Rozdział 5.

2.8K 279 12
                                    

Stella

Pozostała podróż minęła w ciszy, z czego byłam zadowolona. Wszyscy mieliśmy nad czym się rozmyślać – o mojej nagłej zmianie, ja dodatkowo zastanawiałam się jakie jest zadanie tej bransoletki, bo wątpię, żeby pojawiła się tu przypadkowo. Nie było to nic nadzwyczajnego. Srebrne sznureczek z zapięciem i dodatkowo jakiś kamień szlachetny, w kolorze takim samym jak obecny kolor moich oczu. Pomimo swej skromności, dawał powalający efekt. Nie powiedziałam o nim chłopakom, czułam, że to dotyczy mnie i ja muszę znaleźć jej zastosowanie.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce zobaczyłam ogromny teren, ogrodzony wysokim murem, nad którym znajdował się drut kolczasty. W centrum stał budynek przypominający Hogwart, nie znajduje innych porównań. Wokół było też kilka pomniejszych budynków, jak się dowiedziałam sale do ćwiczeń, areny, magazyny,... Dodatkowo była jeszcze ścianka wspinaczkowa, tor przeszkód, boiska, las, otaczający to wszystko, jezioro. To wszystko zrobiło na mnie takie wrażenie, że po wyjściu z samochodu, nie byłam w stanie się ruszyć. Tu miałam zamieszkać, przynajmniej na najbliższe 3 lata. Okazało się, że akurat w moim wieku trafia się do pierwszej klasy (mam 17 lat) , a nauczanie trwa przynajmniej 3 lata, jeśli jesteś przeciętnym uczniem, bo ciamajdy, mają zajęcia dokształcające, a Ci szczególnie uzdolnieni dodatkowe treningi rozwijające. Erick i Harry byli na drugim roku, a Chris na trzecim. Jednak po pierwszym roku pozostałe dwa roczniki mają zajęcia łączone, więc wszystkie lekcje związane z wychowaniem fizycznym mają razem.

- Co prawda dołączasz w trakcie roku szkolnego, ale na szczęście minęły dopiero 3 tygodnie, więc myślę, że poradzisz sobie z nadrobieniem materiału. –Odezwał się nowy głos. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam uśmiechniętą kobietę koło 35lat. – Jestem Alicia Smith i jestem dyrektorką tej szkoły.- Uśmiechnęłam się do niej.

- Miło mi panią poznać. Nazywam się Stella Hope Crowe. –Uśmiechnęła się szerzej o ile to możliwe.

- Dobrze. Zapraszam do mojego gabinetu. Całą czwórkę. –Przechodząc przez puste korytarze podziwiałam wszystko co się dało. Obrazy, rzeźby,... Wszystko było idealne. Naprzeciwko wejścia był obraz jakiejś dziewczyny. On szczególnie przykuł moją uwagę.

- To Katherina Castillo. Stworzyła obrońców, była jedynym jeźdźcem w historii. –Powiedział Chris z podziwem? Kiedy doszliśmy do gabinetu, kobieta pokazała mi ręką fotel, usiadłam na nim swobodnie. Chłopcy stanęli za mną.

- Były jakieś problemy ? –Zapytała się dyrektorka. W jej głosie słychać było szczerą troskę.

- Nie, żadnych problemów. –Odetchnęła zulgą. To dziwne, w jakim stopniu ufała uczniom.

- Cieszę się, ostatnio Alexander wzmożył swoje ataki. – Wzdrygnęła się. –Coś soę stało podczas podróży?

- Nie. –Odpowiedział bez wahania, czy nawet zająknięcia Harry.

- nie kłam. – Powiedziała kobieta. Spojrzałam na nią zdumiona. Skąd on to wiedziała??? Harry przeklął. Zwróciła się do mnie. – Nie powiedzieli Ci, że mam dar tak jak tu obecny Chris, czy chociażby Harry? –Pokręciłam przecząco głową. – No to umiem wyczuć czy dana osoba mówi prawdę czy nie. Dlatego nie próbuj mnie okłamać. – Pogroziła mi żartobliwie palcem.- No to co się stało??? – Chłopacy spojrzeli na mnie niepewnie. To było urocze, że nie chcieli mnie wydać, bo ich o to poprosiłam, chociaż dopiero co mnie poznali. Postanowiłam nie dręczyć ich i sama zaczęłam mówić.

- No to... Jak przejeżdżaliśmy przez granicę zmieniłam się. Znaczy mój wygląd uległ zmianie. Przedłużyły mi się włosy, oczy zmieniły barwę, itp. –Spojrzała na mnie zaintrygowana.

- No, no ciekawe, jeszcze nigdy...

- ... Nic takiego się nie wydarzyło. Tak wiem.- Spojrzała na mnie opiekuńczo.

- Dziękuję, że... - Znowu jej przerwałam.

-To nie wszystko. –Czułam, że mogę jej zaufać, tak samo jak i chłopakom. Mam nadzieję, że się nie pomyliłam. – Jest jeszcze to. – Pokazałam jej swój lewy nadgarstek z bransoletką. – To też się pojawiło i mam wrażenie, że nie zjawiło się ot tak sobie. – Złapała rękę i przyjrzała się bliżej biżuterii.

- Mi też się tak wydaje. – W końcu powiedziała. – Coś jeszcze?

- Tak. Swędzi mnie kark. – Roześmiała się i chyba chciała mnie podrapać, ale gdy tylko spojrzała na to miejsce wytrzeszczyła oczy i szepnęła. – To niemożliwe. –kazała nikomu nie mówić, dała mi plan lekcji, dała klucz do pokoju i wszystkie niezbędne informacje (w tym plan szkoły). Wychodząc z jej gabinetu usłyszałam jej ciche „zaczęło się", ale tak cicho, że nie byłam pewna czy się nie przesłyszałam.



******

Kolejny rozdział :D 10 gwiazdków i 5 komentarzy - piszę następny rozdział

~ nega_tywna


WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz