~ Rozdział 8 ~

11.9K 948 303
                                    

Biegłam...

Potykałam się...

O trupy...

Moich przyjaciół...

Moich rodziców...

Moich fanów...

Nie obroniłam ich...

Nie dałam im szansy na dalsze życie...

Zawiodłam ich...

Jestem za słaba...

Leży na środku ulicy...

Mój partner...

Mój przyjaciel...

Mój obrońca...

Czarny Kot...

Widzę blask...

Przemienia się...

To...

Adrien...

On...

Jest martwy...

Jak reszta...

A to wszystko...

Moja...

Wina...

Budzę się z wrzaskiem. To tylko sen Marinett. To tylko sen. Adrien żyje. Nie jest Czarnym Kotem. Nikt nie zginął. Nikt nie cierpi. I co najważniejsze to nie jest twoja wina.

- Marinett czy wszytsko w porządku ? Wyglądasz jakbyś miała zaraz zwymiotować.

Tak się czułam. I tak było, bo dosłownie kolacja stała mi w gardle. Pobiegłam czym prędzej do toalety i pochyliłam się nad muszlą klozetową w ostatniej chwili. Po całym zdarzeniu wróciłam z powrotem do łóżka.

- Marinett ?! Co się stało ?! Wszystko okey ?!

Oj. Tikki latała przerażona wokół mnie nie wiedząc co się stało. Bo...skąd ten koszmar ? Nie miałam koszmarów już od bardzo dawna, i na pewno nie takich. A więc co się zmieniło ? Spojrzałam na Tikki, która była roztrzęsiona. Nie chciałam jej zdenerwować.

- Tak Tikki. Wszystko w porządku.

- Ale dlaczego zwymiotowałaś ? Jesteś chora ?

- Spokojnie. Nic mi nie jest. Może po prostu wczoraj za dużo zjadłam, albo może coś się zepsuło.

- Ale przecież wczoraj jeszcze wszystko było okey.

- Ale dzisiaj nie jest okey, dobra ?!

- Marinett...

Spojrzałam na tą zatroskaną, małą mordkę, która martwiła się o mnie najbardziej ze wszystkich. Zależało mi na niej, bo ona jako jedyna zawsze mi pomaga. Nie odwraca się odemnie. Nie szydzi. Nie upokarza. Daje najlepsze rady. I co najważniejsze wiem, że nigdy mnie nie zostawi. A ja jak ostatnia kretynka się na nią drę, bo miałam koszmar. Jaka ze mnie przyjaciółka ? Powinnam ją przeprosić. Nie. Powinnam ją BŁAGAĆ o wybaczenie i dziękować, że zawsze jest przy mnie.

- Przepraszam Tikki. Po prostu źle się czuję. Ale tak to wszytko okey.

- Nic nie szkodzi Mari. A teraz poczekaj tu chwilkę, a ja pójdę ci zrobić gorącą herbatę z miętą i cytrynką. Zaraz wracam.

- Czekaj ! A jak ktoś Cię zobaczy ? 

- Spokojnie Mari. Twoi rodzice dawno wyszli. A ! Przypomniałam sobie ! Zostawili ci jakąś kartkę na stoliku kuchni. Przynieść ją ?

Witaj Kocurze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz