18.Księżniczka Piekła

221 26 2
                                    


Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Chciałam już stąd wyjść, polatać, pobiegać. Jakoś specjalnie nie przejmowałam się tym, że mogę cieszyć się dużym zainteresowaniem. Dziewczyna na pierwszym roku, jej ojcem jest Król Piekła, zniknęła już dwa razy. Sama byłabym siebie ciekawa.

Ubrałam się i czekałam na Lucasa. Odliczałam każdą minutę. Nareszcie się pojawił. Wyglądał świetnie, zresztą jak zawsze. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on odwzajemnił uśmiech. Podeszłam do niego z zamiarem pójścia na śniadanie, gdyż mój żołądek błagał mnie o choćby nadgryziony paznokieć, ale Lucas stał w miejscu i nadal patrzył się na mnie.

-Idziemy?- zapytałam patrząc się w jego fioletowe oczy

Chłopak nieoczekiwanie wziął mnie w ramiona i zaczął mocno przytulać.

-Stęskniłem się za tobą- szepnął mi do ucha

Odpowiedziałam mocnym uściskiem.

Kidy znaleźliśmy się na stołówce wszystkie spojrzenia skierowane były w moją stronę, tak jak się tego spodziewałam. Zastanawiało mnie jedno. Czy oni wiedzą co się ze mną stało? Czy mam to utrzymać w tajemnicy?

Usiedliśmy z Lucasem przy jakimś pustym stoliku, co trochę mnie zaskoczyło.

-Nie usiądziemy z Rachel, Harrym i Zackiem, tak jak zawsze?- zapytałam, a on pokręcił głową- Czemu?

Lucas nachylił się do mnie i powiedział- Wszyscy się ciebie boją, Alice. Teraz wiedzą kim jest twój ojciec, no i wiesz....jesteś tak jakby Księżniczką Piekła, czy coś w ten desen.

-Mam się cieszyć czy płakać?- zapytałam ściągając brwi

-I za to cię właśnie kocham- powiedział wyszczerzając swoje białe zęby

-Nie za szybko na takie wyznania?

-Wisisz mi dyskotekę.

-Nie bądź taki sentymentalny....

-W tą sobotę. Ty, ja i parkiet.

-Zrobimy im piekło.

-To oznacza tak?

-A jak myślisz?- zapytałam opierając się swobodnie o krzesełko

-Wyglądasz jakbyś zawierała ze mną układ.

-Skoro tak się bawimy....Co będę z tego miała?

-Mnie, tylko dla siebie?

-Serio?

-Serio.

-Dobra. Pójdę ci na rękę- powiedziałam z zadziornym uśmieszkiem- ale to pierwszy i ostatni raz.

-Na pewno nie ostatni...

-Jaki mamy dzisiaj dzień tygodnia?

-Wtorek.

-Ok. Pierwsza biologia. Mam nadzieję, że nie narobiłam sobie strasznych zaległości- westchnęłam

Biologia była zaskakująco nudna. Układ czaszki człowieka i kontrolowanie przez niego emocji, których tak naprawdę nie umie kontrolować. NUDY. Na następnej lekcji polatałam przez pętle. Ruda mnie już nie zaczepiała. Czyżby ktoś się przestraszył? A Gabriel cały czas miał mnie na oku, co było żenujące. Nagle zrobił się taki troskliwy? Niemożliwe. Przez dwie godziny przerwy chciałam wyjść na dwór i pooddychać świeżym powietrzem, sama! Nie z Blondasem, no ale cóż. Lepsze jakieś towarzystwo niż żadne. Ja leżałam na trawie, a on ćwiczył strzelanie z łuku.

-Może cię nauczyć?- zapytał

-Umiem strzelać z łuku.

-Udowodnij.

-Ale tak dobrze mi się leży...

-Tchórz!- wykrzyczał i zaśmiał się.

Rozdrażniona machnęłam ręką, a strzała, którą trzymał w ręku zaczęła się palić. Coraz lepiej kontrolowałam swoje zdolności.

-Nie grasz fair, Lux.

Wstałam, wzięłam strzałę, łuk i idealnie trafiłam w środek tarczy.

-Zadowolony?

-Bardzo. Co robisz w sobotę wieczorem?- zapytał ni z tego, ni z owego

-Za późno. Już ktoś mnie zaprosił.

-Nie powiedziałem, że chce iść z Tobą na dyskotekę.

-A o co chciałeś zapytać?

-Myślałem, że poćwiczymy trochę.

-Co?

Nagle ustał naprzeciwko mnie.

-Mogę mieć każdą w tej szkole. Czemu myślisz, że wybrałbym ciebie?

-Bo jestem wyjątkowa?

-I skromna.

-To też.

Jego głowa przybliżała się do mojej, a złote oczy błyszczały tak, jakby były światłem w ciemności.

-A ty jesteś chamem- powiedziałam i odeszłam trącając go ramieniem- Więc się do mnie nie przystawiaj.

-Nie miałem zamiaru.

-Mhm.- mruknęłam i przewróciłam oczami.


Między Piekłem a Niebem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz