Rozdział 22.

1.8K 168 18
                                    

Szłam po korytarzu najwolniej jak się dało. Zastanawiałam się dlaczego zostałam wezwana i do mojej głowy przychodziła tylko jedna myśl. Dostanie mi się za uwolnienie smoka. Jako, że nie chciało mi się słuchać długiego wywodu o tym jaka to jestem nieodpowiedzialna, i jak to mogło się źle skończyć, podziwiałam obrazy na ścianach. Uwierzcie, że było na co popatrzeć. Przechodziłam od jednego obrazu do drugiego. Przedstawiały różne postacie historyczny, sceny batalistyczne, fragmenty życia codziennego... Moją uwagę przyciągnął jeden na samym końcu korytarza, gdzie mało kto zagląda. Pokazywała scenę bawiących się dzieci, a w tle, wtopione w krajobraz leśny, namalowany był smok, który zdawał się obserwować ich poczynania. Niczym anioł stróż, który ciągle czuwa. Może autora poniosła wyobraźnia, jednak ja uważałam, że takie sytuacje mogły mieć miejsce. Uśmiechnęłam się do siebie. Gdzieś w środku zrobiło mi się ciepło.

Przeszłam na drugą stronę korytarza, tam widniał ogromny obraz, na którym przedstawiona była Katharine Castillo. Siedziała na smoku, który wznosił się coraz wyżej i wyżej. Dookoła kręciły się pozostałe smoki. Sama bohaterka miała zamknięte oczy i błogi wyraz twarzy. Jakby po wielu tygodniach męczarni, w końcu mogła znaleźć się w swoim żywiole. Była na oko 30letnią kobietą z czarnymi włosami. Jej smok był cały brązowy, z tego co czytałam w książkach nie należał do największych, ani najbardziej niebezpiecznych, ale ta kobieta zdołała na nim polecieć. Dla smoka pozwolenie, żeby ktoś usiadł na jego grzbiecie wymagało ogromnego zaufania i przełamania swoich przekonań. A co dopiero, żeby pozwolić człowiekowi kierować sobą... Pochłonięta myślami, nie zauważyłam, że już nie jestem sama.

- Taak idealna uczennica... Co ja z tobą mam? –Wzdrygnęłam się. No to mam przechlapane. Nie odwracaj się, nie odwracaj się, nie odwr... - Zdążyłam już omówić całą kwestię z Harrym, a ty nawet się nie pojawiłaś. Ale skąd ja wiedziałam, że tak będzie? –Czy mi się wydaje czy ona się uśmiecha. Oczywiście nie miałam pewności, przecież ciągle stałam do niej tyłem, swój wzrok zawieszając na płótnie. – Wolny duch, nieznający granic, nie dający się omamić. Nie jestem na ciebie zła za tego smoka, sama bym tak zrobiła, ale miałam związane ręce. Bycie dyrektorką ma swoje plusy, dodatkowe przywileje, aczkolwiek istnieją też minusy. –Tu pojawiła się chwila ciszy. - Miałam nadzieję, że tak postąpisz. Szczerze powiedziawszy byłabym zawiedziona gdyby tak się nie stało. Zawsze sprawiedliwa, obrończyni praw, jednakże znająca wartość każdego życia... - Nie sposób było zauważyć, że rzuca wyrywkami jakiegoś tekstu, nie miałam zielonego pojęcia o czym mówiła. Ona sama też nie okazywała chęci, żeby mi to tłumaczyć. Stałyśmy, więc w ciszy podziwiając dzieło nieznanego artysty. –Co widzisz? –Dopiero teraz spojrzałam na nią. Wydawała się pochłonięta malowidłem, chcąc nie chcąc zrobiłam to samo. Nie wiedziałam co miała na celu poprzez to pytanie, ale co mi szkodziło odpowiedzieć?

- Dwie postacie...

- I...?

