28

1.9K 190 65
                                    

Jungkook:

Od czasu pobytu Jimin'a w szpitalu, zacząłem bardziej o siebie dbać. Również hyungom przypominałem o posiłkach, czy też braniu witamin, nie chcąc, aby którykolwiek z nich znalazł się w tym okropnym miejscu. Dręczyły mnie dziwne wyrzuty sumienia, szczególnie kiedy rozmawiałem z czerwonowłosym. Nie rozumiałem ich, wiedząc, że ostatnio nie zrobiłem niczego głupiego. Z Tae wszystko się układało, chociaż już nie przesiadywaliśmy ze sobą długich godzin, całując się i przytulając, kiedy żadnych hyungów nie było w pobliżu, to mimo wszystko nadal byliśmy szczęśliwi. Kim spędzał też czas z Jimin'em, dzięki czemu mogłem zająć się sobą i swoją muzyką. Pasował mi taki układ, ale przez to nadal nie rozumiałem co mnie dręczy.

Podczas pierwszej nocy w Tajlandii, nie mogłem spać, nawet ciepły Taetae obok mnie, nie potrafił mnie uspokoić i zmusić do pójścia w jego ślady. Zamiast tego, postanowiłem wyrwać się z pokoju, zakładając ówcześnie szarą bluzę mojego chłopaka, którą ostatnio sobie przywłaszczyłem i udać się na dach.

Ostatnie noce były naprawdę chłodne, w czym utwierdziła mnie temperatura panująca na zewnątrz, kiedy już trafiłem na jeden z kominów, wpatrując się w niebo i analizując ostatnie wydarzenia.

Niestety, przy powrocie do wczorajszego popołudnia, ktoś przerwał mi te rozważania, popychając gwałtownie drzwi prowadzące na ten dach i prawie od razu dopadając krawędzi. Mój mózg dopiero po chwili zarejestrował czerwoną czuprynę i zamiary owego osobnika.

Nie krzyczałem, wiedząc, że lepiej będzie jeśli zajdę go od tyłu i po prostu stamtąd ściągnę.

Moje kroki były ledwo słyszalne. Nieraz musiałem chodzić na palcach przy Namjoon hyung'u, dlatego miałem to naprawdę dobrze wyćwiczone.

- Co ty wyprawiasz, Jiminnie hyung? - zapytałem, kiedy już pochwyciłem go w swoje ramiona, ściągając z tego niewielkiego wzniesienia i odciągając od niego jak najdalej. - Lunatykujesz? Czy widziałeś mnie i chciałeś mnie nastraszyć? Takie żarty nie są śmieszne, hyungie – dodałem po chwili, puszczając go już i przyglądając się jego twarzy, kiedy obszedłem go, aby móc ujrzeć go całego. Wyglądał okropnie. Miał czerwone oczy i sińce pod nimi, a ten smutny uśmiech nieczęsto oglądałem na tej wiecznie radosnej twarzy. Czerwonowłosy należał do „Sunshine line", jak to Jimin'a, Taehyung'a i Hoseok'a, nazywały nasze Armys, dlatego trochę się zmartwiłem.

- Coś się stało? – powiedziałem, wyciągając z tego tylko jeden wniosek: tragedia.


Jimin:

W naszym teledysku do ,,I NEED U" gościem specjalnym była śmierć. Patrząc na otwartą przestrzeń, wspominałem, jak kręciłem swoją scenę. Woda. Wszędzie woda. Według wskazówek miałem udawać, że jest lodowata, a moje ciało powoli zamarza. Nie chciałem nigdy tak umrzeć. W ogóle nigdy nie myślałem o samobójstwie i gdy przedstawiano nam zamysł reżysera, podchodziłem do tego dość sceptycznie. Nie rozumiałem, jak można chcieć zginąć. Kochałem życie. Cieszyłem się każdym promieniem słońca, kroplą deszczu, uśmiechem moich przyjaciół, dumą rodziców. Nawet jeśli czasem przychodziły chmury i było ciężko, nie poddawałem się, miałem cel, do którego dążyłem. Lubiłem się bawić. Szalałem, czerpałem garściami z tego, co mi oferowano. Później zjawił się w tym życiu Jungkook, a ja byłem już przekonany, że jestem królem tego świata. A to, by on mi uległ to kwestia czasu. Nawet przy załamaniach, które zdarzało mi się przejść. Nawet w chwilach płaczu i zwątpienia. A potem w tym szaleństwie zjawiła się osoba, która przewróciła mój świat do góry nogami. Ulokowałem te wszystkie pozytywne uczucia, które znałem, właśnie w niej. Przyspieszone bicie serca na sam widok Yoongi'ego. Zawroty głowy, gdy nasze usta się spotykały. Pożądanie, które we mnie wzbudzał. To wszystko był tylko dodatek do wielkiego szczęścia, które czułem na sam fakt, że ta osoba jest moja, a ja jestem jej. A teraz to zostało mi odebrane.

eternal flame ㅐ Min Yoongi x Park JiminWhere stories live. Discover now