17.Co tak długo?

224 28 2
                                    


Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Gabriela, który czytał jakąś książkę. Spojrzał na mnie, kiedy się poruszyłam, ale nie zszedł z fotela.

Nadal byłam w Sali szpitalnej. Miałam podłączoną kroplówkę, a na ciele poprzylepiane elektrody. Koło mnie pikał kardiomonitor.

-Jak się czujesz? - zapytał

-Nieźle -powiedziałam zgodnie z prawdą

-Pamiętasz wszystko?

-Co rozumiesz przez wszystko?

-To jak cię torturowali, pytania, które ci zadawali i wczorajszą akcję?

-Tak.

-Opowiedz mi.-powiedział i przeniósł swój wzrok z podłogi na mnie uśmiechając się przy tym słodko.

-Czemu przyszliście tak późno?!- powiedziałam głośniej, a pikanie koło mnie stało się szybsze.

-Szukaliśmy cię bardzo długo i nie mogliśmy znaleźć- chwycił mnie za rękę i przyklęknął przy łóżku- przepraszam. Robiłem wszystko, co w mojej mocy.

Zrobiło mi się go szkoda. Był załamany. Na prawdę mnie szukał. Patrzył się we mnie tymi swoimi oczami zbitego psiaka i nie mogłam dłużej się na niego gniewać, ale nadal byłam zła.

-Czemu zeszło wam tak długo?

-Spędziłaś trochę czasu z demonami. Wiesz jakie są. Lucyfer zabił wszystkie, które przebywały w tym budynku. Chyba mu na tobie zależy- powiedział i położył się koło mnie na łóżku nadal patrząc się w moje oczy.

-Kim była ta kobieta, która przyszła z tobą?

-Dyrektorka szkoły. Jest człowiekiem.

-Aha. A nie musisz iść na lekcje?- zapytałam i ściągnęłam brwi

-Teoretycznie to muszę, ale myślę, że będziesz się trochę nudziła sama i muszę cię czymś zająć- wyglądał teraz jak pedofil, a jego ręka zbliżała się do mojego policzka. Złapałam go za nadgarstek i kopnęłam nogą w jego brzuch przez co spadł z łóżka.

-Alice- rzekł podnosząc się- uwielbiam cię, ale jeżeli jeszcze raz tak zrobisz, to tego pożałujesz.

-Przekonamy się.

Nachylił się nade mną, a jego złote tęczówki błyszczały.

-Do zobaczenia- powiedział i odszedł, a ja wypuściłam powietrze z płuc.

Nie mając co robić znowu poszłam spać. Kiedy się obudziłam bolała mnie głowa. Powoli usiadłam. Obraz przed oczami nie był zbyt wyraźny, ale powoli się wyostrzał. Na mojej szafce nocnej widniał piękny wazon z kwiatami. Wyciągnęłam jeden z nich i zaczęłam go wąchać. Cudny, słodki zapach. Tęskniłam za świeżym powietrzem. Chciałam już wyjść z mojej nowej klatki.

Przez drzwi do mojej Sali weszła dyrektorka. Była schludnie ubrana, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech.

-Nareszcie się obudziłaś. Lucas był u ciebie kilka razy, ale spałaś. Zostawił ci kwiaty. Bardzo się o ciebie martwił. Cały czas się z nim kłóciłam, bo uciekał ze szkoły żeby cie szukać.-widząc zdziwienie na mojej twarzy dodała-Lucas to mój syn. Pewnie ci nie powiedział-pokręciłam głową- Nieważne. Jak się czujesz?

-Coraz lepiej. Kiedy będę mogła wyjść?

-Myślę, że jutro z samego rana. Poproszę Lucasa żeby po ciebie przyszedł. Pójdziecie razem na śniadanie. Powiem nauczycielom żeby cię nie przemęczali za bardzo.

-Dziękuję.

-Nie masz za co. A teraz wybacz mi, ale muszę już iść.

-Proszę Pani?

-Tak, Alice?

-Mam pytanie.

-Słucham.

-Ile dni tam byłam i jak w ogóle się tam znalazłam?

Uśmiech zszedł z jej twarzy.

-Sześć dni. I doprawdy nie mam pojęcia jak zabrali cię z tak dobrze chronionego miejsca jak nasza szkoła, ale obiecuję ci, że zrobię wszystko, żeby się tego dowiedzieć. Trzymaj się ciepło.-powiedziała i wyszła.


Hej Aniołki!

Pewnie jesteście zaskoczeni, że kolejny rozdział pojawił się tak szybko. Miałam motywację do pisania, a wstawiam go wcześniej, ponieważ kolejny pojawi się najpewniej za dwa tygodnie. Jutro egzaminy, więc znając życie będę przez cały tydzień chodziła nabuzowana.

Trzymajcie kciuki!

Między Piekłem a Niebem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz