Rozdział VII - ,, Ojciec Toma ''

8K 552 24
                                    


Dzwonek obudził mnie w ostatniej chwili snu o zającach. Podniosłam głowę i zdałam sobie sprawę z tego że jestem na lekcji, albo raczej po lekcji. Wczoraj całą no patrolowałam tutejszy teren z rozkazu Kolsona. Szczegółów tego, dlaczego to robię ni nie wyjawił, ale robiłam to już czwartą noc. Twierdził, że to jest jeszcze nie sprawdzone. A teraz kurczę zasypiam na lekcjach bo nie spałam już pięć nocy pod rząd. Wciąż nie usłyszałam odpowiedzi na zadane przeze mnie pytanie sprzed czterech dni. Skierowane było do szefa agencji z prośbą o wyjawienie tajemnicy sforze. Oni nie dają za wygraną. Dziś po lekcjach ma być mój pierwszy trening z ćwiczeniami , bo nadgarstek jest już sprawny. Wilcze geny i specyfik od pani Moniki z wydziału pielęgniarstwa w T.S.S naprawdę działają cuda.

- gotowa na pierwszy super wycisk?

Max zaśmiał się razem z Tomem słysząc pytanie Any. Ja tylko kiwnęłam głową z uśmiechem. Rin również się uśmiechnął i ruszyliśmy prosto do lasu, na polanę ze strumyczkiem na której zawsze są treningi sfory.

- Dobra towarzystwo, dziś się trochę pobawimy...

Rin zaczął swój monolog jak przed każdym treningiem.

- Musimy sprawdzić co Agata potrafi , ale nadal uważać na rękę...

To po ale... podkreślił dwukrotnie.

- Dlatego Tom prowadzi , Max za nim , potem Ana , Agata i na końcu ja. W tej kolejności biegniemy stałą trasą po lesie. Jeśli ktoś coś zauważy to meldować.

Kiwnęliśmy głowami i każdy zaczął się przemieniać. Ja również to zrobiłam . Cztery pary złotych oczu przyglądały mi się zaciekawione. No tak , dziś pierwszy raz sfora widziała moją wilczą postać. Futro mam w odcieniach białego , ale i z odrobiną szarości gdzie nie gdzie. Oni zaś każdy w odcieniach brązu , tylko inne odcienie.

-,, ładne futerko ''

Drgnęłam lekko nie spodziewając się głosu Maxa w mojej głowie. Zawsze byłam samotnym wilkiem i nie komunikowałam się z żadnym nigdy.

- ,, faktycznie, ładny ''

Tom dorzucił coś od siebie, a kiedy ja chciałam coś powiedzieć odezwał się Rin.

- ,, Tom ruszaj, nie mam czasu ''

Beta szybko wykonał polecenie i ruszył w głąb lasu . Dostosowywałam swój rytm do ich rytmu , czasem skakałam , czasem omijałam zwinnie drzewa. Choć było cicho to nie była to cisza , która byłaby nie miła. Dźwięk szumiących liści pod łapami sprawiał że czułam się lepiej.

-,, Bardzo dobrze ci idzie, łapa już w porządku? ''

Rin zagłuszył cudowną cisze, ale i jego głos był miłym dźwiękiem.

-,, Wszystko już jest okej, dziękuje''

Biegaliśmy jeszcze jakąś godzinę. W końcu zatrzymując się na tej samej polanie co wcześniej.

- ,, Dobra robota brygado, dobre tępo. Niedługo przejdziemy do trudniejszych tras''

Że co .....??????? I to było dla nich coś trudnego? To było dla nich dobre tępo? Oni sobie żarty stroją?!!! To była lekka przechadzka po leśnej drużce. To dla nich wyczyn? Dopiero teraz zobaczyłam ciężko oddychające wilki. Rin nie był zmęczony , ale pozwolił nam trochę odpocząć. Cóż za łaskawiec. Reszta treningu również niebyła trudna kilka sztuczek obronnych w wilczej skórze i to tyle. Serio, tak po prostu.

- Dobrze sobie dziś poradziłaś.

Rin odprowadził mnie do domu po treningu. Nie chciałam tam wracać, czekał tam na mnie wuj, lekcje no i praca. A tu tylko spokój.

Dwa obliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz