Rozdział 46 "Koniec początku"

1.5K 76 10
                                    

*Elena*

- Więc... - mruknęłam znad parującego talerza. - Skoro postanowiłeś zostać z tą małą...żmijką za pewne już jej powiedziałeś co ją czeka? - Spytałam próbując ukryć uśmiech.

Co? Myślał, że powoli ją w to wdroży? O nie, nie, nie. Nie dopóki ja czuwam. Niech ta mała smarkula najpierw wie ile czeka ją poświęceń, by móc wieść swój miły, krótki żywot u boku mego brata.

Shay rzucił mi niezadowolone spojrzenie, oraz dosłownie rzucił we mnie patyczkiem po szaszłyku. Śmiercionośna broń doprawdy.

- Przecież na razie to nic poważnego, nie pobieramy się, nie musi od razu ze wszystkiego rezygnowaaa...

- Rezygnować? - spytała zdziwiona Jane siedząca tuż obok niego.

Prychnęłam, a Shay warknął. Takie mini zoo.

- No wiesz jesteś w końcu śmiertelniczką. - Zaśmiał się Chris. - Nie możesz mieć wszystkiego tak od razu, kociaku. 

Miałam wrażenie, że Chris dosłownie ją tak traktuje; jak małe kociątko; nie niebezpieczne, raczej zabawnie nieostrożne i niewiedzące nic o świecie, w który się wpakowało. Było to dość zabawne do oglądania. Nawet nie uważał jej już za koleżankę, czy choćby syndrom młodszej siostry; po prostu za domowego zwierzaka i to takiego przygarniętego z ulicy.

- A...co to dokładnie oznacza? - Dopytywała Jane porzucając swojego kurczaka. 

To ja go specjalnie podpiekałam nad własną ręką, a ta pozwala mu stygnąć?!

- Cóż...noo... - zaczął Shay.

- Musielibyśmy cię uśmiercić w świecie śmiertelników, tak by wszyscy twoi znajomi i rodzina myśleli, że nie żyjesz; zamieszkałabyś tu w naszym świecie, przydałaby ci się jakaś szkoła, albo praca...chyba że chciałabyś być kochanicą Shaya wtedy...

- Eli zamknij się - warknął Shay.

Phil i Chris chichotali w tle, a Jane robiła się coraz bardziej czerwona.

- Kochanicą...? - szeptała do siebie.

- Słuchaj Jane, to tylko w wypadku, gdybyśmy...gdybyśmy kiedyś...To nie ma teraz znaczenia!

Nie słuchała go. Patrzyła się na swoje ręce i powtarzała: - Kochanicą? Utrzymanką? Uśmiercona?

- W sumie u nas w większość praktykuje poligamię, więc pewnie nie byłabyś jedyna, ale... no wiesz. - tu znacząco poruszyłam brwiami i oblizałam się. - Tak jest zabawnieeej.

Patrzyła na mnie jak na kosmitkę, ale dopiero jak spojrzała na Shaya jej oczy zaczęły wyglądać jak spodki. 

- Ty masz swój własny harem? - wybełkotała, na co Chris i Phil całkowicie zaczęli pokładać się ze śmiechu.

- Jesteście beznadziejni - oznajmił Shay. - Oni żartują, Jane. I nie, nie musielibyśmy cię uśmiercać, ani nie musiałabyś tu nawet mieszkać, choć byłoby łatwiej. Międzyświatowe randki są dość męczące na dłuższą metę.

Tu odwróciłam się do płaczącej ze śmiechu części towarzystwa i udając konspiracyjny szept rzekłam - No wiecie...znawca.

- Eli, na bogów nooo - brzmiał tak żałośnie, że postanowiłam przestać. Przynajmniej na razie.

- Zarejestruje cię jako "Wiedzącą" i tyle. - mruknęłam uspokajająco do Jane. - Rada da ci opiekuna, którym pewnie zostanie Shay ze względu na twoją Niemagiczną przypadłość. Oczywiście jest z tym wiele papierkowej roboty. I parę testów do przejścia. Będziesz też musiała złożyć parę wiecznych przysięg i tyle. Bez stresu.

Świat magiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz