Rozdział 18.

2.3K 227 4
                                    

STELLA

- Że co zrobiłaś? - Zapytał się Chris już trzeci raz pod rząd.

- No nie przeżywaj tego tak...

- Jak mam tego nie przeżywać? Walczyłaś z Harrym i jeszcze żyjesz!!! - Teraz uważam, że to był błąd, żeby powiedzieć o tym Chrisowi, Erickowi, Ann i Angie. Na początku zobaczyli, że coś się stało i zaczęli wypytywać, aż w końcu poddałam się i streściłam co się wydarzyło na treningu. Teraz uważam, że lepiej było nie mówić i znosić ich głupie pytania i domysły. Harry siedział milczący i zdawało się do niego nic nie docierać. Czasami tylko rzucał zdziwione spojrzenia w moim kierunku albo morderczym wzrokiem mierzył Chrisa.

- Dobra, wiecie co może ja już pójdę. Muszę odrobić lekcje. Tydzień temu kobieta z biologii zadała nam charakterystykę chorób układu oddechowego. - Odezwałam się. Nie dałam rady już dłużej tu siedzieć.

- Ale biologię masz dopiero we wtorek, a dzisiaj jest czwartek.... - Zauważył Erick. Zamknij się, idioto!

- No przecież wiem, ale wolę już teraz zrobić, żeby potem się nie czepiała... Tak by the way skąd ty znasz mój plan lekcji?- Wzruszył niedbale ramionami. - Dobra wolę chyba nie wiedzieć. - Wstałam i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Naprawdę muszę napisać tę pracę, ale na pewno nie w trybie natychmiastowym. Wzięłam, więc tylko jutrzejsze lekcje, szkicownik i poszłam do lasu. Szłam już 20 minut, aż w końcu dotarłam do celu. Nie wiedziałam dokąd idę, dopóki tam nie dotarłam. Znajdowałam się na polanie w środku lasu. Nikogo tu nie było. Spokojnie można było pomyśleć, oderwać się od hałasu, wszelakich rozmyślań na temat szkoły... Właśnie takiego miejsca potrzebowałam. Usiadłam pod rozłożystym drzewem. Oparłam się o pień i zamknęłam oczy. Wzięłam się za lekcje na następny dzień. W sumie musiałam tylko odrobić klasyfikację smoków. Otworzyłam zeszyt i podręcznik, a następnie przepisałam notatkę o smokach ognistych. No to tyle na dzisiaj. Wzięłam swój szkicownik i zaczęłam automatycznie szkicować. Linie zaczęły się powoli układać w całość. Wyszedł mi całkiem realistyczny szkic. Dopiero na końcu zauważyłam, że to oko smoka, tego samego z którym kilka dni temu walczyłam. W myślach właśnie odtwarzałam tamten dzień, a także szlachetne rysy wielkich "bestii". Kiedy w końcu oderwałam wzrok z obrazka, zaczęło się ściemniać. Super przegapiłam kolację! Wstałam i otrzepałam się ze ściółki i powolnym spacerkiem udałam się do pokoju. Otworzyłam drzwi, a to co zobaczyłam w środku omal nie sprawiło, że opuściłam torbę.

- Hej skarbie! Wiem, że tak działam na kobiety, możesz zrobić zdjęcie, na dłużej ci starczy. - Na te słowa prychnęłam.

- Wiesz co, Harry ? Właśnie zastanawiałam się jak to możliwe, że leci na ciebie tyle lasek. I jedyne co mi przyszło do głowy to, to że z litości. Bo to coś co nazywasz twarzą...

- Ha ha ha ha nie śmieszne. Coś ci nie wyszło. - Wywróciłam tylko oczami. Ten chłopak mnie tak denerwował, ale na szczęście on też już chyba był wyprowadzony z równowagi.

- Czyli co robisz w moim pokoju, bo raczej nie przyszedłeś tu irytować lokatorki.

- Nie no ... Po prostu chciałem sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku, bo nie przyszłaś na kolację - Przez moment wydawało mi się, że w jego oczach mignęła troska, ale mogło mi się wydawać jestem tak zmęczona. - A patrząc na ciebie, nie wyglądasz na taką, która opuściłaby choć jeden posiłek. - No dopiero teraz jest prawdziwy Harry, on miałby się martwić? Nie, on tylko nie odpuści żadnej okazji, żeby mi dogryźć. Ręką nakreślił wokół siebie teoretycznie wielki brzuch, który podobno miał imitować mój. No cóż nie wyszło mu. Kiedyś miałam kompleksy, ale to dawno i nie prawda. W tamtym okresie dużo ćwiczyłam, stosowałam diety i doprowadziłam się do poważnej niedowagi. Na szczęście miałam przy sobie przyjaciela, który wytłumaczył mi to, że wcześniej wyglądałam idealnie i pomógł mi. Teraz ciągle miałam niedowagę, ale taką lekką, taką w granicach normy. Pomimo że jadłam tyle ilu 2 chłopów w moim wieku. No cóż szybki metabolizm! Dzięki niemu mogę jeść ile chcę, a zostaję przy swojej wadze.

- Dzieki za twoją troskę, ale jak widzisz jeszcze żyję, pomimo ominiętego jednego posiłku. - Wzruszył ramionami. Wstał z mojego łóżka, a wychodząc rzucił w moim kierunku jabłko i butelkę wody.

- Uznałem, że może będziesz głodna. - I wyszedł, a ja gapiłam się na drzwi. Czy on był właśnie miły? Musiało mi się wydawać. Muszę się położyć spać. Wzięłam swoją piżamę, umyłam się i położyłam się do łóżka. Niemal od razu zasnęłam.

********

Hej hej!!! Przepraszam za nieobecność, ale szkoła wystawianie ocen, sprawy rodzinne... Mam nadzieję, ża rozumiecie. Jeszcze dzisiaj postaram się dodać następny rozdział! Póki co gwaizdkujcie i komentujcie to szybciej wstawię!!!

~nega_tywna

WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz