22.Zejście do Piekieł

179 23 2
                                    

Wylądowaliśmy na dachu jakiegoś budynku. Poczułam na sobie chłodny wiatr i spojrzenie Diabła. Ojciec postawił mnie na ziemię i spojrzał mi w oczy.

-Nie jesteś bezpieczna. Niebo wydało wyrok. Chcą Cię zabić. Nie pozwolę na to.

Nie wierzę, że czułam się przy nim taka bezpieczna.

-Co mam robić?

-Zgodzić się na coś okropnego.

-Na co?

-Na zejście do Piekieł. Nie mogą cię stamtąd zabrać. Będziesz w moim Królestwie, pod moją ochroną. Wiem, że to może być dla ciebie ciężka decyzja. Nie znasz mnie i...

-Zgoda.-przerwałam mu. Czemu tak łatwo się zgodziłam? Może dlatego, że nie chciałam zadzierać z Niebem, chciałam bliżej poznacz mojego tatę, albo z czystej głupoty?

-Jesteś tego pewna? Nie będzie odwrotu.

-Nie wrócę na Ziemię?

-Dopiero za jakiś czas. Trochę to potrwa. Musisz nauczyć się bronić.

Kiwnęłam głową i patrzyłam się na jego poczynania. Oczy Lucyfera stały się czerwone włącznie z białkami, machnął ręką a zamiast drzwi pojawiło się przejście- najzwyczajniejsze schody.

-Chodź.-powiedział i ruszył w ich kierunku. Podążałam za nim. Dookoła rozciągała się ciemność. Nic nie widziałam. Potknęłam się o coś, ale szybko odzyskałam równowagę.

-Nie widzisz w ciemności?- zapytał.

-Nie, a ty?- co za idiotyczne pytanie TO DIABEŁ!

-Doskonale. Widzę lepiej niż za dnia. To łatwe. Musisz obudzić swoje zmysły. Poczuj, że to jest twój dom.

-Nie potrafię.- powiedziałam mrugając kilka razy oczami- Czemu uciekłeś z Piekła?

-Nudziło mnie to. Chciałem czegoś nowego i poznałem twoją matkę. Żałuję, że ty nie miałaś okazji.

-Jaka ona była?

-Te chodzenie jest nudne. Podaj mi rękę i rozłóż skrzydła Alice. Pójdziemy na sam koniec dziesiątego kręgu Piekła, do mojego domu.

-Słyszałam tylko o dziewięciu...

-Bo dziesiąty nie składa się z bólu i cierpienia- powiedział z uśmiechem, rozłożył skrzydła i pociągnął mnie za sobą.

Znaleźliśmy się przy drewnianym płotku. Za ogrodzeniem stał piękny domek, który przysłaniała wierzba. Z drzewa zwisała huśtawka. Trawa była idealnie zielona. Było przepięknie, lecz kiedy spojrzałam w górę ujrzałam ciemność. Ciemność bez chmur, gwiazd, słońca czy księżyca. Pustka. Niebo nie było czarne. Przypominało raczej te nocne, tylko że bardziej granatowe.

Lucyfer spojrzał w tym samym kierunku. Chwilę się nad czymś zastanawiał, a potem ruszył ku drzwiom. Podążałam za nim.

Dom był jak z marzeń: nowoczesny i piękny. Zarezerwowałam pokój na poddaszu. Nigdzie nie było łóżka. Tylko kanapa w salonie, co potwierdziło moje wcześniejsze tezy: W Piekle się nie śpi.

Siedzieliśmy przy kominku. Nie pożegnałam się z przyjaciółmi. Może się o mnie martwią?

-Co z nastolatkami ze szkoły półaniołów?- zapytałam po dłuższym składaniu tego pytania w głowie.

-Właśnie spełnia się ich największe marzenie.

-Czyli?

-Zobaczą swoich rodziców.

-Aniołowie przyjdą do szkoły?

-Oczywiście, całymi zastępami i będą przesłuchiwać każdego, by dowiedzieć się jak cię ściągnąć. Jeśli wrócisz nie będziesz mogła im już zaufać.

-Nie zrobiliby mi nic złego.

-Proszę, zmieńmy temat. Nie chcę się kłócić.

-Jak poznałeś moją mamę?

-Trafiła do Piekła przez przypadek. Od początku świata dane mi było patrzeć na głupie, zabijające się nawzajem istoty, które stworzył Bóg. Twoja matka była wyjątkowa. Umiała ze mną rozmawiać. Nie była ani dobra, ani zła. Jako jedyna potrafiła spojrzeć mi w oczy bez strachu. Nie mogłem patrzeć jak siedzi tutaj i zmienia się w demona, a z dnia na dzień tak się stawało. Odesłałem ją na Ziemię. Wróciła do życia. Odwiedzałem ją bardzo często, a kiedy powiedziała mi, że jest w ciąży byłem pewny, że mnie zdradziła. Zawładnęła mną złość i zostawiłem ją. Wiem, że postąpiłem okropnie, ale kiedy 20 marca przyszłaś na świat nie mogłem wytrzymać z ciekawości. W nocy poszedłem do szpitala. Spałaś w łóżeczku, byłaś taka malutka. Siedziałem kilka godzin. O świcie otworzyłaś oczy, ale nie płakałaś. Myślałem, że patrzę w lustro, były tak samo niebieskie jak moje. Czekałem aż Rose przyjdzie do ciebie, ale zamiast niej pojawiła się pielęgniarka. Powiedziałem, że jestem twoim ojcem i nie zdążyłem przybyć na poród żony. Kiedy powiedziała, że Rose nie żyje wpadłem w furię. Rozniosłem cały szpital i przeszukałem Piekło. Nie było jej tam, co oznaczało, że trafiła do Nieba. Zabrali mi ją. Odesłałem cię do domu dziecka. Chciałem żebyś była szczęśliwa. Obserwowałem cię. Podpaliłaś firankę, potem kota. Byłem szczęśliwy patrząc jak dorastasz, ale nic nie trwa wiecznie. Aniołowie dowiedzieli się o tobie. Założyłem na ciebie tarczę ochronną i przeniosłem cię w inne miejsce. Musiałem znaleźć ci nową rodzinę, a poprzedniej wymazać pamięć. Wtedy widzieliśmy się po raz ostatni. Kiedy miałaś cztery lata. Tak za tobą tęskniłem, a teraz muszę zrobić z mojej małej córeczki wojownika.


Między Piekłem a Niebem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz