10

302 37 9
                                    

- Um, może usiądziemy tutaj? - zapytał Ashton, kiedy po 30 minutach spaceru byliśmy już na miejscu.

W tej kawiarni byłam pierwszy raz w życiu, co mnie nieco zaskoczyło. Myślałam, że ja, jako osoba niemogąca przeżyć dnia bez kawy, byłam już w każdej kawiarni w okolicy.

- Tak, moje nogi odmawiają posłuszeństwa - odpowiedziałam i chciałam odsunąć krzesło dla siebie, jednak Ashton był szybszy i zrobił to za mnie. - Uh, dzięki - powiedziałam nieco zaskoczona.

Uśmiechnął się delikatnie, po czym również usiadł i wskazał oczami na menu leżące na środku stolika. Zabrałam je i przejrzałam, jednak nadal nie wiedziałam co zamówić; nazwy tych kaw nic mi nie mówiły, bo były nazwane imionami, jakkolwiek głupio to brzmi. Czułam, że Ashton ciągle mi się przyglądał i cierpliwie czekał aż coś wybiorę, jednak po kilku minutach wreszcie się odezwał, dzięki czemu mogłam oderwać wzrok od kartki.

- Zgaduję, że nie wiesz co wybrać - powiedział tłumiąc śmiech. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, mówił dalej. - Polecam Katherine.
- Katherine, Adelaide, Jack..? Czemu te kawy się tak nazywają? Może mi coś o tym opowiesz? - zapytałam, a następnie położyłam łokcie na stole i oparłam wygodnie głowę.
- Moja ulubiona tutejsza kawa - zaczął. - Wiesz, ogólnie to ta kawiarnia została założona przez takiego starego Hiszpana, jeszcze zanim się urodziłem. Koleś jest genialny: oprócz tego, że robi pyszne kawy, to fajnie się z nim rozmawia, szczególnie, kiedy opowiada historie, które sam przeżył. No, czasem coś podkoloruje, ale i tak musisz go poznać.

Ashton przestał mówić, ponieważ do naszego stolika podszedł całkiem przystojny, na oko 25-letni facet. Miał czarne włosy i czekoladowe oczy, poza tym był całkiem umięśniony. Uśmiechnął się do mnie i przyjął nasze zamówienie, po czym puścił mi oczko i odszedł. Było to dosyć gorące, jednak kiedy spojrzałam na zażenowanego Ashtona, wybuchłam śmiechem.

- Wiesz, że tutaj, żeby złożyć zamówienie, trzeba samemu podejść do kasy? - zapytał.
- No i? - odpowiedziałam ciągle się śmiejąc.
- No i to, że ten facet specjalnie podszedł. Wpadłaś mu w oko, najwyraźniej - powiedział bez entuzjazmu.
- Och, a co mówiłeś o tym staruszku, który założył tę kawiarnię? - zapytałam chcąc szybko zmienić temat, na co kąciki ust Irwina znowu powędrowały do góry.
- Tak naprawdę to dużo mógłbym o nim opowiadać - przeczesał ręką włosy i ciągnął dalej. - Ten kolo, który przyjął nasze zamówienie, to jego syn. Są do siebie bardo podobni, szczególnie jeżeli chodzi o podrywanie kobiet.
- Nie ma żony?
- Słyszałem pięć różnych historii na temat tego, w jaki sposób zginęła. I wszystkie wydobyły się z jego ust! - Ashton powiedział to nieco za głośno, przez co zwrócił na siebie uwagę jakiś staruszków siedzących obok nas. Na szczęście po chwili wrócili do rozmowy.

Jakiś czas później przyszedł do nas ten sam koleś, który przyjął nasze zamówienie. Położył nasze kawy na stole, po czym powiedział "smacznego piękna". Od razu spojrzałam na Ashtona, który nieco zirytowany odpowiedział za mnie "dzięki". Kelner parsknął i odszedł, a mi znowu zachciało się śmiać.

- Chyba się nie lubicie? - zapytałam.
- Dłuższa historia - odpowiedział, a ja chciałam napić się kawy, jednak coś mnie powstrzymało. - Co jest? - rzucił, kiedy zauważył moją minę.
- Um, narysował mi, a raczej napisał numer telefonu. Na kawie. Pianką. Wow - powiedziałam przyglądając się kawie. - Ej, ty też coś masz narysowane!

Ashton spojrzał na swoją kawę i przyznał mi rację. Poprosiłam, żeby mi ją przybliżył i pokazał, co też zrobił. Po raz kolejny się zaśmiałam, kiedy zobaczyłam, że na jego kawie widnieje rysunek tzw. uśmieszku nienawiści, czyli ":)". Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, zamieniłam nasze kubki, dzięki czemu on pił moją kawę z numerem telefonu, a ja jego, z jakże piękną emotką. Kiedy to zrobiłam, zerknęłam na Ashtona, a następnie na kelnera. Ash się uśmiechał, a ten drugi pokazał nam środkowego palca.

Challenge accepted.

~~~

⭐⭐⭐&💭💭💭

photographer //5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz