Charlie p.o.v
Przed nami stał...Jack.
-To ty?!Co ty tu robisz?!-wykrzyczała w jego stronę Alex nic nie rozumiejąc, z resztą tak jak ja.
-Jak to co?Przyjechałem do swojej dziewczyny,ale widzę,że Charlie się tobą zajął.Prawda kuzynie?
-Kim są ci ludzie?-zapytała Alex szczerze ja także nic nie rozumiałem.
-Jak to kim?Władcami żywiołów,przez was nazywanych ''brudnymi''-skwasił się na swoje ostatnie słowa-będzie trzeba to zmienić.Bierzcie ich!
I tak zaczęliśmy walczyć z ludźmi władającymi nad błotem.Odwróciłem się do Alex plecami i walczyliśmy co chwilę o pół kroku zataczając koło.Nasze ruchy były zgodne,lecz ich było więcej.Po chwili gdy już opadaliśmy z sił,wróg zaczął ustępować.
-Nie myślcie że to koniec,po prostu druga grupa okazała się za słaba na waszych przyjaciół niesionych ''miłością'',we dwójkę załatwili połowę drugiej grupy.Cieszcie się spokojem,bo to będzie tylko cisza przed burzą-tak szybko jak się pojawili,taki i znikli.
Time skip
Po potyczce z brudnymi w trybie natychmiastowym wróciliśmy do zamku.
-O co w tym chodzi?!-dało się słyszeć w całej auli w której właśnie znajdywał się każdy uczeń bez wyjątku.Przed chwilą jeden z uczniów z domu ognia opowiedział co miało miejsce na wyjeździe.
-Cisza!-zagrzmiała dyrektorka-Wszystko wam wyjaśnię,ale najpierw siadać na swoje miejsca!Ben,odłóż kolegę z pierwszego roku!Nie martw się Kevin,to tylko zadrapanie.
Cała sala ucichła,a Ben wymamrotał cisze przeprosiny.
-Niegdyś-zaczęła swą opowieść kobieta-była dwójka kochanków.Kobieta panowała nad wiatrem i ziemią:delikatnym żywiołem i nad jego zupełnym przeciwieństwem.Mężczyzna zaś panował nad wodą i ogniem,dwoma tak odmiennymi żywiołami. Bardzo się kochali.Zapragnęli mieć dzieci.
Z tego związku powstało dwóch braci.Jeden panował nad czterema żywiołami,a drugi nad połączeniem tych żywiołów.Nad błotem,gliną ogólnie nad wszystkim co było złączeniem wody i ziemi,a także nad każdym gorącym powietrzem.Nie dało się tego zobaczyć lecz parzyło mocniej jak płomień.
Bracie pokłócili się mocno,o jakieś głupstwo jak t mówią legendy,a syn pierworodny,władający nad czterema żywiołami wygnał brata z miasta i obwieścił że ktokolwiek mu pomoże zginie.Tak brat został żebrakiem.
Umarł po dwóch latach na nieznaną za tamtych czasów chorobę.Lecz posiadał już w tedy wielkie potomstwo które spłodził z nimfą mieszkającą w lesie.Na łożu śmierci,przeklął on brata.Tak oto każdy potomek człowieka bez serca,władcy miasta,teraz już kraju miał posiadać tylko jeden żywioł w mocy,a także mieli stracić moc rozmawiania ze zwierzętami,co każdy magiczny za tamtych czasów potrafił.Bóg ulitował się nad bratem i spełnił jego prośbę .Lecz nie wiedział,że brat poniesie za to kare.Starszy w zemście rozpoczął polowania na jego potomków.Musieli oni kryć się w lasach,dopóki każdy o nich zapomniała. Pozostało ich niewielu.
Pierworodny brat gdy przejrzał na oczy i ujrzał jaki błąd popełnił postanowił odnaleźć brata i błagać o przebaczenie.Lecz odnalazł tylko grób.Napis na nim głosił tak ''Tu spoczywa kwiat róży,który uschnął w czasie burzy, gdy bratnia roślinie, roślina z rodziny go wyplewiła,Przeżył on dwa lata nim zwiędł ,lecz teraz przyszła zapłata.Moc potomków podzielona,wyłącznie gdy potomek potomkowi wybaczy zostać może połączona.''Brat pierworodny zabił się nie mogąc udźwignąć ciężaru swych czynów.
-Co to znaczy?-wykrzyknął ktoś z tłumu.
-To znaczy,że zaczyna się wojna.Ten Jack przekonał ich,że nie mogą całe życie się ukrywać.Są nasi rodacy którzy według tradycji nadal na nich polują.Na ''brudnych'' jak zaczęli mówić.Mają oni moce młodszego brata,każdy ma po dwie moce na dodatek potrafią oni rozmawiać ze zwierzętami.Ten młody chłopak był tylko zapalnikiem i teraz nimi przewodzi.Czy wydażyło coś co mogło go ku temu pchnąć?
Ja i Alex spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie.
CZYTASZ
Szkoła Żywiołów
RandomNiegdyś byłam normalną dziewczyną,prowadziłam dość monotonne życie w Denwer i cóż,lubiłam je.Kochany chłopak,wierni znajomi,wyrozumiali rodzice. Czy to wszystko mósiało się tak szybko rozpaść?Dlaczego do zniszczenia tego starczyła jedna tylko osoba...