Poranne promienie światła wpadły do pokoju przez uchylone okno, rozświetlając mrok minionej nocy. Tym razem noc ta była najspokojniejsza ze wszystkich. Chciał, by księżyc tej nocy nie zachodził, chociaż dzień zapowiadał się całkiem interesująco. Po przebudzeniu przeciągnął się i uśmiechnął lekko widząc spokojną twarz rudzielca. Niechętnie wstał zostawiając go samego w łóżku i poszedł do kuchni zrobić śniadanie. Wcale nie to, że chrapał, bo nie chrapał tylko był nieco głodny. Kamui pewnie gdy się obudzi to też będzie. Na szczęście nie było pustek w lodówce i nie musiał iść do sklepu. Nastawił wodę na kawę i spojrzał na telefon. Było dopiero kilka minut po dziesiątej, więc cały dzień przed nimi. Kilka minut później zalał zawartość kubków i wziął jego talerz kierując się do pokoju. Chłopak jeszcze spał, więc poszedł znowu do kuchni po swoje jedzenie. Miał już wracać, gdy poczuł ramiona obejmujące go w pasie
- Chodź chrapaczu i wracaj ze mną do poke - łóżka, bo cię złapałem - usłyszał za sobą zaspany głos i uśmiechnął się lekko
- No wiesz co, jak możesz ? Przecież ja w nocy nie chrapałem
- To czemu robisz śniadanie ? - rudy nie dawał za wygraną
- Bo nie chciałem, żebyś był głodny, to wolałem zrobić wcześniej skoro obudziłem się przed tobą.. a tak w ogóle ty od kiedy nie śpisz ?
- W sumie wstałem niedawno jak poczułem więcej miejsca na łóżku i poszedłem sprawdzić gdzie jesteś
- Nie zostawiłbym cię przecież - powiedział Takasugi z uśmiechem, a potem poszli do pokoju by zjeść. Te kilkanaście minut spędzone wspólnie było całkiem ciekawe. Potem koło dwunastej wyszli z domu, ale nie mieli konkretnego planu, więc postanowili pójść do pobliskiego baru do czasu aż nie wymyślą czegoś lepszego. W środku nie było specjalnie dużo ludzi, dzięki czemu nie było problemu ze znalezieniem miejsca. Po chwili namysłu oboje ustalili, że wezmą małe piwo. Na ścianie na przeciwko oprócz tabliczki z cenami wisiał mały telewizor, jednak z pewnością nikt go nie ogląda, bo lecą same teledyski. Z resztą ludzie w takim miejscu bardziej rozmawiają ze sobą i wspólnie opijają, a nie zwracają uwagę na to co leci między reklamami. Minęła godzina, później kolejna i tak z biegiem czasu przybywało więcej ludzi i dolewek alkoholu. Nie przeszkadzało im to, że oboje byli już lekko wstawieni i chcieli zamówić kolejne drinki, mimo coraz mniejszej sumy pieniędzy w portfelach. Rudzielec nieco chwiejnie próbował się podnieść, lecz ktoś postawił przed nimi nowe kieliszki
- pijcie to na koszt firmy
Takasugi miał wrażenie, że już gdzieś słyszał ten głos, jednak nie mógł sobie przypomnieć skąd. Gdy oboje opróżnili zawartość kieliszka spojrzał w stronę z której dobiegał głos. Spodziewał się każdego, ale na pewno nie tego blondyna i jego - mającego najwyraźniej problemy z życiem seksualnym - wspólnika. Inaczej przecież by go nie chciał molestować, a nawet coś więcej. Skręcało go w żołądku na samą myśl. Nie mógł jednak poddać się słabości, ponieważ Kamui z nim jest i nie wie nic o tej ciemnejszej stronie jego życia. Sam do końca nie wie, czy to te świry z mafii, bo już sporo wypił i miał mętlik w głowie. Nawet nie wie, kiedy usiedli obok nich.
- wiecie... tak sobie na was patrze i myślę, że całkiem do siebie pasujecie - zaczął niewinnie Utsuro. Chłopak tylko przewrócił oczami, a rudzielec wdał się w dyskusje
- e tam bez przesady, jesteśmy tylko znajomymi - blondyn jednak nie dawał za wygraną. W sumie to dopiero się rozkręcał
- oj tam mi możesz... w sumie możecie powiedzieć o wszystkim - spojrzał znacząco na Takasugiego, który miał już rumieńce od picia - nic wam nie zrobię przecież
- a ten zmęczony życiem emos ? - spytał po dłuższej chwili milczenia Takasugi. Wszystko to wydawało mu się absurdem i zwalił winę na alkohol. W końcu to nie możliwe, że ot tak luzem gada sobie z niedoszłym gwałcicielem i jego szefem. Oboro nieco niebezpieczne zapulsowała żyłka na czole, ale nic się nie odezwał
- Też nic nie zrobi, zapewniam was - westchnął opierając się plecami o siedzenie i nalał sobie jeden kieliszek zastanawiając się jak ich podpuścić
- wiecie, taki piękny wieczór to teraz jak wygrać milion, więc by uczynić go jeszcze piękniejszym powinniście wziąć sprawy w swoje ręce, ale szkoda, że ktoś nie lubi ryzyka
- Ale się gościu przypierdoliłeś - burknął Shinsuke zapalając papierosa. W odpowiedzi usłyszał cichy chichot
- a może wcale nie chodzi mi o ciebie ? Ja tam nie wynikam w twoje sumienie, ale może przyjmiesz moje łatwe wyzwanie ?
- Co by to miało być ?
- Sam nie wiem, może jak się napije to mnie oświeciKilkanaście drinków później ~
Upici to złe określenie w jakim stanie byli młodsi. Stracili poczucie czasu i trzymali się blisko siebie, by nie wywalić się z krzeseł. Dla Utsuro była to odpowiednich chwila, by wprowadzić plan w życie. Spojrzał znacząco na Oboro, którego aż korciło, by zniszczyć życie palaczowi. Może nie ma teraz takiej możliwości, ale wie, że jak plan się uda to będzie bliżej celu niż dalej
- Jesteście całkiem spoko, ja założę się, że nie dasz rady go pocałować - rzucił niewinnie, na co Takasugi zmierzył go wzrokiem
-...ak nje, jak..ak ? - burknął nieco zirytowany i spojrzał na Kamuia, który już nie orientuje się, co się dzieje wokół
- No tak, wiesz twoje prawicze hormony bazują, a ty nawet z instrukcją nie umiał byś
- wcale nie
- a właśnie, że tak - po kilku minutach takiej słownej przepychanki w końcu Shinsuke chciał mieć od nich spokój
- A udowodnię ci, że umiem - z miną nieco kapryśnego dziecka zwrócił twarz rudzielca w swoją stronę i złączył ich usta w pocałunku. Mało tego nie chciał tego przerywać. Jedyne co później usłyszał to dźwięk aparatu i coś w stylu
- Jak słodko
I mógłby przysiąc, że też słyszał śmiech
YOU ARE READING
Bo szczęście ma rudy kolor
Fiksi Penggemaryaoi, ale o czym to sprawdźcie sami. Jak nie lubisz - nie czytaj