Rozdział 21.

1.7K 178 22
                                    

Po szybkim prysznicu i zmienieniu ubrań na coś bardziej... ognioodpornego, ruszyłam na wielką arenę. Smok już na mnie czekał. Istota była cała obwiązana, na skrzydłach miała założone specjalne zabezpieczenia, które uniemożliwiały odlecenie. Niestety były one niezbyt humanitarnym sposobem. Przy każdym ruchu kolce wbijały się w skórę, przebijając po drodze jego ochronny pancerz. Przez to smok cierpiał.

Widziałam to doskonale, patrząc na jego czarne tęczówki. Bez wahania chwyciłam swoją bransoletkę, która od razu zmieniła się w śmiertelne ostrze. To utwierdziło mnie w moim przypuszczeniu- to właśnie tak należało postąpić. Pewnym, sprężystym krokiem zbliżyłam się do smoka. Jednak nie przemyślałam tego. Bestia przeraziła się. Pewnie sądziła, że zamierzam ją zabić. Spojrzałam prosto w jego oczy. Próbowałam przekazać mu wszystko w jednym spojrzeniu. Jeszcze chwilę się szamotał. Nie wiem co zobaczył, ale poskutkowało. Spokojnie pochylił łeb, ugiął nogi i po chwili cały już leżał na ziemi.

Zaczęłam nucić jakąś melodię. Jestem pewna, że nigdy jej nie słyszałam, ale miałam wrażenie jakby była częścią mnie. Krok za krokiem, metr po metrze... Znalazłam się na jego grzbiecie. Poruszył się niespokojnie, ale kiedy mruknęłam atest es hommune Ti atiope zastygł w bezruchu. Nie miałam zielonego pojęcia co te słowa znaczą, ani czemu je powiedziałam. Po prostu same cisnęły mi się na usta. Przyszły szybko i naturalnie, jakby dzień w dzień je powtarzałam.

Przecięłam pierwszy węzeł umożliwiając mu poruszanie prawą częścią ciała. Może nie było to za dobrze przemyślane, w końcu nie mam szans z 4 metrową bestią, sam na sam. Mimo wszystko nie zaprzestałam. Przecięłam drugi sznur. Teraz zostały 3 łańcuchy i to coś na skrzydłach.

 Nagle rozbrzmiał alarm. To nie wróżyło niczego dobrego. Akademia została zaatakowany. Nie miałam zielonego pojęcia przez kogo, ani dlaczego... Musiałam się pospieszyć. Mój towarzysz jednak postanowił mi w tym przeszkodzić. Spłoszony nagłym i głośnym dźwiękiem wykonał szybki manewr, przez co zleciałam twarzą prosto na ziemię. Nie zamierzałam się poddać. Miałam coraz mniej czasu. I zrobiłam najgłupszą rzecz jaką mogłam. Jak najszybciej pobiegłam do boku smoka. Ten potraktował to jako atak na swoją osobę i wyszczerzył ostre zębiska. Nie zwracając na to uwagi, skoczyłam i przecięłam ostatnie zabezpieczenia. W tym samym momencie na arenę wtargnęło 3 przeciwników. Wyglądali przerażająco. Ich przedramiona były całe pokryte tatuażami.

- Leć! – Krzyczałam do smoka. On nadal jednak stał w miejscu. Wojownicy dopiero teraz zwrócili uwagę na to, że nie są sami. Stali chwilę w szoku. Nie spodziewali się, że spotkają tu kogokolwiek, a co dopiero nastolatkę ze smokiem. Wiedziałam, że ich stan nie potrwa długo, dlatego zawołałam.

- Ect piouse nione dirce!!!! - Schylił łeb. – No nie żartuj, ratuj się !!!! Już! Masz szansę! – On mimo wszystko nadal stał. – EXT UTRIN ESQINN NAN DIRCE!!!!!!!!! –Te słowa znowu same wypadły z moich ust. Nie miałam nic przeciwko o ile poskutkują tym, że smok odleci.

To podziałało, natychmiast rozłożył skrzydła, niestety miał je poranione, na tyle mocno, że nie dało się na nich lecieć bez ciągłego bólu. Zanuciłam, więc inną melodię niż na początku. Ta była naładowana energią. Podobną do niczego innego. Moje włosy zaczęły się unosić, zerwał się wiatr, a po chwili po krwi nie było śladu. Smok wdzięcznie zaryczał i już znalazł się w powietrzu. Kiedy już znikał na horyzoncie, wydał z siebie jeszcze inny dzwięk. Nie miałam zielonego pojęcia co znaczył, ale przeczuwałam, że to zapowiedz czegoś większego, czegoś co już niedługo ma się wydarzyć. Przez chwilę delektowałam się jeszcze jego brzmieniem w mojej głowie, po chwili jednak oprzytomniałam. Miałam za sobą trójkę po zęby uzbrojonych mężczyzn. Nie trzeba być wybitnym strategiem, żeby wiedzieć, że jedna niewyszkolona dziewczynka na trzech zawodowych prawdopodobnie zabójców nie ma szans. Jednak oni zamiast zaatakować, szeptali między sobą. Po chwili spojrzeli na mnie z mieszanką uczuć w oczach. Było tam zdezorientowanie, pewnego rodzaju niedowierzanie, jednak przeważało samozadowolenie. Nie wiem czemu, ale przeraziło mnie to. Po chwili po prostu rozpłynęli się w powietrzu. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. To była moja ostatnia myśl, przed tym jak zemdlałam.