- ...które związane są więzią, taką jaką mało kto może doświadczyć. Oparta na zaufaniu. Takim bezwarunkowym, takim jakim nam ludziom ciężko wyobrazić. Przedstawia nam możliwości, marzenia, pasję. Mówi o tym, że nasza niewiedza nie musi nas ograniczać. Chce pokazać jak może zakończyć się podjęcie ryzyka.

- A co z innymi skutkami? Tymi mniej pozytywnymi?

- Nie są istotne w takiej sytuacji. Jasne możemy stracić życie...

- Zakładasz najgorszy scenariusz, dlaczego?

- Żeby pokazać, że nawet ten najgorszy scenariusz będzie warty ryzyka. Co z tego, że w pewnym momencie po prostu zrezygnujemy? Prędzej czy później zginiemy.

- Optymistycznie.

- Jednak jeśli naprawdę nam zależało, nie uwolnimy się od tego, będziemy żyć w kajdanach przeszłości. Co z tego, że dłużej, jeśli ciągle będziemy zadręczać się, zastanawiać, a co jeśli zrobiłbym tak...? Nie powiem, wydaje mi się, że to będzie przynajmniej częściowo stracone życie. Skoro nie mamy nic, to co możemy stracić? Nawet jeśli będziemy ponosić porażki, to co z tego? Trzeba będzie wtedy wstać i spróbować ponownie, a wtedy za którymś razem w końcu się uda.

- Skąd to wiesz?

- Patrzę i widzę.

- Ładne stwierdzenie.

- Pani bez urazy, ale po prostu patrzy. Widzi pani to co chce zobaczyć.

- Dobra co mi umyka?

- Niech pani spojrzy na ręce i okolice obojczyka, ewentualnie miejsce tuż nad prawą brwią.

- Czy to...?

- To blizny. Symbolizujące porażki. Porażki, które nie spowodowały, że się poddała. Wręcz przeciwnie, po każdym razie wychodziła z większą wiedzą, przydatnymi umiejętnościami czy nową energią.

- Poddaję się. Skąd to wiesz?

- Przecież jej się udało, tak? – W tej chwili pani Johnson walnęła się wyprostowaną dłonią w czoło.

- Teraz już sobie przypomniałam czemu zostałam dyrektorką akademii, na humana to ja się nie nadawałam. Ja nie zwracałam na nią uwagi, byłam pochłonięta analizą obrazu. Wciągnęła mnie ta gra.

- A skoro na początku jej się nie udawało, ale osiągnęła cel, to znaczy, że coś się w niej zmieniło. A co do obrazu. Widzi pani jej wyraz twarzy? Jest szczęśliwy. Pozostałe smoki symbolizują również możliwości. Szansy dla innych ludzi. Oni też mogliby dokonać tego samego, gdyby wierzyli, że im się uda. Gdyby tylko zaryzykowali... Tak swoją drogą wie pani kto namalował ten obraz?

- Tak wiem.

- Teraz ja mam się bawić w tą niewiedzącą?

-Pomyśl. –Rozłożyłam bezradnie ramiona na boki.

- Święty Mikołaj?

- Coś ty się tak uczepiłaś tego utuczonego krasnala w czerwonym kubraku.

-Niech pani nie obraża Smętnego!

- Katharine Castillo.

- Co Katharine Castillo?

- Może patrzeć to ty umiesz, ale myśleć nie za bardzo. Ona namalowała ten obraz. – O kurczaki. Spojrzałam jeszcze raz na obraz z niedowierzaniem. Jaki on musiał być stary...

- Ma ponad tysiąc lat, ale trzyma się nieźle, pewnie dlatego, że włożyła w niego cząstkę magii. – Myślała na głos dyrektorka. –Dobra chodźmy do gabinetu. Mam nadzieję, że tym razem dotrzemy tam. – Poszłam za nią, nie zauważając małego napisu w samy rogu...


********************


Taaa ta piosenka na górze jest z Camp rock :') Dzisiaj 940 słów, ale to już drugi rozdział w tym tygodniu i szczerze powiedziawszy jestem z siebie dumna, że to napisałam xD 960 słów.


Gwiazdkujcie i komentujcie!

~Nega_tywna




WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz