32. Silniejsza od Diabła

114 14 0
                                    

Szłam nabuzowana przez dziesiąty krąg Piekła. Kiedy weszłam do domu mego ojca miałam ochotę zedrzeć z niego skórę. Siedział sobie spokojnie na fotelu z Jeźdźcami Apokalipsy. Palili jointy, a przed nimi były ułożone jakieś wzory z kokainy. Gdy mnie zobaczył machnął ręką, a jego goście zniknęli.

-Witaj ma droga. Cóż znowu się stało? Czyżby chodziło o twego skrzydlatego przyjaciela?

-Tak!- odpowiedziałam, a raczej wykrzyczałam. Czułam jak drżą mi ręce, tak jak i powieki, a krwistoczerwone oczy prawie wychodzą z orbit.

-Ojojoj jaka nabuzowana...

-Przestań się ze mną bawić! Co mu zrobiłeś?

Spojrzał na mnie z zadziornym uśmiechem, chwilę nad czymś pomyślał kręcąc głową, a potem wziął ze stołu jakiś banknot, zwinął go i zaczął pochylać się nad tą obleśną białą substancją. Energicznie machnęłam prawą dłonią. Stół uderzył o ścianę z której odpadła farba. Z mebla zostały same szczątki. Ciężko dyszałam. Jeszcze nigdy nie byłam tak cholernie zła. Lucyfer natomiast oparł się wygodnie o fotel, rzucił jointa do kominka i cicho westchnął.

-Trochę eksperymentowaliśmy, ok.? Nic poważnego.

-Co masz na myśli?- po dłuższej chwili jego milczenia wykrzyknęłam: Odpowiedz!

-Wstrzykiwałem mu swoją krew.

-Co?! Nic poważnego, tak?! Po co ci to było?!

-To była jego propozycja.

Teraz oddycham już tak ciężko, że mój nos zaczyna gwiżdżeć. Diabeł robi wielkie oczy i wydaje się lekko wystraszony moim gniewem. Wie, że teraz jestem silniejsza od niego. Patrzę na ojca jeszcze chwilę, a potem odwracam się i idę ku drzwiom, które na mój widok same się otwierają, a przy tym wylatują z zawiasów. Staję przed domem i mam się teleportować, ale słyszę w mojej głowie szepty. Zdziwiona staję jak wryta i słyszę dźwięk rozchodzący się po mojej czaszce, który szepcze „Zabij". Potrząsam energicznie głową i skupiam się na odnalezieniu Gabriela. Otwieram oczy, gdy wiem, gdzie się znajduje. Jest w lesie Ekrahulus stojącym na obrzeżach Demonicznej Przystani, gdzie demony wabią ludzi, a potem sycą się ich strachem. Po chwili znajduję się w środku lasu. Wytężam swoje zmysły by znaleźć blondasa, ale moje skupienie przerywają szepty. Nie potrafię rozróżnić słów. Moja skroń pulsuje, a świat dookoła mnie się kręci. Zataczam się do tyłu i opieram o pień drzewa. Spomiędzy drzew wychodzi Gabriel. Nie ma na sobie koszulki, a jego umięśniona klatka piersiowa unosi się nierówno. Zmierza w moim kierunku. Zatrzymuje się piętnaście metrów ode mnie, unosi głowę i przez chwilę patrzy mi w oczy. Na jego twarzy zaczyna gościć dziki uśmiech, który mnie przeraża.

-Mam dla ciebie propozycje Rafokate. -gdy wymawia moje demonicznie imię po ciele przechodzą mi dreszcze. -Możesz ze mną walczyć. Jeśli wygram oddasz mi tron w Piekle.

Wybałuszam oczy słysząc jego propozycję. Przez chwilę waham się nad odpowiedzią. Muszę się zgodzić. Wyjdę na tchórza i stracę szacunek w całym Piekle jeśli nie stanę do walki, lecz boję się, że będzie to pojedynek na śmierć i życie, a nie jestem w stanie go zabić.

-Jeśli ja wygram przyjmiesz uczucia, które zabrał ci Lucyfer i wrócisz ze mną na Ziemię.

Kiwa głową.

- Pojutrze. Osiemnasta. To samo miejsce.- mówi ciągiem i znika, a ja idę w jego ślady.


Między Piekłem a Niebem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz