
-Ro....ro...ni....we..e...ro...we...ro...ni...ka.....we...
Wstałam i obejrzałam się gwałtownie za siebie.
- Też to słyszeliście? – zapytała Ola
Nerwowo pokiwaliśmy głowami.
Rozglądaliśmy się po pomieszczeniu. Usłyszeliśmy dźwięk jak przesuwanie kredą po tablicy. Spojrzeliśmy na ścianę. Zobaczyliśmy biały napis pojawiający się na niej. Julka zaczęła czytać go na głos.
- ,,Przepraszam, że was przestraszyłam. Widziałam wszystko i postanowiłam wam pomóc. Byliście wspaniałymi przyjaciółmi i nie mogłam was tak zostawić..."
- W-Weronika? – zapytał blady z przerażenia Remek.
Spojrzałam na ścianę. Znowu pojawił się napis:
- ,,Tak. Jak mogę wam pomóc?"
- Nie, to niemożliwe! – powiedział Dezy stanowczo. Wziął leżącą na podłodze latarkę, chwilę się zamyślił, skąd ona się tam wzięła, ale po chwili ją zapalił i skierował światło na ścianę, na której pojawiał się napis. Widać było niewyraźny, lekko zamazany jakby cień dziewczyny. Chłopak wypuścił z ręki latarkę. Wszyscy staliśmy patrząc się na ścianę z niedowierzaniem.
- A jednak... – powiedział zdziwiony Adam. – Ja p-prze-przepraszam... to moja wina... to wszystko przeze mnie... - widać było pojedynczą łzę spływającą po policzku chłopaka.
Zapadła niezręczna cisza.
Zastanawiałam się, jak to możliwe. Przecież ona nie żyje! Przez chwilę myślałam, że to kolejny pomysł Vincenta, żeby nas zabić. Chociaż, z drugiej strony wątpię, żeby to była sprawka fioletowego. Po tym miejscu plączę się przecież bardzo dużo dziecięcych dusz...
- Pomyślmy nad planem, jak załatwić fioletowego. – powiedział Stuu, przerywając nieprzyjemną atmosferę.
Zobaczyliśmy przesuwającą się po podłodze deskę.
- Okej... - powiedziała Ola. – Możemy wziąć jeszcze krzesło i młotek. – zaproponowała.
- Może jeszcze patelnię? – zapytała Julka. – powinna leżeć w korytarzu. Widziałam jak jeden z animatronów ją upuścił, jak nas wnosili nas do tego pomieszczenia.
CZYTASZ
The game of life
FanfictionCzterech youtuberów, cztery zwykłe dziewczyny, jedna, bardzo znana restauracja i jeden cel: przeżyć. Czy naszym bohaterom uda się przejść przez wszystkie pięć nocy i uwolnić nie tylko siebie?