E no.. dzięki - burknął w odpowiedzi przy okazji trochę się mu przyglądając. Miał długie rude włosy splecione w warkocz, na oko tyle samo wzrostu i no uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- zaraz... to ty nie powinieneś być na lekcjach ? - spytał Takasugi po chwili ciszy. Chłopak spojrzał tylko na niego zdziwiony
- Z tego co mi wiadomo to mieliśmy skończyć wcześniej, bo nie znalazł się żaden nauczyciel na zastępstwo. Nie wiedziałeś ?
Sięgnął w głąb pamięci i starał przypomnieć sobie zdarzenia z czasu zanim poszedł pić i jednak coś mu tam świtało, że słyszał coś podobnego
- zapomniałem - westchnął cicho.
Jak zamówili już dla siebie jedzenie i znaleźli wolny stolik to nieświadomie wydłużali wspólną rozmowę i nawet to żadnemu nie przeszkadzało.
- zapomniałbym... tak w ogóle jestem Kamui - powiedział rudowłosy uśmiechając się. Całkiem dobrze rozmawiało mu się z....
- a ja Takasugi, chociaż pewnie już ci naopowiadali bajeczek na mój temat - odpowiedział mu chłopak. Był dość zdziwiony, bo do tej pory z nikim nie zamienił nawet zdania. Nie licząc Bonsaia jest to druga osoba z którą no... jakoś normalnie się dogaduje, jednak nie przyzwyczaja się zbytnio do takiego stanu rzeczy. Z biegiem czasu zniechęci się, chociaż nie wygląda na kogoś z kategorii reszty jego klasy. Z zamyślenia wyrwała go kelnerka która niosła kolejny talerz z jedzeniem i to jeszcze do ich stolika. Spojrzał na Kamuia, który z radością pochłaniał kolejne porcje jedzenia
- Dasz radę zjeść to wszystko ? - spytał go. W ramach odpowiedzi pojawił się przed nim kolejny pusty talerz
- Moje cztery żołądki same się nie zapełnią wiesz ? - zażartował.Wyszli jak zapłacili i szli przed siebie dalej rozmawiając. Droga nagle wydała mu się znajoma i miał małe deja vu gdy dostrzegł swoje osiedle
- mieszkasz tu ? - spytali równocześnie. Obaj nie ukrywali zdziwienia
- no, ja w pierwszej klatce jak jest ten blok przy parku - powiedział pierwszy Takasugi obserwując jak oczy rudego nagle rozbłysły
- serio ? To ja w... - nie było dane mu dokończyć, ponieważ dość młodsza dziewczyna zaczęła go ciągnąć w swoją stronę, mówiąc coś o powrocie ojca. Ona też miała rude włosy, więc pewnie to musi być jego siostra. Kamui nie wyglądał na zadowolonego, ale dla spokoju poszedł z nią. Zanim odszedł rzucił coś szybko na pożegnanie i już go nie było. Nie wiedząc co ze sobą zrobić zapalił papierosa i zaciągnął się dymem. Przez chwile rozmyślał o powrocie do domu i spędzeniu tam reszty dnia, ale istniało ryzyko, że pewna świruska będzie na niego czekać. Poszukał w kieszeni drobnych na bilet i udał się na przystanek. Nie uśmiechało mu się iść dzisiaj na drugi koniec miasta do więzienia. Pewnie będą się na niego drzeć, że trzeba się wcześniej umówić na wizytę lub o tym powiadomić odpowiednio wcześniej, ale miał to gdzieś. Idzie odwiedzić przyjaciela, a nie dofinansować pseudo lekarza który myśli, że się na wszystkim zna. Na szczęście obyło się bez opóźnień i autobus był w miarę na czas, ale gorzej było ze znalezieniem jakiegoś miejsca by tyle nie stać. Cóż, nie ma aż tak dobrze jak by się chciało. Po trzech kolejnych przystankach zrobiło się nieco miejsca i nawet było czym oddychać. Nie był nawet w połowie drogi, więc postanowił zająć sobie miejsce. Przechodząc na początek autobusu minął się z dość wysokim i starszym od niego mężczyzną. Nie zwracał uwagi na wygląd, bo jego uwagę przykuł tatuaż na dłoni tego gościa. Był dość... ciekawy i na myśl przywodził jakby kruka czy coś takiego. Nie przyglądnął się za dobrze, bo mężczyzna odszedł i więcej go nie widział. Pewnie już wysiadł. Przez szybę dostrzegł już duży szary budynek z kratami i drutem kolczastym. Był już praktycznie na miejscu, tylko musiał czekać na dość długą zmianę świateł. Gdy w końcu autobus się zatrzymał każdy wyszedł i poszedł w swoją stronę. Przy wejściu liczył na kolejny wykład o tym, że trzeba wcześniej powiadamiać, ale o dziwo nic takiego nie było. Korytarz był dość długi i kręciło się tam kilku gości, ale nie zwracał na nich uwagi. Cieszył się, że wreszcie będzie mógł z nim porozmawiać. Wprawdzie pół roku to i tak nie jest już dużo, ale strasznie się to ciągnie. Policjant dał im pół godziny, bo stwierdził, że ma dużo roboty i inne zajęcia. Już godzina szybko zleci a co dopiero pół, ale no lepsze to niż nic. Rozmawiali o wszystkim co się ostatnio działo, jednak Takasugi zauważył, że Bonsai jest nieco zamyślony, a zna go na tyle dobrze by mieć podejrzenia, że coś ukrywa. Trudno, jak nie chce mówić to nie. Zaczeka aż on sam zacznie temat. Z drugiej strony może mu się tylko wydaje. Czas szybko zleciał i musiał już wracać. Gdy zobaczył jakie są cholernie duże korki zdecydował, że wróci na piechotę. Pewnie i tak będzie w domu szybciej, niż jakby miał gnieść się w autobisie. Szedł boczną uliczką na skróty, jednak no mało kto tędy chodził skoro miały tu miejsce morderstwa. Tak właściwie to trzy, jednak no w biały dzień nie powinien niczego się obawiać... przynajmniej tak myślał do czasu, gdy nie poczuł uderzenia w głowę a przed oczami miał tylko ciemność.
YOU ARE READING
Bo szczęście ma rudy kolor
Fanfictionyaoi, ale o czym to sprawdźcie sami. Jak nie lubisz - nie czytaj