28.Powrót

189 18 4
                                    

Gdy znów znalazłam się w Piekle na powitanie wyleciała mi Naama- jedna z demonic, która skusiła nie jednego anioła.

-Alice, gdzieś ty się podziewała?

-Na Ziemi.

-Jak było?

-Zarąbiście.

-Byłaś tylko w jednym barze.-stwierdziła unosząc przy tym brwi.

-No i co z tego? A jak tutaj? Jakieś nowinki?

-Tak w sumie to jedna. Król chce cię widzieć u siebie i to zaraz. Mamy problemy z aniołami.

- Czego chcą?

-Chcą z tobą rozmawiać.

-Ze mną?! O czym?!

-Nie mam pojęcia.

Szybko poleciałam do ojca. Siedział na fotelu i pusto patrzył się przed siebie.

-Czego chcą te skrzydlate jędze?

-Chcą żebyś wróciła na Ziemię do ich gównianej szkoły.

-Ale ja nie chcę tam wrócić.

-Posłuchaj, nie jesteś prawdziwym demonem, ani tez aniołem, a żywi ludzie nie przebywają w Piekle. Lepiej by było gdybyś tam wróciła.

Jego słowa totalnie mnie zatkały.

-Nie ma mnie dwa lata, a oni chcą ot tak żebym tam wróciła?

-W Piekle czas płynie inaczej. Na Ziemi nie ma cię zaledwie pięć dni, a nie dwa lata- kolejna super nowinka.- Zakończysz szkolenie i wrócisz so szkoły. Pokażesz im klasę.

Ten pomysł dużo bardziej mi się podobał. Będę nieśmiertelna.

Po niespełna roku ćwiczeń stałam się maszyną do zabijania. Mogłam pokonać każdego w Piekle. Ojciec był taki dumny, gdy przebiłam jego serce własnymi paznokciami. Byłam teraz prawdziwą następczynią piekielnego tronu, a moje życie mogło trwać wiecznie.

Dzień po naszej krwawej walce znaleźliśmy się na Ziemi. Naprzeciwko nas stały dwa anioły. Nie chciałam do nich podchodzić, ale musiałam.

-Dziękujemy Ci Samaelu. Jesteśmy radzi z tego, iż dbasz o dobro własnego dziecka.

Czemu nazwali Cię Samaelem? -zapytałam w myślach

To było moje imię w Niebie, a teraz chodź i przytul tatusia.

Pożegnałam go mocnym uściskiem i podeszłam do aniołów, które od razu teleportowały mnie do szkoły.

Przez dwie godziny rozmawiałam z dyrektorką. Z racji tego, że była późna godzina odesłała mnie do swojego pokoju.

Wykąpałam się i przebrałam w piżamy, jednak nie chciało mi się spać. Leżałam bezczynnie na łóżku i patrzyłam się w sufit. Po jakimś czasie klamka od drzwi przekręciła się. Nawet nie drgnęłam. Wiedziałam, że to Gabriel. Czułam jego zapach i szybki oddech.

Wszedł do pokoju i ustał jak wryty.

-Cześć.-powiedziałam jako pierwsza. Szkoda, że nie odpowiedział. Za to delikatnie usiadł na łóżku, przez chwilę mi się przyglądał i dotknął mojej ręki.

-Myśleliśmy, że nie żyjesz.- zaczął prosto z mostu.

-Jak widać jestem cała i zdrowa.

-Czy to prawda, że tam byłaś- ciężko przełknął ślinę- w Piekle?

-Tak.

-Jak to się stało?

-Nie wiem. Lucyfer mnie uratował.

-Jesteś pewna? Szczerze wątpimy w to żeby Diabeł chciał kogoś ratować.

-Jestem jego córką.

-A on upadłym aniołem. Najgorszym.

-Posłuchaj!- powiedziałam i usiadłam gwałtownie- Ludzie mają wolną wolę. Nikt ich nie kusi. Mogą wybrać, a czy postąpią dobrze, czy źle to ich sprawa.

-Co oni ci tam robili?

-Nic. Byłam tam przyjęta jak w domu.

-Tęskniłem.

Nie odpowiedziałam. Jeszcze jakiś czas temu tęskniłam, ale teraz miałam ochotę wrócić do Piekła i potorturować jakieś biedne duszyczki.

Chłopak położył się koło mnie i zasnął. Zawsze uważałam go za twardziela, ale teraz wydawał mi się taki bezbronny i delikatny.

Między Piekłem a Niebem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz