~ Rozdział 5 ~

14.9K 862 253
                                    

Stałam przed lustrem i wpatrywałam się w odbicie dziewczyny o zrezygnowanej twarzy. W co ja się do jasnej cholery wplątałam ?!

- Tikki ! Co ja mam zrobić ! - zaczęłam jęczeć do niewielkiej istotki, która szybowała przedemną w powietrzu. Popatrzyła na mnie ze współczuciem i nagle jej małą twarzyczkę rozjaśnił duży ( Ale na prawdę duży, nie no na prawdę. Nie jestem pewna czy to było w ogóle możliwe na tak małą istotę jak ona ) radosny uśmiech.

- Marinett nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze wystarczy, że się przemienisz.

- Ale chciałam wyglądać jakoś wyjątkowo...no bo przecież to nasze pierwsze spotkanie bez żadnych walk ze złem...I akumami...

- Zaufaj mi. Będziesz najpiękniejszą Biedronką na świecie. Poza tym moim zdaniem Marinett to jest RANDKA a nie spotkanie towarzyskie - zachihotała.

- Ttt-t-o ni-ee jest ra-nndka !

- To dlaczego się rumienisz ? Wyglądasz jak burak - wybuchnęła śmiechem.

- Nie prawda ! Wcale się nie rumienię ! Czarny kot jest tylko przyjacielem nikim więcej !

- Ja sądzę, że to jednak coś głębszego Marinett. On Cię kocha. My kwami potrafimy lepiej dostrzec uczucia niż ludzie.

- On mnie nie kocha. Po prostu lubi ze mną flirtować. Pamiętam jak kiedyś przyłapałam go jak próbował flirtować ze starszą panią aby oddała mu jedno churro. Poza tym ja kocham Adriena. Może gdyby go nie było zakochałabym się w tym głupim kocurze...Ale to rzeczywistość Tikki, a nie jakieś moje chore fantazje na temat, który z tych chłopców mógłby być mój. I tak żaden mnie nie zechce. Powiedz, która osoba na świecie podpaliła wodę próbując zrobić kisiel. No właśnie! Tylko ja. Największa niezdara na świecie.

- I do tego najlepsza superbohaterka  jaką znam. Powinnaś dać mu szansę Marinett. - Tikki posmutniała i delikatnie przytuliła się do mojego policzka.

- Dziękuję Tikki.

- Przemień się a zobaczysz, że będziesz zachwycona.

- Dobrze, a więc ...Tikki kropkuj!

Poczułam lekki materiał przesuwający się po mojej gładkiej skórze. Ta sama delikatność...ta sama miękkość...jednak coś było inaczej...coś się zmieniło. Materiał który zawsze czułam przy ciele i był moim odwiecznym przyjacielem nagle zniknął, a na jego miejscu pojawiła się ta niespotykana przewiewność. Co się stało? Na ręce poczułam gładkie jak jedwab rękawiczki, które dodawały tej kreacji właściwej wymowy. Na nogach zaś poczułam dziwne przyjemne łaskotanie. Czułam, że unoszę się w powietrzu dzięki magicznym złotym linom oplatających moje zgrabne, szczupłe ciało. Kiedy otworzyłam powoli oczy...zaniemowiłam. Przede mną stała piękna...nie...cudowna bogini wokół, której zebrały się niewielkie złote wstążki lekko muskając jej ciało. Na twarzy miałam lekki makijaż. Po raz pierwszy byłam piękna! I do tego nie bywale seksowna.

- Och Tikki dziękuję ! Wyglądam cudownie!

Wykrzyczałam z radości i obróciłam się wokół własnej osi. Teraz byłam gotowa na spotkanie z Czarnym Kotem. Usłyszałam kroki mamy po schodach. Musiałam ją przez przypadek obudzić. O nie ! Nie może mnie tak zobaczyć ! Szybko wskoczyłam pod kołdrę i w ostatniej chwili zakryłam twarz. Kiedy usłyszałam otwieraną klapę w podłodze znieruchomiałam a przez kołdrę można było zobaczyć jedynie poruszające się rytmicznie ciało w trakcie oddechów.

- Och, śpi. Może mi się coś wydawało.

Powiedziała i zeszła po schodach. Uff..prawie wpadłam. Ale pewnie zepsułam całą moją kreację, bo przecież to nie możliwe, aby przetrwała ten skok pod warstwę kołdry. Kiedy spojrzałam w lustro zauważyłam, że nic się nie zniszczyło ! No nie ! Przecież to nie jest możliwe ! Ale w sumie biedronkowa bohaterka to też nie jest za bardzo realistyczne. Zachichotałam i wdrapałam się na parapet. Otworzyłam okno i użyłam mojego magicznego Jo-Jo aby dotrzeć na czas. Mam nadzieję, że ta kępka kłaków będzie już tam na mnie czekała.

***

Kiedy dotarłam na miejsce ujrzałam przystojnego blondyna o zielonych, przenikliwych oczach. Ubrany był w szarą koszulę z czarną marynarką. Duży złoty dzwonek, pobrzękiwał poruszany przez wiatr. Z tyłu do paska spodni można było zauważyć długi czarny ogon owijający się wokół jego nóg. Zamarłam i poczułam jak cała moja twarz pokrywa się krwistą czerwienią. Już zamierzałam zawrócić, kiedy podniósł swój wzrok i spojrzał na mnie. Nie było już dla mnie ratunku. Jego oczy zaświeciły w ciemności, a źrenice znacznie się powiększyły. Uśmiechnął się figlarnie i ruszył w moją stronę. Czekałam, aż podejdzie. W każdej chwili byłam gotowa na ucieczkę...

Przepraszam, że tak rzadko wstawiam rozdziały i że są takie krótkie. Jezeli podoba Cię się to opowiadanie to nie zapomnij zostawić gwiazdki i komentarza ;)
Pozdrawiam wasza Lukrecja~

Witaj Kocurze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz