Wtajemniczony

34 3 1
                                    

Wiedząc, że tej nocy nie zaśnie postanowił zająć czymś sobie czas. Zaczął od posprzątania pokoju, który robił obecnie za tymczasowy cmentarz. Jedyna różnica to, że na razie jest tylko jedna trumna bez żadnych zwłok. Po zgaszeniu wszystkich świeczek uchylił okna, by przewietrzyć pokój i zajął się zbieraniem ziemi. Bez żadnej łopaty było to nieco trudniejsze, a gdy w kącie stały trzy duże worki zauważył, że minęły dopiero lub aż dwie godziny. Po ciężkim dniu i jeszcze dodatkowym wysiłku przy sprzątaniu śladów czyjeś dobitnej groźby czuł, że oczy same mu się zamykają. Wiedząc, że nie może pozwolić sobie na chwilę słabości wolnym krokiem skierował się w stronę kuchni i zrobił sobie mocną kawę. Po tych wszystkich wydarzeniach nie chciał myśleć o spaniu. Tyle spraw należy wyjaśnić, nie wiadomo gdzie ten zboczeniec przetrzymuje Kawakami'ego i najważniejsze.. czy on w ogóle żyje. Z resztą nie wiedział, co zobaczy w pokoju po obudzeniu się, gdyby jednak przegrał z naturalną potrzebą organizmu. Ludzkie zwłoki w trumnie - z którą nie wie co ma zrobić ? Ołtarz do czarnej mszy ? Odciętą głowę nabitą na coś ? Westchnął głęboko, jakby chcąc odpędzić złe myśli, po czym siedząc z gorącym kubkiem na łóżku postanowił opracować dalszy plan działania. Wiedział, że sam nie da rady wygrać tej walki i jednocześnie pilnować tej jednej, ważnej dla niego osoby dlatego po odstawieniu pustego już kubka i zmyciu resztek ziemi z dłoni wziął telefon i zaczął szukać numeru, który miał się mu nigdy nie przydać

-Kretyn z trwałą - mruknął do siebie po czym nacisnął zieloną słuchawkę mając nadzieję, że zgodzi się na pewnego rodzaju... współpracę. Zanim Gintoki zdążył coś powiedzieć Takasugi rzucił szybko

- Za dwadzieścia minut widzę cię u mnie i raczej nie przyjmuję odmowy

Miał już zamiar się rozłączyć, kiedy usłyszał zaspany głos - ej, ej zaraz chibisugi, co ty sobie właściwie wyobrażasz ? Najpierw bez konkretnego wyjaśnienia kradniesz mi bluzę z szafki, a teraz takim władczym tonem chcesz mnie zaciągnąć do swojego mieszkania. Powiesz mi w jakim celu ? Nawet nie mów, że po bluzie teraz spróbujesz skraść moje serce ? Pomijając fakt, że nie jesteś zupełnie w moim typie to co sobie pomyśli Kamui kiedy się o tym dowie ?

- Właśnie tu chodzi o niego i proszę cię, to nie jest rozmowa na telefon. Wyjaśnię wszystko jak przyjdziesz - po drugiej stronie słuchawki zapadła długa, niezręczna cisza. Nic dziwnego, skoro nigdy wcześniej Takasugi nie dawał po sobie poznać, że potrzebuje pomocy. Tym bardziej nigdy nie prosił o nią tak otwarcie

- Zaraz będę

- Dziękuje - po zakończeniu połączenia nie mógł powstrzymać słabego uśmiechu. W tej całej sytuacji jedyną pozytywną rzeczą było osłupienie i na pewno spore zdziwienie pewnej osoby. Istotniejsze jest to, że od tej chwili nie ma już odwrotu. Nie tylko on sam będzie wplątany w problemy, których na dobrą sprawę nigdy by nie było gdyby nie Kawakami. Już od dłuższego czasu złość na niego zostawił za sobą i obecnie po prostu się o niego martwi. W końcu jest jego jedynym, najbliższym przyjacielem który siedząc w celi był w miarę bezpieczny. Co innego kiedy robi sobie chwilowe wyjścia lub ktoś mu te wyjścia organizuje, wbrew jego woli. Nie wiedział czy to przez stres czy za długo uchylone okno, ale mimowolnie zadrżał. Kiedy tylko zamknął okno usłyszał pukanie do drzwi. Nie spodziewał się, że przyjdzie chwile przed czasem, zwłaszcza że mieszka znacznie dalej niż Kamui

