Bonus cz.III

32 5 0
                                    

Po dość długiej przerwie znowu będę dodawać rozdziały. Nie myślałam, że będzie aż tak długa i przepraszam ;_;

C- co to było ? - spytał już i tak wystarczająco wystraszony Oboro. Błądził wzrokiem po pomieszczeniu próbując ustalić źródło z którego dochodził hałas. Utsuro natomiast jedyne co mógł - jak na razie - zrobić to stopniowo pomóc mu zapomnieć o dotychczasowym życiu

- Ja tam nic nie słyszałem - skłamał bez mrugnięcia okiem - ale jak chcesz to możemy iść to sprawdzić. Co ty na to ?

- Sam nie wiem... - powiedział słabym głosem, lecz po chwili namysłu i odczuciu bolesnego skurczu w żołądku pokiwał głową na znak zgody. Mężczyzna skierował swoje kroki do kuchni, gdzie nie panował aż tak wielki chaos w porównaniu do innych pomieszczeń. Na ścianie były szaro - kremowe kafelki, po środku stał blat kuchenny z kuchenką, a w kącie stała lodówka. Gdy ją otworzył z nie małym zaskoczeniem zauważył całą masę jedzenia

- Tyle mają, a niewinne dziecko głodzą, gnoje.. - powiedział cicho do siebie po czym ostrożnie przeniósł chłopca na drugą rękę.
Wyciągnął wszystkie potrzebne składniki, aby zrobić chociaż kilka kanapek, a do szklanki nalał pomarańczowy sok

- Wiem, że to mało co da, ale zjesz coś bardziej pożywnego, gdy już będziemy w... domu - na jego twarzy zagościł uśmiech, lecz po chwili zniknął, bo przypomniał sobie o pewnym nierozgarniętym wspólniku. Czasami ludzie potrafią być upierdliwi. Wszystko trzeba zrobić samemu. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk pękającego szkła i wilgoć na rękawie

- Ja przepraszam.. sama mi jakoś wypadła z rąk - powiedział Oboro między kolejnymi kęsami jedzenia. Nie wiadomo tak na prawdę ile głodował, lub kiedy ostatnio zjadł na tyle, by w małym stopniu czuć się najedzonym. Wiadomo jednak, że stanowczo zbyt długo trwało panujące okrucieństwo

- Nic się nie stało. I tak miałem dać do prania ten płaszcz - pogłaskał go po głowie, po czym skorcił się w myślach. Po takich przejściach na pewno go wszystko boli i powinien odpoczywać. Gdy do nowej szklanki nalał ponownie sok postanowił usiąść na krześle z Oboro. Tym razem to Utsuro trzymał naczynie i przysuwał do jego ust za każdym razem, gdy chłopak chciał się napić. Po tym, jak kanapki zniknęły w mgnieniu oka postanowił zapytać go o główny powód przybycia w tą zapuszczoną okolicę

- Mógłbyś może oświecić pewnego osobnika, gdzie jest schowana ta koperta z pieniędzmi ? Jak widzisz nadal ma problem ze znalezieniem, a pewnie policji nie spodoba się fakt, że chce ci pomóc

- w kącie koło okna jest taka dziura w podłodze przykryta szmatką

Po tych słowach Utsuro sięgnął wolną ręką w głąb kieszeni po papierosa, a potem zapalniczkę. W końcu w ograniczonym czasowo życiu trzeba dbać o wiele rzeczy : siebie, innych, a także o wyniszczający organizm nałóg. Miał już przybliżyć ogień na tyle, by potem wpuścić do płuc szkodliwy dym, lecz coś mu w tym przeszkodziło

- A to przypadkiem nie jest szkodliwe ? - spytał Oboro patrząc nieco podejrzliwie i nieco z wyrzutem. On tylko jednak zaśmiał się cicho, po czym postanowił odłożyć chwilę z papierosem na później

- Masz rację, nieco jest - zamyślił się na chwilę - za to ty pewnie musisz być wyczerpany - dodał po chwili i delikatnie przyłożył jego głowę do swojej klatki

- wiem, że może to być dla ciebie ciężkie, jednak spróbuj się przespać, dobrze ?

W odpowiedzi usłyszał tylko ciche mruknięcie

- Myślę, że dam radę, skoro pan jest obok... - na te słowa cicho westchnął

- Mów do mnie Utsuro, lub tak jak ci będzie wygodniej. W końcu skoro mamy teraz każdą chwilę spędzać razem, to lepiej gdy będziemy na - ty. Nie sądzisz ? - Nie doczekał się odpowiedzi z jego strony. Wiedział, że w końcu zmęczenie weźmie nad nim górę. Po upływie kolejnych minut zdających ciągnąć się w nieskończoność towarzyszący mu mężczyzna w końcu znalazł kopertę wraz z pieniędzmi

- Idę z nim do auta, a ty jak zajmiesz się tym co należy to przyjedź do mojego biura. Zapowiada się pracowita noc - rzucił w jego stronę, po czym wstał ostrożnie, by nie obudzić śpiącego chłopca i skierował się w stronę drzwi.

- T-tak, oczywiście.. - zdołał jeszcze usłyszeć zanim całkiem wyszedł. Jak tylko znalazł się na zewnątrz uderzył w niego dość silny podmuch wiatru, który pozostawił jego włosy w nieładzie. Jednak oprócz podmuchu wiatru uderzyło go przeszywające uczucie bycia obserwowanym. Z pewnością byli to jacyś okoliczni pijacy, którzy byli zainteresowani tą niecodzienną sytuacją, lecz nie mieli na tyle jaj, aby podejść bliżej. Nie przejmując się tym zbytnio wszedł do samochodu. Droga powrotna wydawała mu się minąć jakoś znacznie szybciej niż w tamtą stronę. Być może to on nieświadomie docisnął pedał gazu, gdy ekscytacja i niecierpliwość zawładnęły jego umysłem. Jedno było pewne : jeszcze dzisiejszej nocy sprawi, że ta pseudo matka zazna takiego cierpienia, że z utęsknieniem będzie wyczekiwać wschodu słońca. Tyle, że nie doczeka, bo umrze. Utsuro nie mógł powstrzymać cichego śmiechu i myśli jak bardzo uwielbia swoją robotę. 

Bo szczęście ma rudy kolorWhere stories live. Discover now