*Jane*
- Wybacz. Jane. - jego głos przyćmiewał wszystko. Był niczym miód na języku. Melodyjny, niski, ale nie nazbyt. Głośno przełknęłam ślinę.
- Gdzie ja jestem? - ponowiłam pytanie.
- Mogę ci powiedzieć. Pytanie czy ty w to uwierzysz? - stwierdził uśmiechając się lekko.
- Siedzę w kolorowym wariatkowie z ludźmi, których języka nie rozumiem w miejscu jakie istnieją tylko w snach. Choć to zabrzmi jak tekst z filmu, lub książki to "Spróbuję zrozumieć".
Usiedli na przeciwko mnie po turecku, jakbyśmy byli starymi znajomymi.
- Jesteś w Ogrodach Mirr, w królestwie Wysp Leaos. Mówiąc to dosłownie ludzkim językiem; wpakowałaś się w inny, magiczny świat. Sami do końca nie wiemy, czy to inny wymiar czy nie, ale są rzeczy, których nawet my nie rozumiemy.
- Magia? - po tym wszystkim...mimo tego wszystkiego trudno było mi w to uwierzyć.
Ta dziewczyna wyglądała na rozbawioną ponad wszelką miarę. Spojrzałam na nią okiem pisarki. Jeśli to był jakiś sen lub wizja warto zapamiętać każdy szczegół.
Kiedy chłopak zajął się uspokajaniem jej, ja zajęłam się tworzeniem portretu w pamięci. Była na prawdę piękna, ale to piękno było stare, wyczuwało się wręcz nutkę starożytnych czasów, których magia trwała do tych czasów. Jej włosy były kruczoczarne, ale promienie słońca bawiły się ich jasnością. Miała jasną, aczkolwiek lekko opaloną skórę pokrytą lekko wyblakłymi tatuażami, których wzory i zawiłość przykuwały wzrok. Była szczupła i wysportowana. Jej twarz łączyła delikatne rysy z złoto zielonymi oczami, choć jej źrenice nieco się różniły od...ludzkich. Nie wiem jak to opisać, ale tak było.
Spojrzałam na chłopaka, wprawne oko łatwo mogło zobaczyć pokrewieństwo między tą dwójką. Jego włosy były jej przeciwieństwem, blond wpadał w złote odcienie. Oczy miał po prostu intensywnie zielone. Nie mogłam oderwać od nich swoich oczu.
Nagle spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Teraz rozumiem jak wygląda miłość od pierwszego wejrzenia. Po prostu gubisz się w oczach tej drugiej osoby, docierasz do jego duszy a tam widzisz swoje odbicie i jego uśmiech.
Speszyłam się i zaczęłam gapić na swoje trampki. Co ja tu robiłam?
Kaszlnęłam by zwrócić ich uwagę.
- Jestem Elena, możesz mówić mi Eli, a to mój młodszy brat Shay. - stwierdziła dziewczyna, ścierając łzę z kącika oczu.
- Młodszy? - wyglądali identycznie pod kątem wieku.
- Boże to tylko dwadzieścia lat różnicy, a ty robisz z tego nie wiadomo co. - zatkało mnie.
- Dwadzieścia?
- A i owszem. To mój młodszy, słodki braciszek. - poczochrała mu włosy, ale on przyjął to ze stoickim spokojem. Wzruszył ramionami.
- Musimy odprawić cię do domu Jane. Jak ty w ogóle się tu znalazłaś? - przez chwilę tylko się na niego gapiłam.
- Eee...wracałam z klubu, padało i chyba zgubiłam po drodze Marka... a potem ocknęłam się w jakiejś pustej sali pełnej luster. - to dziwne wcześniej tego nie pamiętałam. - W lustrach było odbicie...twoje Eleno. - powiedziałam, sama nieco zdziwiona tym wyznaniem. - i pojawiałaś się w każdym lustrze na jakie spojrzałam. Trzymałaś taką świecącą, drewnianą laskę.
- Taką? - spytał Shay pokazując mi pięknie rzeźbioną laskę z szklaną główką.
- Chyba tak.
- Mów dalej. - czułam jak jego głos sam zachęca mnie do mówienia.
- W każdym lustrze twoje odbicie robiło się coraz smutniejsze, albo gniewne. Na samym końcu tej sali, stało takie ogromne lustro, nie widziałam jego końca ani początku. Tak jakby zaczynało się w podłodze i kończyło w suficie.
- Co na nim było? - Elena niezauważalnie przysunęła się bliżej. Jej wesołość znikła.
- Hm...to był taki jakby...kościół? Twierdza? Miało wysokie mury a nad nim był wielki złoty łuk. Ogromny. Wokół były lasy z których unosiły się małe srebrne światełka. I słyszałam jakąś pieśń w tle. I nadal mam ją w głowie, ale kiedy chce ją zanucić, zapominam. - spojrzeli po sobie.
Rozdziawiłam usta ze zdziwienia.
- Niczego takiego nie pamiętałam zanim...
- Shay ma taki dar. Nie przejmuj się. W twoim świecie byłby świetnym hipnotyzerem. - siliła się na uprzejmość, co nieco mnie przestraszyło. - Będziesz miała coś przeciwko, aby Shay zajrzał ci do myśli?
- Co? - spytałam a Shay po prostu do mnie podszedł. Jego miękkie dłonie wylądowały na moich skroniach. Znowu zobaczyłam tą salę.
Lustra migotały mi przed oczami, przesuwałam się do przodu nie poruszając się. W końcu znowu stanęłam przed wielką taflą lustra. I usłyszałam.
/Najpierw przyjdzie śmierć,
potem przyjdzie światło.
Wielka zaraza,
Czarne chmury,
Rozwiane światłem księżyca,
Uniosą w dal krzyk grozy,
Krew rozleją na piasku,
Sny staną się więzieniem,
Marzenia końcem.
Złoto będzie wodami mórz,
Czerń będzie krwią cieni,
Jedna moc, jedno poświęcenie.
Nastanie kres./
Zamrugałam kilkukrotnie i znowu miałam przed sobą twarz Shaya. Smutną twarz.
- Powiedz, że ta pieśń nie zaczynała się słowami "Najpierw przyjdzie śmierć", proszę powiedz. - mruknęła Elena.
- Niestety. - rozległ się potok, zapewne przekleństw w tym ich obcym języku.
- No to mamy problem. - dodała na koniec.
CZYTASZ
Świat magii
FantasyMagia + śmiertelniczka = kłopoty. Elena to najsłynniejsza dezerterka w Królestwie, do którego zresztą nie ma wstępu. Postanowiła chwilowo zaszyć się w świecie śmiertelników, jednak jej ojczyzna prędzej czy później się o nią upomni. W końcu łączy w s...