dwa dni później
To dziś, mój wielki dzień.Stoje na lotnisku i żegnam się z rodzicami.
-Uważaj na siebie-poucza mnie mama
-Dobrze-przewracam oczami jednak uśmiecham się szeroko
-Kochamy cię córciu.Pisz do nas-tata mocno mnie przytula
-Ja też was kocham. Zadzwonie jak będę w szkole-nagle mój telefon dzwoni-Przepraszam.Odchodze dalej i nie sprawdzając kto dzwoni odbieram.
-Halo?
-Alex?To ja Jack.Prosze, porozmawiaj ze mną
-Nie mam zamiaru.Mówiłam żebyś do mnie nie dzwonił!
-Błagam!Posłuchaj mnie!
-Och...Masz trzy minuty-ach!Jak zwykle jestem za miła.Już taka nie będę
-Dobrze.Skarbie ona nic nie znaczy!Ja...działałem pod wpływem impulsu.Naprawdę!
-Pod wpływem impulsu zabrałeś ją do naszego "Raju"?!Pod wpływem impulsu ją całowałes?!I...
-Królewno, ale..!
-Nie przerywaj mi-warknęłam-najlepsze zachowalam na koniec!Pod wpływem impulsu powiedziałeś, że ją kochasz?!
-To nie tak.Z resztom zaraz porazmawiamy już do ciebie jadę.
-Nigdzie nie jedziesz.Jestem na lotnisku.
Za pół godziny mam lot do Anglii.Wyjeżdżam.
-To przeze mnie-usłyszałam w jego głosie żal.
-Nie, to nie przez ciebię
-Naprawde?-chyba ma na coś nadzieje, no pora go zgasić.
-Nie.Bo ty nie jesteś tego wart.Żegnaj Jack.-powiedziałam i się rozłączyłam po czym wyłączyłam urządzenie i poszłam do samolotu.Do Anglii leciałam trzy i pół godziny (nwm.ile leci się naprawde dop.aut.).
Jaki było moje zdziwienie gdy zobaczyłam faceta z moim imieniem i nazwiskiem na białej karcie. Podeszłam do niego wolno.
-Alex Mc.Carley?
-Tak, to ja-odparłam nie pewnie
-Zapraszam limuzyna już czeka
-Wow-wymskneło mi się.
A więc już niedługo nowa szkoła, nowi przyjaciele i nowi nauczyciele.Nowe życie.
CZYTASZ
Szkoła Żywiołów
RandomNiegdyś byłam normalną dziewczyną,prowadziłam dość monotonne życie w Denwer i cóż,lubiłam je.Kochany chłopak,wierni znajomi,wyrozumiali rodzice. Czy to wszystko mósiało się tak szybko rozpaść?Dlaczego do zniszczenia tego starczyła jedna tylko osoba...