- Oto przybył twój wybawca - rzucił z tym samym durnym uśmieszkiem który ma na twarzy w każdy dzień

- Czy ty potrafisz być poważny przez dłużej niż kilka minut ? - Takasugi spojrzał na niego znacząco

- A czy ty potrafisz nie być taki sztywny dłużej niż całe swoje życie ? - gdy tylko przekroczył próg pokoju w którym była trumna, uśmiech od razu zniknął tak szybko jak się pojawił

- Takasugi co to jest ? - spytał kiedy pierwsze oznaki szoku już minęły

- Pozwól mi wyjaśnić - przez chwilę zastanawiał się od czego zacząć, nie zauważając przy tym, że Gintoki odruchowo zrobił kilka kroków do tyłu

- Tylko mi nie mów, że zabiłeś kogoś...

- Co ? Nie, co ty..- może i czasami dawał innym w kość przez swój charakter ale pewnie w przeciwieństwie do prześladującego go mafiozy nie jest mordercą - po prostu Kawaka... - nie było mu dane dokończyć bo Gintoki się wtrącił

- Oo nie, nie wiem w co wpakowaliście się tym razem ale nie chce o tym słuchać - zaczął się kierować w stronę drzwi - wiele razy ci mówiłem co o nim myślę i teraz karma daje ci zapłatę za to ile razy go ślepo broniłeś

- Gintoki wiem, co o nim myślisz ale chociaż mnie wysłuchaj ! To coś o wiele bardziej poważniejszego niż do tej pory i to, że poprosiłem cię o pomoc to już ostateczność - spojrzał prosząco w jego oczy - bo.. sam już nie daje sobie z tym rady, dlatego proszę cię... tak na prawdę to wszystko to powinien być jego problem ale rozwiązanie sprawy spadło na mnie

- Dobra... powiedz mi wszystko od początku i spróbuję jakoś ci pomóc, ale zastanawia mnie to co mówiłeś, mianowicie że chodzi o tego twojego rudzielca - powiedział z naciskiem na słowo twojego - Takasugi wziął głębszy wdech i odczuł ulgę. Nie chciał by uczucie nadziei zniknęło bezpowrotnie

- To sobie może lepiej usiądź, bo może cię zatkać - mruknął po czym zaczął opowiadać o początku swojego koszmaru

Time skip ~

Powiadają, że milczenie jest złotem, ale w tej sytuacji nikomu nie byłoby potrzebne. Gintoki siedział od dobrych dziesięciu minut bez słowa jakby próbując ogarnąć to, czego właśnie się dowiedział. Nie chciałby być w skórze rywala, lecz wiedział że nie może go z tym wszystkim zostawić. Musi być jakiś sposób na zakończenie tego całego.. problemu ? Tak, chyba to najlepsze ogólne stwierdzenie

- To co zamierzasz dalej... ? - spytał w końcu

- Nie mam pojęcia - Takasugi westchnął ciężko - jestem w kropce i nawet nie wiem od czego zacząć, lecz na pewno wiem, że teraz nic nie będzie tak jakie jak dawniej - przetarł oczy i kontynuował - opuszczę dzisiejsze zajęcia i wcześniej napiszę coś do Kamuia, aby się nie martwił na zapas i będę szukać Kawakamiego... lub Utsuro. W każdym razie od czegoś trzeba zacząć

- Wychodząc w takim stanie tylko wyświadczyłbyś mu przysługę. Najpierw to prześpij się, a ja będę pilnować rudzielca. Jakby coś będziemy w kontakcie

Na ustach Takasugiego pojawił się uśmiech - Nie wiem jak ja ci się za to odwdzięczę głąbie i... przepraszam, że cię tak wcześnie ściągnąłem

- Moim jakże skromnym zdaniem powinieneś mi już o tym wcześniej powiedzieć, ale w każdym razie możesz na mnie liczyć. W końcu od tego są rywale w każdej możliwej rzeczy co nie ?

- Tak... pewnie tak - po chwili osoby o wzroku zdechłej ryby już nie było, a on padł zmęczony na łóżko i zasnął.

Bo szczęście ma rudy kolorWhere stories live. Discover now