Pod koniec lekcji wyszłam na dziedziniec czekając na Chata. W końcu go zobaczyłam. Szedł w moją stronę...znowu miałam chęć uciec jak na naszej "pierwszej randce " jako biedronka. Ale nie. Teraz nie jesteś biedronką. Teraz jesteś Marinett, która zaczęła czuć coś do Czarnego Kota...
- Witaj ponownie Kocurze.
- Witaj księżniczko.
- Mogę wiedzieć gdzie mnie ciągniesz ?
- Nope. To ma być niespodzianka.
Podał mi rękę a ja ułożyłam ją na właściwym miejscu. Nadal pasuje idealnie. Ale zaraz...jaka niesodzinka ?
- Dla mnie ?
- Tak.
- Po co ? Przecież nie mam urodzin ani nic takiego - zaczęłam się zastanawiać. Z tymi kocurami to nigdy nic nie wiadomo. Może odwali jakiś głupi pomysł...na przykład pamiętam jak kiedyś kupił mnóstwo balonów z moją podobizną. Noooo...to znaczy z podobizną biedronki. Ale niestety zrobił to podczas pikniku strzelnickiego. No i chyba wiadomo co się później stało. Balony plus strzały to nie najlepszy pomysł.
- No i ? To jest wyjątkowy prezent dla wyjątkowej dziewczyny. - powiedział z dumą. Mówił tak samo przy tych balonach. I jak to się skończyło ? Źle.
- Chat...nie przesadzaj.
- Ja przesadzam ? A widzisz tu jakieś roślinki słonko? - mrugnął do mnie.
- Bardzo śmieszne. Walnąłeś taki suchar, że aż mózg mi skisł.
- Do usług księżniczko.
Przeskakiwaliśmy nad budynkami z prędkością...czarnego kota. To znaczy on skakał na swoim kocimkiju a ja zwisałam na nim trzymając się kurczowo jego szyji. Co chwila jak to Chat robił różne fikołki i przewroty, przyprawiając mnie o silne mdłości, co się mogło bardzo źle skończyć dla mnie i dla jego stroju.
- Daleko jeszcze ?
- Nie, jesteśmy już dość blisko ale najpierw zajdźmy jeszcze do Twojego domu abyś mogła odłożyć plecak...
- Nie !
Chat spojrzał na mnie zdziwiony tym nagłym wybuchem. No tak. Przecież on nie wie, że moi rodzice nie wiedzą jeszcze gdzie ich kochana córka pałętała się wczoraj po Paryżu. Poza tym już widzę jakby zareagowali na wieść, że przyjaźnię się z Czarnym Kotem. Moi rodzice często potrafią być nieobliczalni.
- Co się stało ?
Nie mogę mu powiedzieć bo uzna mnie za nieodpowiedzialną małą dziewczynkę. Ale z drugiej strony nie mogłam go okłamać i muszę mu powiedzieć, bo i tak by się dowiedział. Wybrałam tą drugą opcję.
- No-nno bo moi rodzice nadal nie wiedzą...
- Czego nie wiedzą Marinett ?
- Gdzie się wczoraj podziewałam.
- Co ?! Nie powiedziałaś im nadal?! Przecież oni się musieli strasznie o Ciebie martwić !
- No wiem wiem. Dlatego zamierzam im to powiedzieć jak tylko tam dotrzemy. A ty w tym czasie posiedzieć sobie grzecznie przed piekarnią.
- Nie ma mowy. To ja im wszytsko wytłumaczę.
- Co ???!!! Chyba sobie żartujesz ! Nigdy w życiu się na to nie zgodzę ! Jeśli myślisz, że...
- Jesteśmy.
- Co ? Jak to ? Już ? O nie nie nie. Ty tu zostajesz i...
Zostałam całkowicie przez niego zignorowana bo wszedł szybko do piekarni. Gdy tylko zniknął mi z oczu zdałam sobie sprawę, że pewnie pójdzie porozmawiać z moim rodzicami! O nie ! Na moje nieszczęście Czarny Kot właśnie ich znalazł i zanim zdołałam mu przeszkodzić ten palant się przedstawił.
CZYTASZ
Witaj Kocurze...
Fanfiction( Narrator ) Co stanie się kiedy Czarny Kot zakocha się także w Marinett ?... (Marinett) - Ja plus Czarny Kot ? Nie ma mowy ! W życiu ! ( Czarny Kot ) - A moze jednak ? ^-^ ( Marinett ) - Nie ma mowy kocie Najwyższe odnotowania: #3 miejsce w opo...