16.Ratunek

229 28 10
                                    

Nie orientowałam się w czasie, ale miałam wrażenie, że jestem tu strasznie długo. Skąd to wiedziałam? Może przez to, że głód, który dotąd mi doskwierał zniknął? Może przez to, że moje zmęczenie było nie do wytrzymania, a głowa wymyślała sposoby ucieczki z tego cholernego miejsca, nawet jeśli oznaczałoby to utratę życia, które nie było już cenne.

Pewnego razu, gdy gryzłam swoje usta chcąc uwolnić z nich krew, by zwilżyć odrobinę gardło, do mojej celi wszedł demon. Wyraz jego twarzy był obojętny. Spojrzał na mnie i wyszedł nie zadając żadnych pytań. Może wystraszyli się mnie? Ta złota substancja...przypuszczam, że to krew. A tak dokładniej anielska, skoro byłam półaniołem. A skoro demony boją się tego co święte, to może anielska krew, która pochodzi z Nieba zabija je? Takie miałam przypuszczenia. Myślałam nad tym dalej, nadal pijąc własną krew, gdy drzwi znowu się otworzyły. Wszedł przez nie ten sam demon co wcześniej, za nim jakaś kobieta, która na pewno nie była demonem, oraz Gabriel?! Tak, to był on! Nareszcie! Wszyscy spojrzeli na mnie z odrazą, co opanowało moje nagłe szczęście. Coś na twarzy Blondasa drgnęło. Krótko spojrzał się w moje oczy wyrażające cierpienie. Wszyscy zdawali się tacy nijacy i obojętni na wszystko. Byłam na nich zła. Chyba nie zdawali sobie sprawy przez co ja tu przechodzę.

-Jest w okropnym stanie-rzekła nagle kobieta-Zbyt dużo to ty za nią nie dostaniesz.

-Racja. To na ile ją wyceniacie?- powiedział z przymilnością w glosie demon.

-Hmm może tysiąc?

-Żartujesz sobie? Ta bestia zabiła jednego z naszych. Myślałem, że dasz nam co najmniej pięćdziesiąt kafli.

Kobieta spojrzała na Gabriela, a ten kiwnął głową.

-Dobrze, niech będzie.

-Wiecie co? Jednak się rozmyśliłem. Przecież to córka Lucyfera. Za samą jej krew dostanę sześć razy tyle ile mi oferujecie.

-Trzysta tysięcy?!

-Może nawet więcej.

-Uważasz, że jest tylko tyle warta?- rzekł niski głos znajdujący się gdzieś za mną. Wyszedł przede mnie i dotknął mojego policzka. Był to wysoki mężczyzna o czarnych włosach i niebieskich oczach. Miał surowe rysy twarzy, a za nim ciągnęły się czarne skrzydła. Wiedziałam kim on jest. Lucyfer, mój ojciec.

-Panie, przepraszam cię! To jakieś nieporozumienie- wykrzykiwał demon kłaniając się Lucyferowi. Ten natomiast podszedł do niego. Oczy Diabła przybrały krwistoczerwony kolor. Pstryknął palcami i demon zniknął w dymie przeraźliwego krzyku. Król Piekła zdjął ze mnie kajdany, wziął mnie na ręce i nagle pojawiliśmy się w szkole, a dokładniej w Sali szpitalnej. Poczułam ulgę. Rany się zagoiły, gdy mój ojciec mnie dotknął, ale nadal czułam się bardzo słaba. Szatan położył mnie na łóżku z wielką ostrożnością, tak jakbym miała się za chwilę rozsypać.

-Byłaś dzielna- rzekł i pocałował mnie w czoło. Czułam jak ciepło rozchodzi się po moim ciele. Zasnęłam.

Lucyfer, Król Piekła, Pan Otchłani, Diabeł, Szatan, Samael, ojciec Alice - jedna i ta sama postać. Mam nadzieję, że jakoś strasznie nie namieszałam, bo raczej większość osób się domyśliła . Pojawi się jeszcze w tej książce, więc zawsze możecie wrócić do tego rozdziału, czy coś.


Między Piekłem a Niebem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz