Nie wiadomo ile czasu minęło gdy odzyskał przytomność. Dookoła panował półmrok, jednak nie to było problemem. Nie mógł się ruszyć, bo był związany. Przeklinał w myślach swoje zasrane szczęście a właściwie jego brak. To, że teraz żyje i nic mu nie jest o niczym nie świadczy. Usłyszał kroki i zrobiło się o wiele jaśniej. Zaczął się rozglądać, ale nie znał tego miejsca. Przed nim stanął wysoki mężczyzna z długimi włosami w kolorze jasnego blondu. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, jednak było w nim coś takiego, co wymuszało respekt mimo niewinnego wyglądu
- Już się obudziłeś ? Wiesz, że jeśli nie oddasz tego co moje to następnym razem będziesz spać wiecznie prawda ?
W jego oczach można było dostrzec żądze mordu, a Takasugi czuł się jak w jakimś filmie i nie wiedział o co chodzi
- pomyliłeś osoby i... - nie dokończył, bo w ułamku sekundy nóż znalazł się przy jego szyi. Mężczyzna nie dawał za wygraną
- więc taką opcje ustaliliście gdy u niego byłeś... wiedz jednak, że będę twoim najgorszym koszmarem i wyniszczę twoje życie krok po kroku dopóki nie sięgniecie po rozum do głowy
Przez najbliższe kilka minut miał wielkie wtf na twarzy, zupełnie jakby gościu przed nim mówił w innym języku. Fakt pozostawał faktem, że to już była przesada
- o co ci kurwa chodzi ?! - spytał poirytowany i gdy usłyszał znajomy głos zorientował się, że nie są sami
- zmień repertuar gnojku lub wpadniesz w jeszcze większe gówno niż do tej pory ! - padło kilka strzałów a Takasugiemu serce podskoczyło do gardła. Na szczęście żaden pocisk w niego nie trafił
- Oboro spokojnie - powiedział mężczyzna z blond włosami i ciągnął dalej - taka śmierć jest dla niego zbyt oczywista
Chłopak zaczął na poważnie się zastanawiać, czy dane mu będzie dożyć następnego dnia lub też czy wróci w jednym kawałku. Poczuł , że nóż nie jest już tak blisko jego szyi
- Nie powiedział Ci, czy wiesz o wszystkim, ale sprawdzasz moją cierpliwość ?
Była jakaś mała szansa na przeżycie, więc nie chciał tego zepsuć
- Ale że Bonsai ? - spytał przyglądając mu się
- ehh.. czyli ty serio nic nie wiesz - westchnął - więc dla twojej świadomości twój przyjaciel ma u mnie dość spory dług, który dawno byłby spłacony gdyby nie fakt, że dał się złapać a odsetki rosną. Jak na razie wisi mi około ... piętnaście tysięcy ? - zaśmiał się cicho - w każdym razie Oboro wyjaśni ci wszystko, bo ja niestety jestem zapracowaną osobą. Powiedzmy, że ci tym razem odpuszczę, bo o niczym nie wiedziałeś - poczochrał go po głowie i odszedł w swoją stronę. Dla Takasugiego to wszystko było dość dziwne... i to bardzo. W głowie miał tysiąc różnych myśli, głównie o tym czemu jego przyjaciel o niczym nie powiedział. Z zamyślenia wyrwało go uderzenie w twarz
- To, że szef cie najwyraźniej polubił o niczym nie świadczy - powiedział oschle oboro i przysunął się do niego tak blisko, że czuł jego przyspieszony oddech - nic w twoim życiu już nie będzie takie same, już ja tego dopilnuję - jakby nigdy nic wsunął rękę pod koszule Takasugiego i głosem psychola mówił dalej - sprawa jest prosta. Dalej jesteś zwykłym uczniem, a ja sprzątaczką tyle, że co jakiś czas dajesz mi pieniądze. Wiem o tobie dość dużo i jeżeli nie będziesz współpracować, to wezmę zapłatę na swój sposób- spojrzał na niego znacząco zupełnie nie zwracając uwagi na stan chłopaka. W sumie nawet był zadowolony z takiej reakcji.
- jesteś popierdolony - odezwał się po dłuższej chwili ciszy próbując jakoś odsunąć jego rękę, mimo faktu, że szans nie miał praktycznie żadnych, bo liny skutecznie ograniczały jego ruchy
- to jest nic w porównaniu z tym jaki będę, jeżeli będziesz się obijał
Westchnął cicho mając wyjebane na to co powiedział. Jeden i drugi ubzdurali sobie, że będzie niby odwalać czarną robotę. Nawet nie wiedział skąd ma wytrzasnąć taką sumę. Jak tylko się stąd wydostanie to pierwsze co zrobi to pójdzie do Bonsaia po wyjaśnienia. Nie będzie go obchodzić to, że będzie to środek nocy, czy też wcześnie rano. Będzie się wykłócać z ochroniarzami, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie chce mieć z tą sprawą nic wspólnego. W chwilach stresu uzależnienie daje o sobie znać i to z podwójną siłą. Wypaliłby najlepiej całą paczkę.
- No to skoro wszystko wyjaśnione i wiesz co robić, to nie jesteś tu już potrzebny - znowu stracił kontakt z rzeczywistością, jednak czuł, że ktoś go niesie. Ocknął się dopiero w swoim domu i uświadomił sobie, że faktycznie dość dużo o nim wiedzą. Nie mogąc wytrzymać wyszedł na balkon zapalić zastanawiając się w co wpakował go ten idiota.
_____________________
* a tak wygląda właśnie szef oboro ( ten groźny w czarnym) o którym będzie nieco więcej w kolejnych rozdziałach
YOU ARE READING
Bo szczęście ma rudy kolor
Fiksi Penggemaryaoi, ale o czym to sprawdźcie sami. Jak nie lubisz - nie czytaj