Rozdział XXXII

4.6K 250 9
                                    

Chodziłam po mieście jakąś godzinę. Kiedy wychodziłam z kawiarni w której przed chwilą jadłam ciasto usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjęłam telefon z torby i włączyłam go. Wiadomość była od Luke'a

Od Luke: Stacy nieważ się nikomu mówić o ciąży. Szczególnie Alice chce mieć pewność że to moje. Kiedy ostatnio byliśmy razem?

Kiedy przeczytałam wiadomość zrozumiałam że wszystko co było dla mnie ważne rozpadło się już. Moje serce to jedynie małe kawałeczki

Do Luke: Zły numer Luke

Odpisałam mu ponieważ w sumie nie wiem.

Do Greg: Przepraszam

Napisałam jeszcze ostatniego SMS i ruszyłam w stronę sklepu. Po jakiś pięciu minutach byłam w sklepie. Podeszłam do kasy bo nie było nikogo

-Dzień dobry poproszę żyletke-uśmiechnełam się miło

-Prosze-podała mi bez żadnych pytań. Popatrzyła tylko dziwnie. Ja nawet nie płakałam po tym SMS bo nie umiałam. Nie miałam czym. Wszystko we mnie było puste jak studnia. Wyszłam ze sklepu i udałam się na odosobnioną część plaży. Nikt tam nie przychodzi więc dla mnie to dobrze.

Usiadłam na klifie i myślałam o każdej przygodzie którą miałam. Nie żałowałam niczego. Po moich przemyśleniach wyjełam z torebki żyletke i podciełam sobie żyły. Po moim policzku spłynęła samotna łza, ostatnia już. Możecie myśleć że to głupie: chłopak zdradził to czas na śmierć ale to chodzi o coś innego. W moim życiu ja zostałam sama, każdy ma swoje życie, moja matka ma mnie gdzieś. Wiem że zawsze są chłopaki ale ja jestem sama z całym życiem. Nie mogą mi obiecać że zawsze będą bo nie wiedzą tego. Ja wiem że nikogo ze mną nie będzie kiedy będe potrzebowała

Pov Greg

Alice wyszła z domu jakaś godzinę temu i jeszcze nie wraca. Nie wiem co o tym sądzić. Siedzimy razem z chłopakami w salonie i oglądamy film aż nagle słyszymy tylko jak Luke się drże. Nie bardzo nas to obchodzi ale dobra. Po chwili dostaje SMS od Alice

Od Alice: Przepraszam

Nic nie mówię tylko myślę nad tym SMS. Za to ona przeprasza?
Chwilę później do pokoju wpada Luke

-Wiecie gdzie jest Alice?-pyta szybko

-Nie a co?-pyta Peter

-No bo...-patrzy na telefon a Peter mu go wyrywa i czyta na głos

-Stacy nieważ się nikomu nic mówić o ciąży. Szczególnie Alice chce mieć pewność że to moje. Kiedy ostatnio byliśmy razem?
-Zły numer Luke

Kiedy skończył to czytać ja już wiem o co jej chodziło z tym przepraszam. Ona chce się zabić.

-Jak ty mogłeś jej to zrobić?!-krzyczy na niego Sean a ja patrzę tępo w ścianę i myślę gdzie może być?

-To...Ja...Nie wiem-szepcze cicho

-Gratulacje-uśmiecham się fałszywie pomimo że to mój brat

-Co?-patrzy na mnie

-Gówno-sycze w jego stronę-Ash musisz mi pomóc

-Ok z czym?-pyta się chłopak

-Z Alice-odpowiadam

-Jak to?-pyta zdezorientowany

-Musisz mi pomóc ją znaleźć-mówię szybko i każe mu wstać

-Jadę z wami-odzywa się Luke

-Nie-sycze do niego

-Chodź-mówię do Asha i wychodzimy. Jedziemy na plażę bo myślę że tam może być

-Co jest?-pyta się chłopak

-Alice chce się zabić-mówię po chwili

-Nie-odzywa się

-Tak jedziemy na plażę

Po 10 minutach byliśmy już na plaży. Powiedziałem Ashowi gdzie ma szukać i pobiegł. Ja poszedłem w drugą stronę. Ashton pobiegł na klif. Chwilę chodzę i słyszę jak ktoś krzyczy. Na plaży nikogo nie ma więc wiem że to Ash. Biegnę szybko do niego. Kiedy podbiegam widzę Alice która leży głową na kolanach chłopaka a z jej nadgarstków leje się krew

-Bierz ją i chodź!-krzyczę a on bierze dziewczynę na rece i niesie do samochodu

Szybko jadę samochodem. Na pewno łamie już kilkanaście zakazów ale mam to gdzieś. Aby tylko Alice była cała. 15 minut później jesteśmy już pod szpitalem, szybko z chłopakiem idziemy do środka. Od razu do nas podbiega pielęgniarka z lekarzem i zabierają dziewczynę ponieważ straciła dużo krwi

Siedzimy tu już jakąś godzinę i nic. Nie mogę sobie tego wyobrazić że chciała się zabić. Nigdy tak nie myślała i nagle teraz. Kurwa jak zawsze Luke wszystko spieprzy a ona tylko cierpi bo go kocha. Wreszcie lekarz wyszedł

-Panie doktorze co z nią?-spytałem się

-A Pan to?

-Jej brat-szybko powiedziałem

-Straciła dużo krwi. Wszystko jest już pod kontrolą trafił Pan bo jeszcze chwila i po niej.Obudzi się jutro najpóźniej pojutrze-powiedział w końcu

-To dobrze-odetchnąłem z ulgą

-Teraz możecie iść bo i tak to nic nie da-powiedział lekarz

-Dobrze dziękuję-razem z Ashem wyszliśmy już ze szpitala

Jakieś 20 minut później byliśmy w domu. Weszliśmy do salonu a tam wszyscy siedzieli no prócz Luke'a. Kiedy tylko prekroczyłem próg każdy się na mnie patrzył

-No i co tam?-spytał się Peter

-Alice jest w szpitalu-odpowiedziałem po chwili ciszy

-Jak to w szpitalu?-usłyszałem głos za mną więc się odwróciłem. Tam stał Luke i patrzył na mnie

-Takto podcieła sobie żyły. W porę byliśmy z Ashem bo raczej już jej by nie było!-krzynołem na niego

-Przep...-nie dałem mu skończyć

-Myślisz że to coś zmieni Luke? Nie to nic nie zmieni, Alice nie pojawi się tutaj uśmiechnięta jak zawsze, nie zacznie się śmiać z byle powodu. Pomimo tego że jesteś moim bratem mam ochotę odstrzelić Ci łeb bo skrzywdziłeś ją do tego stopnia że nie wiadomo czy w ogóle kiedykolwiek będzie się uśmiechać!-wykrzyczałem całą prawdę

-Myślisz że tego chciałem?-spytał z bólem w oczach

-Nie wiem co chciałeś a co nie ale to ty doprowadziłeś ją do tego stanu. To przez Ciebie leży w szpitalu bo tobie zachciało się pieprzyć z jakąś laską kiedy byłeś z Alice. Zraniłeś ją już wiele razy a i tak zawsze Ci wybaczała bo Cię kocha do tego stopnia że nie może żyć. Tym razem Luke nie licz że tak łatwo Ci wybaczy bo dobrze wiesz że to nieprawda-po tych słowach wyszedłem z domu. Ostanie co widziałem to ból w jego oczach. Nie mogłem tam zostać więc pojechałem do mojej narzeczonej

Hej
Taki dziś smutny rozdział
Mam nadzieję że nadal wam się podoba
Dziękuję za wszystko i do następnego

Another FightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz