Yoongi:
Na szczęście, tuż po wyjściu z dormu, zdołałem się w miarę opanować, zaraz udając do pobliskiej apteki, by zakupić te witaminy i jak najszybciej wrócić do Jimin'a. Powinienem od razu za nim pójść, jednak mimo wszystko wolałem ochłonąć, co udało się dopiero na chłodnym powietrzu.
Podczas stania w kolejce, zdążyłem przekląć się w myślach setki razy. Na pewno go wystraszyłem, a teraz ciężko mu będzie zastosować się do moich zaleceń odnośnie jedzenia. Czasami byłem naprawdę słabym chłopakiem, szczególnie podczas takich sytuacji. I coraz częściej zastanawiałem się czy jestem dla niego odpowiedni.
Znowu się dołujesz z samego rana, Yoongi. Kup to i wracaj do dormu, na pewno Jimin nie będzie na ciebie zły.
Moje przemyślenia przerwała farmaceutka, która szybko sprzedała mi potrzebne leki, na szczęście nie prosząc o żadne autografy, dzięki czemu zaraz opuściłem tę aptekę, zmierzając z powrotem do dormu. I zanim zacząłem narzekać na tłumy o tak wczesnej porze, poczułem w kieszeni wibracje. Zawahałem się, widząc na wyświetlaczu numer Taehyung'a. Czy to dziecko wymyśliło mi kolejny problem do kolekcji? Zapewne tak, inaczej by nie dzwonił.
- Ha... - zacząłem, jednak Kim nie dał mi dojść do słowa, sprawiając, że stanąłem w jednej chwili, prawie wypuszczając ten telefon z ręki.
- Taehyung, jesteś tego absolutnie pewien? – zapytałem po kilku sekundach ciszy i wpatrywania się w pusty chodnik przede mną. Wiedziałem, że jeśli Park'owi coś się stało, to tylko i wyłącznie moja wina. – Zaraz tam będę, obudź Seokjin'a jeżeli możesz... jest przy tobie Jungkook? Uniesie Jimin'a, prawda? Ubierzcie się szybko, bo nie mamy czasu.
Rozłączyłem się po tych słowach, szybko układając jakiś plan i puszczając się pędem w stronę dormu. Starałem się pozbyć wszystkich negatywnych myśli, nasuwanych przez mój mózg, jednak w obecnej chwili było to niemożliwe.
Wyląduje w szpitalu, do tego przez ciebie! Jak mogłeś go tak zaniedbać?!
Miałem tylko nadzieję, że Taehyung trochę dramatyzował, chociaż po przybyciu na miejsce i ujrzeniu Park'a leżącego w łóżku i prawie zlewającego się ze śnieżnobiałą pościelą, nogi zaczęły się pode mną uginać.
Yoongi, spokojnie, musisz być silny, dla niego.
Rzuciłem siatkę z lekami na sąsiednie łóżku, przysiadając na tym Jimin'a i sprawdzając jego stan. Taehyung mówił prawdę, dlatego nie mieliśmy czasu do stracenia.
- Przepraszam, Jiminnie – wyszeptałem jeszcze, zanim wstałem i rzuciłem się biegiem do swojego pokoju. – Jedziemy do szpitala, teraz, szybko, proszę, hyung. – Zacząłem nieco panikować, ciągnąc Seokjin'a do wyjścia. Wiedziałem, że ja nie będę w stanie prowadzić, dlatego był mi do tego potrzebny. – Nie wybaczę sobie, jeśli cokolwiek mu się stanie, hyung – dodałem, jak tylko wkroczyliśmy do pokoju Taehyung'a, Hoseok'a i Jimin'a. Zazwyczaj starałem się nie okazywać takich emocji, jednak teraz nie potrafiłem. Życie najważniejszej dla mnie osoby było poważnie zagrożone, przez co starałem się zmusić cały świat do współpracy ze mną.
Taehyung:
Powinienem zachować spokój, panika w takich sytuacjach nie była wskazana, ale kto by się nie przejął, gdyby przyjaciel leżał w takim stanie tuż pod twoim nosem?!
- Jestem pewien! Hyung, ratuj!
Słuchałem uważnie poleceń, starając się zapamiętać jak najwięcej. Kiwałem głową bardziej do siebie niż rozmówcy, w końcu mnie nie widział.
YOU ARE READING
eternal flame ㅐ Min Yoongi x Park Jimin
Fanfictionautorzy: Avangeee, KaKaSzczur Ostrzeżenie! Czytelnicy poniżej 18. roku życia proszeni o opuszczenie tej strony z racji cudów, które będą tu miały miejsce. Serio, to grozi eksplozją mózgu... Autorki nie odpowiadają za uszczerbki na zdrowiu. Drogi Czy...