Obudziłam się dzisiaj trochę później niż zazwyczaj, ale na szczęście jest sobota. Niezdarnie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy która stoi na przeciwko. Ściany są koloru białego z namalowaną czerwoną różą nad łóżkiem, meble są brązowe, a dodatki są tak jak róża czerwone. Po lewej stronie łóżka jest mój balkon z którego mam widok na las do którego nawiasem mówiąc często wieczorami uciekam, jest on moim drugim domem. Biorę szybko bieliznę, turkusową bluzę i dżinsy, następnie wchodzę do łazienki. Jest ona w kolorystyce bieli i szarości, jest też ogromne lustro przed którym się właśnie zatrzymałam. Zobaczyłam w nim zwyczajną dziewczynę z naturalnymi rudymi włosami sięgającymi poniżej ramion, piwnymi oczami i lekko opaloną skórą. Byłam zupełnie inna niż moja rodzina, wszyscy mieli brązowe włosy i zielone oczy, ale to nic dziwnego. Zostałam przez nich adoptowana w wieku trzech lat, moi rodzice zmarli jak miałam rok i trafiłam do domu dziecka. Odtąd moją rodziną stało się małżeństwo Smith. Agnes stała się moją matką, a Peter ojcem, zyskałam też brata Chris'a miał wtedy pięć lat. Od zawsze byłam dla niego młodszą siostrzyczką, jest ze mną zawsze kiedy tego potrzebuje. Rodzice zmarli nam dwa lata temu, Chris miał wtedy osiemnastkę więc zamieszkliśmy razem. W dniu moich piętnastych urodzin, powiedzieli mi prawdę o sobie, na początku myślałam, że to żart, no, ale wy też byście tak myśleli gdyby ktoś z kim mieszkaliście pod jednym dachem przez dwanaście lat powiedział wam, że jest wilkołakiem. Jednak to prawda pokazali mi to na własne oczy. Odtąd mój świat się zmienił, nauczyli mnie jak rozpoznać istoty nadprzyrodzone i wrazie czego się obronić, co nawiasem mówiąc nie jest łatwe. Dobra czas wrócić do rzeczywistości. Zeszłam na dół, kierując się do kuchni gdzie przy stole siedział mój braciszek.
- Hejo
-Hej mała, dzisiaj przychodzą ...
- Twoi kumple że stada ta ta wiem, są tu co najmniej raz na trzy dni- powiedziałam że śmiechem co momentalnie odwzajemnił
- Wiem sorka mała
- Spokojnie nie mam ci tego za złe to twoja rodzina wiem o tym- westchnełam- Tylko nie wchodzić mi do pokoju- powiedziałam grożąc palcem.
Chris wstał i przytulił mnie.
- Alex nie zapominaj, że ty też nią jesteś- na te słowa uśmiechnełam się blado.
-Wiem..., a co jest na śniadanie ?
Usłyszałam jego cichy śmiech.
- Naleśniki- odpowiedział stawiając talerz.
-Dzięki
Po skończonym śniadaniu poinformowałam brata iż idę do lasy na spacer, oczywiście nie miał nic przeciwko temu. Największe zagrożenie w lesie stanowiła sfora oczywiście dla obcych zwłaszcza wilkołaków, ale mnie tam znali ponieważ byłam siostrą Chris 'a, bety w stadzie. Chris tłumaczył mi, że najważniejszy w stadzie jest alfa potem bety, a na końcu omegami. Po jakiś dwóch godzinach postanowiłam wrócić do domu. Kiedy weszłam zobaczyłam siedmiu chłopaków siedzących przed telewizorem i dziewczynę chodzące po kuchni.
- Hej wszystkim
-Hej- odpowiedział Rick jest to najlepszy przyjaciel mojego brata i również beta. Na kanapie siedzieli: Ben, Damian, Andrew, Paul i Victor, a na fotelach Chris i Harry. W kuchni stała Rose, jest ona moją przyjaciółką i jedyną wilczycą w stadzie. Ogólnie przyszło poł stada bez Dan'a. Jest to Alpha tej watahy. Watahy zmierzchu. Ze wszystkich nadprzyrodzonych jakich poznałam, a było ich trochę tylko mój braciszek, Rose i nie żyjący już moi ,,rodzice" nie są samolubni i denerwujący no, ale co zrobić takie są wilki.
- Alex musisz mi pomóc się przygotować- powiedziała dziewczyna ciągnąc mnie za rękę do mojego pokoju
- Dobrze, ale do czego ?- zapytałam będąc trochę skołowana.
- Do spotkania z watahą blasku księżyca----------------------------
Po waszych komentarzach, gwiazdkach i takiej ilości odsłon w tak krótkim czasie byłam tak pełna energii, że udało mi się skończyć rozdział wcześniej. Mam nadzieję, że się podoba.
CZYTASZ
My Mate Alpha
WerewolfAlex to normalna dziewczyna, jednak od 16-stych urodzin zna przerażającą prawdę, jako jedna z nielicznych ludzi na świecie. Mianowicie, że na ziemi żyją też stworzenia nadprzyrodzone takie jak wilkołaki czy wampiry. Nathan to wilkołak i Alpha najpo...