Więzi

64 2 1
                                    

Od razu uspokajam, że Takasugi nie skończy w związku z Kijimą, ale pojawi się na dłużej niż ostatnio. W każdym razie miłego czytania ~

Długi, porządny sen pozwolił mu zebrać myśli, a także dać sił do dalszego działania. W sumie dobrze zrobił słuchając rady Gintokiego, by nigdzie nie wychodzić w takim stanie. Pierwsze co zrobił po przebudzeniu to sięgnął po telefon i dał znać rudzielcowi, że nie będzie dzisiaj na zajęciach i by się nie martwił zbytnio. Westchnął odstawiając telefon na najbliższą szafkę. Jeżeli jego dzisiejsze poszukiwania przyniosą zadowalający - oczywiście, w miarę możliwości - efekt to pójdzie do niego i mu wyjaśni... chociaż z drugiej strony co miałby powiedzieć ? Prawdopodobnie będzie musiał wymyślić jakąś wymówkę i to nie raz. Szczerze to nienawidzi okłamywać bliskich mu osób, nawet jeśli jest ich tak niewiele. Jedyne pocieszenie jak na razie to fakt, że to wszystko dla dobra Kamui'a. Gorzej tylko jeżeli tych wymówek zbierze się na tyle dużo, że potem już zacznie coś podejrzewać. Potrząsnął lekko głową, jakby chcąc odgonić od siebie te złe myśli i po skończeniu wszystkich porannych czynności typu zjedzenie śniadania, mycie, ubieranie wyszedł z domu. Najpierw musiał upewnić się, że Kawakami jest cały, a biorąc pod uwagę co było w trumnie to na pewno nie siedzi teraz grzecznie w swojej celi. Musiał spotkać się z pewną osobą, która przez długi czas pracowała jako ochroniarz w tym samym więzieniu do którego trafił Bansai. W tym wypadku akurat wiedział gdzie go szukać. Normalnie nigdy nie pomyślałby o wejściu do sklepu z akcesoriami do cosplayu i innych takich rzeczy, ale ten człowiek miał pewną słabość

- Ej, Lolicon - rzucił w jego stronę, kiedy tylko dostrzegł go przy szkolnych, dziewczęcych mundurkach. Takasugi chyba nigdy nie zrozumie, co on w tym widzi

- Lolicon ja nai, feminist desu - usłyszał kiedy tylko mężczyzna odwrócił się w jego stronę - tak w ogóle nie spodziewałem się ciebie tutaj spotkać - dodał po chwili

- Uwierz mi, że nie jest spełnieniem moich marzeń przebywanie...w takim miejscu. Mam pewną sprawę do ciebie i chyba domyślasz się o kogo chodzi

- Shinsuke, dobrze wiesz, że ja tam już nie pracuję od pewnego czasu i nie wiem, czy dam radę coś zrobić jeśli znowu w coś się wpakował

- Nie tylko, że się wkopał, ale mnie wmieszał w to wszystko - mruknął pod nosem - wiem, ale na pewno masz znajomości i pasowałoby żebyś się dowiedział, czy ktoś mu pomógł wyjść z więzienia, wbrew woli

- Chyba nie sądzisz, że... - spytał z lekkim niepokojem w oczach

- To nie jest miejsce na takie rozmowy, poza tym wiem tyle, że to najgorsze bagno w jakie kiedykolwiek się wpakował. W każdym razie jeśli będziesz wiedział coś więcej to napisz - zapisał mu na kartce swój numer po czym wyszedł. Przez kolejne godziny szukał go w różnych miejscach, zarówno tych, które dobrze zna oraz takich, które minął kilka razy w ciągu swojego życia. Niestety nic to nie dało, a do tego mafijnego kruka wciąż nie mógł się dodzwonić. Czując pierwsze oznaki zmęczenia postanowił wrócić do domu i po zjedzeniu obiadu opracować jakiś dalszy plan działania. Na jego nieszczęście życie postanowiło dać mu kolejną przeszkodę pod nogi. Będąc kilka minut drogi od swojego osiedla zauważył w tłumie osobę w różowych ciuchach, z blond włosami na głowie i maniakalnym uśmiechem na twarzy, który pojawia się tylko gdy Matako go widzi.

- Po prostu świetnie... - burknął do siebie i wziął kilka głębszych wdechów. Nie musiał długo czekać, by ją usłyszeć

- Taakaś ! Mój ty chodzący ideale jak to dobrze, że znowu się spotykamy

- Zależy jak dla kogo i nie jestem twój. Serio, ile razy mam to powtarzać, żebyś zrozumiała ?

Sądząc, że takie zachowanie to nic innego jak tylko dowód skrytej miłości nie przejęła się jego słowami

- Wyglądasz na zmartwionego, stało się coś ?

- Co ? Nie, po prostu szukałem kogoś, ale wygląda, że wyparował. Nawet dodzwonić się nie można - powiedział nieco zdziwiony taką nagłą troską z jej strony - jestem po prostu nieco zmęczony i tyle - dodał po chwili

- Może mogłabym jakoś pomóc ?

- Ta jasne, jeżeli znasz wysokiego mężczyznę z długimi blond włosami, który uśmiecha się, kiedy ktoś mu popadnie to byłbym wdzięczny - rzucił kpiąco nie spodziewając się, że ktoś taki jak ona będzie wiedzieć o kogo chodzi. Nie spodziewał się jednak, że to co usłyszy całkowicie go zaskoczy i zmieni punkt widzenia o sto osiemdziesiąt stopni

- Chodzi ci o tatę Utsu ? Bo jeśli tak to wiem co nieco

Nawet nie docierały do niego kolejne słowa blondynki, a w głowie próbował sobie to logicznie poukładać. Spodziewał się wszystkiego, ba.. nawet nie sądził, że cokolwiek go zdziwi wiedząc o metodach działania Oboro, a tu kolejna niespodzianka

- Ty żartujesz prawda... ? Na serio jesteś jego córką ?

- Tak na prawdę to adoptowaną, ale w sumie więzy krwi nie są najważniejsze, co nie ?

Pierwszy raz od dawna wszystko zaczynało nabierać sensu. Nie wiedział, czy cieszyć się z tego powodu czy nie. Prawdopodobnie za każdym razem to właśnie ona mówiła Oboro wszystkie informacje które chciał. Inaczej jak wyjaśnić to, że wiedział gdzie mieszka, lub jak podstawił wraz z szefem zdjęcia jak był bardzo pijany z Kamuim.

- W takim razie... powiesz mi gdzie go mogę znaleźć ? - spytał z nadzieją w głosie

- No nie wiem.. - zamyśliła się - skoro to nie ma być prośba o błogosławieństwo na ślubie to nie wiem jaki masz u niego interes - widząc, że Takasugi chce odejść dodała - ale dla ciebie zrobię wyjątek i ci pomogę. Pod warunkiem oczywiście, że nikomu nie powiesz o tym co ci powiedziałam.

- Daje słowo, że nie powiem - w obecnej sytuacji nie było to nie wiadomo jakie wymaganie, a przynajmniej pojawiła się przed nim minimalna szansa na zmianę swojej sytuacji

- Skoro mówiłeś, że nie możesz się do niego dodzwonić to prawdopodobnie jest w swoim garażu. Jakieś 10 minut drogi za miastem jest ich kilka, a wszystkie są jego. Na pewno rzucą ci się w oczy gdybyś chciał tam się wybrać. Możesz zawsze poprosić Oboro o pomoc. Potrafi być całkiem miły jak go nie zdenerwujesz

- Wolałbym jednak uniknąć tej opcji - dodał krótko i zanim dziewczyna zdążyła coś powiedzieć pożegnał się krótko i wszedł do swojego mieszkania. Zabawne, po przekroczeniu progu drzwi całkowicie zniknęła chęć jedzenia, a żołądek jakby dziwnie się skręcił.

- Czy ja nie mogę mieć chwili normalności ? - spytał głośno po czym z telefonem w ręce padł zrezygnowany na łóżko. Cała ta sprawa zaczyna go wykańczać.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 26, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Bo szczęście ma rudy kolorWhere stories live. Discover now