- Tu jest!!! -Krzyczał znajomy głos. Zaraz czy to Harry? Starałam się uchylić chociaż jedną powiekę.

- Bogu, dzięki!

- Czy ona zawsze musi nas tak straszyć?! -Wykrzyczał nie kto inny jak Erick. Skrzywiłam się, za głośno. Po tym zdaniu po raz kolejny odpłynęłam. 


- Gdzie ona jest? - Czy to jest Angie?

- Tu leży. -Odpowiedział jej Erick.

- Ciiicho. -Uciszył ją Chris.

- Czy ty mnie uciszasz? -Zapytała troszku rozzłoszczona dziewczyna. Zaczęli się kłócić. No świetnie. Jak w starym dobrym małżeństwie.

- Możecie przestać? -Wychrypiałam. Mój głos brzmiał... strasznie. Jakbym dzień wcześniej dawała jakiś heavy metalowy koncert i przez 3 godziny się darła na całe gardło.  Natychmiast wszyscy ucichli. Miałam wrażenie, że nawet wstrzymali oddech.

- Ty żyjesz! -Wykrzyczała Ann. A ona skąd tu się wzięła? No nieźle, czyżbyśmy mieli całą ekipę w komplecie? Odchrząknęłam, żeby tym razem brzmieć jak człowiek.

- Z tego co mi wiadomo, to jeszcze tak. -Odpowiedziałam szczerząc się do przyjaciół jak głupia. Od razu podniosłam się i wyskoczyłam z łóżka. No dobra może przesadziłam do skoku było daleko, ale po chwili stałam na własnych nogach. Dodatkowo dość stabilnie. Czułam się świetnie. Jakby coś zmieniło się w moim życiu.

- Czyś ty zgłupiała? -Zapytał Harry. Spojrzałam na niego pytająco. - Jeszcze przed chwilą leżałaś nieprzytomna. -Jak się okazało nie tylko ja byłam zdziwiona jego pytaniem.

- Czy ty się o nią martwisz? - Zapytał retorycznie Erick. Chłopak pokręcił rozzłoszczony głową. Postanowiłam uniknąć niemiłej wymiany zdań i powiedziałam:

- Wystarczająco się należałam. Wypoczęłam, mam nadmiar energii. Która godzina?

- Piętnasta.

- No to zleciało. Trzy godziny życia zmarnowane, trzeba to nadrobić. -Miałam zamiar pójść do pokoju, ale przeszkodziła mi Angie.

- Skoro już śmigasz. -Pokręciła zrezygnowana głową, jakby niezadowolona z tego faktu. -To idziemy na apel. Obecność jest obowiązkowa, chyba że leży się w łóżku po omdleniu... -Jeśli myślała, że tym mnie zatrzyma w pokoju szpitalnym, to się pomyliła.

- No to nie wypada się spóźnić... -I energicznym krokiem ruszyłam do auli, gdzie prawdopodobnie wygłaszała swoją mowę dyrektorką. Trafiliśmy akurat w samym środku.

-... nie było to realne zagrożenie, jednak nie możemy go ignorować. Tym razem nie mieli za zadanie zabijać, po prostu nas nastraszyć, sprawdzić pewne swoje podejrzenia. -W tym momencie wyraźnie spojrzała na mnie. Nie zrozumiałam jej przekazu. - Mieli za zadanie przypomnieć nam, że nie jesteśmy sami, że nie możemy ich ignorować. Na szczęście nie było ofiar śmiertelnych. Niestety kilku uczniów poniosło rany, również nasz historyk odniósł obrażenia, dlatego jego lekcje zostają odwołane. Proszę was o szczególne przykładanie się do treningów, może wam się to przydać w najbliższej przyszłości. To na tyle możecie się rozejść. Życzę wszystkim miłego popołudnia.

Wszyscy zaczęli zmierzać w kierunku wyjścia, ja również. Niestety nie dane mi było za daleko zawędrować, bo ktoś chwycił za moje ramię. Podniosłam wzrok i ujrzałam nikogo innego jak naszego trenera. Uśmiechnął się do mnie i na ucho wyszeptał, że pani dyrektor oczekuje mnie w swoim gabinecie. Po tym zniknął w tłumie. Zdążyłam jeszcze wyłapać kątem oka, że podszedł do Harrego i mu też coś powiedział. Chłopak patrzył na niego zdezorientowany, jednak po chwili skinął głową. Po czym odwrócił głowę w moją stronę. No to zapowiada się długa rozmowa. Spokojnym krokiem ruszyłam do dyrektorki. Przecież mam czas, nigdzie się nie pali, chciałam jeszcze nacieszyć się niewiedzą. Czułam, że to co usłyszę może mi namieszać trochę w moim światopoglądzie...


***********************

Przepraszam, że takie przerwy między rozdziałami, ale mam nawał obowiązków, myślałam, że teraz trochę się uspokoi, ale się myliłam... Dobra nie będę się żalić pod rozdziałem xD 1231 słów bez notki! Może nie najdłuższy, ale dość przyzwoitych rozmiarów. Przynajmniej tak sądzę. Jeśli znajdziecie jakieś błędy to piszcie, od razu poprawię.... Miłego czytania!

Gwiazdkujcie i komentujcie to motywuje! No dobra u mnie nie widać, ale naprawdę, gdyby nie komentarze możliwe, że już bym w ogóle nie pisała, tak więc... Poproszę ;)

~nega_tywna

WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz