11

4.2K 283 170
                                    

Jimin:

Koncert to taki miły czas w życiu idola, kiedy może się cieszyć z tego, kim jest. Stojąc na scenie i widząc te wszystkie twarze ludzi, którzy są tutaj dla ciebie, czujesz coś, co jest nie do opisania, nawet najpiękniejszymi słowami. A jeśli razem z tobą są twoi przyjaciele, masz namiastkę raju, a wszystkie zmartwienia na te kilka godzin odchodzą w zapomnienie. Tak przynajmniej było jeszcze na ostatnim koncercie. A teraz?

W tak krótkim czasie wszystko wywróciło się do góry nogami. Już nie byłem ja i reszta BTS. Teraz razem ze mną tańczyli i śpiewali nie tylko przyjaciele, ale mój chłopak, eksmiłość oraz były przyjaciel. Wszystko się tak bardzo skomplikowało...

O tym wszystkim myślałem w drodze powrotnej do Korei. Tym razem usiadłem razem z Hobi'm, by po pierwsze nie wzbudzać jeszcze większych podejrzeń, które prawdopodobnie zaprzątały głowę najstarszego hyung'a, a po drugie, by dać sobie czas właśnie na te przemyślenia. Przy Yoongi'm to było niemożliwe. Skupiałem się ciągle na jego twarzy, marząc o kolejnym pocałunku, jego dłoniach na moim ciele... Czyli o wszystkim, co nie pozwalało mi się skupić.

Najbardziej jednak martwiła mnie nadal kwestia V. Mój rówieśnik był ważnym elementem mojego życia. A teraz go straciłem. Ale czy byłem na niego zły? No właśnie nie bardzo. Bo czy tak naprawdę zrobił coś złego? Owszem, pocałował Sugę. Tak, próbował mnie z nim skłócić. Ale czy mam prawo go osądzać? Jeśli naprawdę kochał mojego chłopaka, to mogłem mu jedynie współczuć niespełnionej miłości. A jeśli za tym kryło się coś innego? Jeśli... Jeśli to Jungkook go prosił, by wszedł między nas?

Przestań Jimin, maknae to nie obchodzi. Nigdy nie byłeś dla niego kimś więcej niż kumplem z zespołu. Po prostu lubisz sobie wmawiać, że było inaczej.

Westchnąłem do swoich myśli.

Czyż nie jestem generatorem problemów tego zespołu?


Taehyung:

Po wspólnie spędzonej nocy nie mieliśmy z Jungkook'iem za wiele do powiedzenia sobie nawzajem. Rano, gdy już się obudził powiedziałem tylko ,,Dzień dobry mój Jungkookie" i pocałowałem go w nosek z uśmiechem. O ile takie gesty były dla nas normalne, o tyle teraz nabrały one nowego znaczenia. To już nie były przyjacielskie relacje.

Ciekawe, czy dla króliczka też...

Przez cały dzień martwiłem się o niego i pilnowałem, by jego uszkodzony brzuch znosił jak najmniejsze obciążenie. Noc również spędziliśmy razem. Gdy Park nas zobaczył powiedział tylko, że pójdzie spać do Namjoon'a. Nie skomentowaliśmy tego, on zresztą też nie. Ale... Wydaje mi się, że zasługuje na przeprosiny. Mimo wszystko wyrządziłem mu krzywdę. A nie chciałem, by mój przyjaciel był smutny. Postanowiłem z nim porozmawiać, gdy tylko nadarzy się do tego okazja. Teraz jednak skupiałem się na moim Kookie'm zapewniając go na każdym kroku, że go kocham. W ten sposób radziłem sobie z ogromem uczuć, którymi go darzyłem.

Szansa na rozmowę z Jimin'em dostałem już kilka dni po powrocie z Japonii. Byłem w Big Hit, bo Jungkookie chciał poćwiczyć choreografię do ,,Dope" twierdząc, że nadal nie wychodzi mu ona najlepiej, choć to raczej jego perfekcjonistyczne zapędy go w tym utwierdzały, a nie racjonalne myślenie. Nie lubiłem go zostawiać teraz samego, ale musiałem udać się do toalety. W drodze powrotnej minąłem Yoongi'ego, który wychodził właśnie ze studio. W tej krótkiej chwili zdążyłem zauważyć czerwone włosy w środku pomieszczenia. Czyli Jimin tam był. Sam. Idealna okazja do rozmowy, bo przez ostatnie dni ciągle spędzałem czas z Kookie'm, a on z Sugą. Poczekałem, by hyung oddalił się z korytarza udając, że zaciekawił mnie plakat na ścianie, po czym wszedłem do środka.

eternal flame ㅐ Min Yoongi x Park JiminWhere stories live. Discover now