Rozdział 16.

2.3K 249 35
                                    

STELLA

Obudziło mnie coś co na mnie spadło. Jak się okazało nie coś tylko ktoś, a dokładniej Angie. Ann stała w moich drzwiach ze łzami w oczach.

- Boże, Ann co się stało? - Od razu rzuciłam się w jej kierunku.

- No bo to wszystko moja wina. To przeze mnie musiałaś walczyć ze smokiem, to przeze mnie mogłaś zginąć...

- Ejj nie płacz. - Przerwałam jej. - To nie twoja wina, że ciebie zaatakował. Przecież nie miałaś na to wpływu, prawda? - Niechętnie przytaknęła. - A poza tym dzięki tobie mam treningi ze starszą grupą, wyobraź sobie tych wszystkich przystojniaków. Oni tylko czekają na mnie. - Ann zachichotała. - No już wytrzyj swoje oczęta, bo dobrze wyszło. Żyję i mam się dobrze.

-A teraz piżama party! Żadnych chłopaków. Tylko my i Leonardo di Caprio, no może jeszcze  masa słodyczy. - Krzyknęła Angie.

- Nie może, tylko na pewno! Inaczej nie ma sensu. - Oburzyłam się.

- A ty tylko o jedzeniu. Pff. - Odprała dziewczyna.

- No a o czym innym? Tylko na nim można polegać!

- Odwołaj to! A my? - Krzyknęła i zaczęła mnie łaskotać. Tylko była jedna mała komplikacja i jej nie wyszło...

- Ejj oszukujesz!!!! Jak możesz nie mieć łaskotek? Jesteś jakaś dziwna! -Wzruszyłam ramionami. - Kto normalny na tym świecie nie ma łaskotek?!?

- Przestań już to tak przeżywać. Oglądamy, czy nie? - Niechętnie mi odpuściła i puściła Titanica. Położyłyśmy się we trójkę, z laptopem na moich kolanach, z popcornem i żelkami dookoła. Po 20 minutach (to że w tym samym momencie skończyło się jedzenie to tylko zbieg okoliczności) zasnęłam.


Obudziłam się o 6.30. Dziewczyny jeszcze spały. Najdelikatniej jak tylko mogłam wstałam, wzięłam ubrania i poszłam się umyć. Gotowa, ubrana w czarne porwane rurki i tshirt z napisem 'i don't want boys, boys want me', obudziłam przyjaciółki. Niechętnie sturlały się z łóżka i poszły do swoich pokoi, aby się przygotować. Dzisiaj mam na 9, dziewczyny tak samo, a jest dopiero 7.30. Spakowałam się i poszłam na śniadanie. Przecież posiłki to najważniejsza czynność w ciągu całego dnia. Nałożyłam sobie trochę owsianki z jabłkiem, wzięłam kanapkę z serem i szynką, a do szklanki nalałam sobie soku pomarańczowego. Mmmm pycha! Po chwili dołączyły do mnie dziewczyny.


< Kilka godzin później>


Po matmie, WOSie i angielskim musiałam odłączyć się od dziewczyn i pójść sama na trening walki z bronią. Parę minut temu byłam w pokoju, gdzie zostawiłam plecak z książkami i wzięłam torbę z niezbędnymi rzeczami i strojem. Spóźniona weszłam na halę. Miałam na sobie legginsy i krótki top nad brzuch. Wszystkie spojrzenia znalazły się na mnie. Od razu podszedł do mnie Chris, a zaraz za nim Erick i Harry.

- Pomyliłaś sale Stell. Teraz my mamy tu trening...

- Stell? Serio?

- Myślałem, że Emily nie pozwoli ci dzisiaj przyjść na trening. - Powiedział trener.

- Hahahaha no cóż, nie pozwoliła. - Uśmiechnęłam się zadziornie, nie zwracając uwagi na pozostałych uczniów.

- Hahahaha no cóż, będę miał przez ciebie kłopoty. - Pokręcił bezradnie głową.

- Spokojnie. Niech pan wszystko zwali na mnie.

- No i to mi się podoba. - Uśmiechnął się i mrugnął do mnie.

- Co? - Zapytał się Chris.

- A no tak zapomniałem wam powiedzieć. Panna Dowson dołącza do waszej grupy, więc radziłbym się wam postarać, bo głupio by było gdyby okazało się, że młodsza, drobna dziewczynka jest lepsza od dobrze zbudowanych chłopaków.

- No, no, no za co tak awansowałaś? - Zapytał się Erick śmiejąc.

- Nie no nic nie zrobiłam...

- Mówiąc nic, masz na myśli walkę ze smokiem? I dodatkowo wyjście z tego żywą. Przykro mi cała szkoła o tym mówi. Niektórzy twierdzą, że to tylko plotki, ale no cóż, wszyscy cię widzieli. - Powiedział Chris. Pokręciłam z politowaniem głowa.

- Samo tak wyszło, a teraz wszyscy się na mnie gapią jakbym nie wiadomo co zrobiła. Czuję się jakbym była jakąś wystawą w muzeum, albo nie to złe porównanie, bo mało osób patrzy na wystawy w muzeach. Bardziej jakbym była wielkim hamburgerem, a wszyscy nic nie jedli od tygodnia. - Wzdrygnęłam się. Chłopacy tylko wybuchli śmiechem.

- Proszę o ciszę. Rozgrzewać się, a nie gadać. Panna Dowson, pierwszy trening, a już nie może obyć się bez adoratorów. Zaraz uznam, że był to zły pomysł. Jak widać za bardzo rozprasza pani uwagę płci przeciwnej. - Po tych słowach Harry widocznie się oburzył.

- Chciałaby. - Ja z Chrisem i Erickiem tylko mocniej wybuchliśmy śmiechem. Trener na nas spojrzał i chyba uznał, że i tak nic nie poradzi, bo sobie odpuścił. Obrażony chłopak zaczął biegać w ramach rozgrzewki. Po chwili my także do niego dołączyliśmy.

********

Kolejny rozdział! 15 gwiazdek i 10 komentarzy - next!!!

~nega_tywna

WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz