*Elena*
Nie wiem kto był bardziej zdziwiony: Ja - tym, że Jane rozpoznała przydomek człeczka, który zamaszyście podpisał mi się na ramieniu, Jane - tym, że ten podpis w ogóle znalazł się na moim ramieniu, Shay - tym, że nie rozwaliłam Jane po tym jak użyłam Ósmego Zwodniczego Uśmiechu, czy też może Phil - tym, że tyle zdziwionych ludzi mieści się w jednym pokoju.
Jane drżącą ręką błądziła po zawijasach tych dwóch słów - Piromanta~Nekromanta.
- Bez jaj... - mruczała pod nosem. Po chwili konsternacji wskazała na wielką literę P zaczynającą sentencję. Spojrzała na mnie, na tę literę i znów mruknęła. - To na pewno on. Znamy się taki szmat czasu...pamiętam jak w podstawówce chwalił się tymi swoimi zawijasami. No i to zamiłowanie do ognia, lubił się sparzyć i dość często to robił i te oczy... bez jaj. - kręciła głową a jej wkurzające włosy smagały mnie po buzi.
Widać przyda się kolejna Ósemka, którą mam nadzieje zauważy Shay i ją ode mnie odciągnie zanim wydrapie oczy tej małej...
- Wiesz, Jane, sądzę, że Eli potrzebuje teraz, po tym wszystkim, nieco więcej przestrzeni osobistej. - stwierdził Phil, który o dziwo wkroczył do akcji i odseparował ją ode mnie.
- Cóż... - wychrypiałam. - To niweluje jeden z moich problemów. A mianowicie kontakt. - Shay spojrzał na mnie ze zdziwieniem, słysząc "mój problem". Ja nigdy nie miałam swoich problemów, zazwyczaj to inni mieli je za mnie, albo ja miałam innych.
- Masz ze sobą jeszcze telefon komórkowy? - spytałam grzecznie.
- Tak, ale u was nie ma... - Jane nie mogła skończyć zdania, ponieważ;
- Niech Shay się z tobą wróci do naszego świata, zadzwoń do niego i... - ja jej przerwałam a chwilę potem:
- Phil z nią pójdzie. - przerwał nam wszystkim Shay.
Ja i Jane spojrzałyśmy na Shaya a potem na Phila.
- Nie ma sprawy. - stwierdził cicho Phil. - Sam miałem to zaproponować. - dodał jeszcze ciszej i zaśmiał się dość nerwowo. - Nie traćmy więc czasu, Jane! - wykrzyknął nagle.
Tak, Phil tak miewał. Swoje zakłopotanie próbował ukryć pod maską nagłego adhd.
Złapał Jane za rękę, której prawie nie wyrwał jej z barku i z wyfrunął z pokoju pozostawiając mnie i Shaya w ciężkiej, wręcz dosłownie przytłaczającej ciszy.
- Możesz już zachowywać się normalnie. - wyszeptał siadając na fotelu obok mojego łóżka.
Nie patrzył na mnie. Postanowiłam więc, uszanować jego życzenie i padłam na łóżko z wielkim, długo utrzymywanym na wodzy jęczeniem.
Kręciło mi się w głowie. Prawie zwróciłam to co udało im się we mnie wmielić od dzisiejszego poranka. Czułam jak mój talizman, wręczony na specjalne zamówienie traci moc i wszystkie, dokładnie wszystkie rany i zdrapania wychodzą na światło dzienne.
Parę z nich znów się otwarło, ale wolałam nie wołać medyków kiedy jest tu Shay, bo może i zdzierży widok moich bandaży, ale nie tego co było pod nimi.
Przygryzłam wargę tak by nie krzyknąć, gdy położyłam głowę na podwyższonym stosie poduszek. Wiedział. Widział. Chyba za długo się znamy.
Mimo wszystko, specjalnie dla niego, uśmiechnęłam się z ulgą.
- Zbyt łatwo mnie rozpracowujesz, braciszku. - mruknęłam do niego.
Jak widać, oboje gapiliśmy się przestrzeń przed sobą. Co prawda nie mogłam obrócić głowy bez jednego, głośne AUĆ! rozbrzmiewającego w mojej głowie, ale dla niego... spojrzałam w jego stronę.
![](https://img.wattpad.com/cover/32824752-288-k907845.jpg)
CZYTASZ
Świat magii
FantasíaMagia + śmiertelniczka = kłopoty. Elena to najsłynniejsza dezerterka w Królestwie, do którego zresztą nie ma wstępu. Postanowiła chwilowo zaszyć się w świecie śmiertelników, jednak jej ojczyzna prędzej czy później się o nią upomni. W końcu łączy w s...