~ Rozdział 4 ~

15.1K 891 278
                                    

Zaczełyśmy walczyć.

Nie poradzę sobie sama z tą Akumą ! Gdzie jest Czarny Kot ?! Widać, że mu się nie spieszy.

I wtedy go zobaczyłam.

Wszedł z impetem na dziedziniec szkolny i uśmiechnął się do mnie swoim zniewalającym uśmiechem, od którego przeszły mnie cudowne dreszcze rozkoszy...zaraz co ?! Co ja wygaduję ?!

- Czyżbyś potrzebowała pomocy księżniczko ? - zaśmiał się pod nosem.

Jak on mnie denerwuje. Ale urodę to on ma trzeba przyznać. Nie jedna dziewczyna by za nim poleciała.

- Nie Kocie. Jak widzisz świetnie sobie radzę z tą akumą. Możesz spokojnie dalej się pałętać po mieście. - odpowiedziałam kąśliwe na jego uwagę i wbiłam w niego rozzłoszczony wzrok. Gdyby wzrok mógł zabijać on leżałby już dawno głęboko pod ziemią, zakopany na końcu świata jak najdalej odemnie.

- Chyba jednak Ci pomogę księżniczko. Przecież bezemnie jesteś jak nieszczęśliwa połówka jabłka bez swojej drugiej, niewątpliwie przystojnej, inteligentnej i zabawnej części.

Uśmiechnął się seksownie i ruszył do ataku.

Po paru minutach Isabell leżała nieprzytomna, uwolniona od złej akumy. Podniosła się i zaczęła rozglądać nieprzytomnym wzrokiem.

- Gdzie ja jestem ?

Wytłumaczyłam jej wszytsko powoli i dokładnie. Dziewczyna wydawała się spokojna gdy tłumaczyłam jej co robiła. Zdziwiło mnie to, ale cóż nie wnikam. Najwyraźniej miała zwalone dzieciństwo skoro ją to nie zdziwiło. Żal dziewczyny.

- Dziękuję w takim razie Biedronko za ratunek.

- Nie ma za co, zawsze do usług.

Wstała i poszła w kierunku klasy.

- To co może gdzieś wypadniemy Biedronsiu ?

Odwróciłam się do szeroko uśmiechającego się kocura. Wzrokiem jeździł po moim ciele, aż w końcu zatrzymał się na moich oczach. Widziałam jak robi się cały czerwony na twarzy.

- Oczywiście jeżeli nie chcesz to...

- Chcę. To ,o ktorej się spotykamy?

Najwyraźniej nie spodziewał się takiej reakcji, bo przez chwilę stał zdumiony, wpatrując się we mnie wielkimi oczami.

- Eee... nooo...myślałem... abyśmyyy...poszli razem...yyyy...do...tego...nooo...

- Parku ?

- Tak ! Dokładnie ! To co o 22 pod piekarnią ?

- Eeee...wolałabym nie. Może pod hotelem Pana Burmistrza ?

- No okey jak chcesz. To do zobaczenia Biedronsiu.

Rzucił mi jeszcze przelotny uśmieszek i pobiegł. Uffff...pod piekarnią ? Serio ? Prawie bym wpadła ! Jak dobrze, że nie zapytał się dlaczego akurat nie tam. Co mnie podkusiło aby z nim pójść ? Co za dzień. Mam nadzieję, że dotrzyma obietnicy i przyjdzie. Wydawał się dość spłoszony kiedy się zgodziłam.

Hej !
Przepraszam, że tak późno wstawiam rozdziały ale no wiecie... szkoła. Jeżeli ci się podobalo to zostaw gwiazdkę ^-^ z chęcią czytam też komentarze od moich czytelników♡

Witaj Kocurze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz