~ Rozdział 14 ~

10.7K 611 217
                                    


NOTKA NA DOLE !!!

- Nie masz patelni.

- Założymy się? Poproszę o nią czytelników. Oni na pewno mają.

- O-o.

Czułam jego dotyk.

Czułam jego oddech.

Czułam jego bicie serca.

Czułam...jak mnie przygniata.

Byłam zdecydowanie za blisko Czarnego Kota.

- Kocie zejdź ze mnie.

- Jeszcze chwila... - zamruczał i włożył swoją głowę w moje granatowe włosy wciągając ich przyjemny zapach. ( możesz tu sobie wstawić twój ulubiony zapach ;) // dop.autorki )

- Nie mogę oddychać. Duszę się! - próbowałam go nabrać na stary dobry numer z duszenością.

- Nie nabierzesz mnie Biedrona. Idź spać.

Mmm...chyba nie podziałało. Szkoda. Jednak nie zostanę sławną na cały świat aktorką.

- Kiedy ja nie chcę.

- To poleż chwilę. Dobrze ci to zrobi. I mi też. Więc przestań się wiercić.

- Wypuść mnie stąd! Chcę stąd wyjść!

Zaczęłam wiercić się na wszystkie strony. Najwyraźniej Czarnemu Kotu bardzo to przeszkadzało w jego "drzemce" bo zrezygnowany podniósł swoją łapę z mojego brzucha i przewrócił się na drugi bok dając mi znak żebym dała mu święty spokój i już sobie wreszcie poszła. Wstając szybko się ubrałam i zeszłam na dół do kuchni. (ubranie Mari możecie zobaczyć powyżej ~ dop. autorki)
Zaczęłam przygotowywać śniadanie. W pewnej chwili zauważyłam, że zapomniałam dodać roztopionej czekolady do środka naleśników! Zaczęłam w panice grzebać po szafkach kuchennych. Ale nic w nich nie znalazłam oprócz przeterminowanych płatków owsianych. Kiedy ja je wogóle kupiłam, bo jakoś sobie tego nie przypominam. Spojrzałam na datę. Ah...już wszystko jasne. Data spożycia minęła jakieś o pięć lat temu. Mmm...życzymy smacznego.

- Cholera. Muszę szybko zajść do sklepu zanim się obudzą. Co jak co ale czekolada i naleśniki to podstawa dobrej więzi rodzinnej i dobrego początku dnia.

Wzięłam portfel i napisałam długopisem na niewielkiej kartce, że idę do sklepu. Przyklejając ją do lodówki wyszłam z domu.

~~~ time skip~~~

- Miejmy nadzieję, że tyle czekolady wystarczy do naleśników. Hm...w sumie nie wiem po co kupiłam te truskawki? No cóż ale przecueż były na przecenie! Więc jak mogłam nie skorzystać z takiej okazji?! Ale jak ja mogłam zapomnieć o czekoladzie? No jak...

- Ludzie często zapominają o takich drobiazgach. To nasz natura.

Zamarłam. Z ciemnej uliczki wydobył się niski, nieprzyjemny głos. Znałam ten głos. Już pierwszego dnia bycia Biedronką miałam z nim do czynienia. Tak jak każdego kolejnego dnia. To był...

- Władca Ciem.

- Wow! Spostrzegawcza jesteś. Brawo Biedronko...och!...A może raczej Marinett, nie prawdaż?

Zza rogu wyszedł wysoki barczysty mężczyzna w fioletowym stroju. Jego maska pokrywała całą jego twarz. Ukłonił się lekko w moją stronę jakby chciał oddać mi należyty szacunek dla super bohaterki Paryża. Ale jego oczy mowiły co innego. Było w nich widać pogardę i triumf. Cieszył się, że nareszcie mnie dostał. Dałam się mu złapać w pułapkę, jak zwierzę.

Witaj Kocurze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz