11

207 28 3
                                    

Spojrzałam za okno kawiarni.
Czarne chmury, które robiły się coraz większe i większe ostrzegały przed niemałą ulewą, dlatego też zaproponowałam Ashtonowi, żebyśmy wrócili do domu.

- Mam nadzieję, że nie chcesz już wracać, bo ci się nie podobało? - pół-powiedział, pół-zapytał.
- Coś ty! Było całkiem fajnie - odpowiedziałam kiedy wstawaliśmy od stołu. Oczywiście chłopak pomimo mojego nalegania zapłacił za nas dwoje, przez co poczułam się nieco nieswojo. Nie lubię, kiedy ktoś za mnie płaci.
- Jesteś uparta - powiedział, kiedy byliśmy już nieco dalej od kawiarni. Oczywiście miał na myśli to, że chciałam zapłacić za kawę.
- Ty też. Ale nie myśl sobie, że ci to daruję. Następnym razem ja stawiam - powiedziałam groźnym tonem, na co Ashton się zaśmiał.
- Następnym razem? - powtórzył moje słowa, przez co nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
- Dlaczego tak właściwie mnie zaprosiłeś? - zapytałam ignorując wcześniejszą wypowiedź Asha. Niestety nie dane było mi otrzymać odpowiedź, ponieważ nagle ujrzałam wielki blask na niebie, a kilka sekund później poczułam, że zaczęło padać. Świetnie, burza z deszczem na jakimś zadupiu, a na dodatek do miasta mieliśmy jakieś 30 minut drogi pieszo.

- Um, Ashley, może lepiej się schowajmy? - zaproponował Ashton wskazując na niewielkie, drewniane zadaszenie kilkanaście metrów od nas. Nawet nie zdążyłam zareagować, a chłopak wziął mnie na ręce i pobiegł w stronę schronu.

Delikatnie postawił mnie na ziemi, a następnie chwycił mój podbródek i pociągnął go lekko w górę tak, żebym patrzyła na niego. Drugą ręką wziął pasmo włosów z mojego policzka i dał je za ucho. Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów, kiedy Ashton wreszcie się odezwał.

- Ale się rozpadało, no nie - powiedział i odsunął się ode mnie. - Lepiej zadzwonię po chłopaków - oznajmił, po czym wyciągnął telefon z kieszeni.
- Mhmm, tak, tak - tylko na tyle było mnie stać, no bo kurde, CO TU SIĘ PRZED CHWILĄ STAŁO??? 

Stałam i czekałam aż Ashton wreszcie znajdzie zasięg. W czasie kiedy on włączał i wyłączał telefon, ja rozglądałam się po schronie. To znaczy, było to po prostu zwykłe, drewniane zadaszenie na czterech belkach, które w każdej chwili mogło runąć na ziemię. Ale przynajmniej nie mokliśmy na deszczu. Co nie zmienia faktu, że cholernie wiało. Nie było tam żadnych ścian, przez co wiatr mógł sobie wiać gdzie chce. Strasznie dokuczał on moim rozpuszczonym włosom powodując, że stały się rozczochrane. Było mi mega zimno, dlatego też zapięłam moją bluzę pod samą szyję, co w sumie nie dało mi żadnego ciepła. Postanowiłam, że zacznę skakać, żeby się nieco rozgrzać. Cały czas byłam odwrócona plecami do Ashtona, przez co nie wiedziałam, że chłopak ściągnął bluzę, aby kilka sekund później zaskoczyć mnie od tyłu. Wystraszyłam się, kiedy mnie objął zarzucając bluzę na moje ramiona. Jednak od razu poczułam to bijące od niego ciepło, dzięki czemu... poczułam się jeszcze dziwniej.

- Calum zaraz tutaj będzie - oznajmił wciąż mnie tuląc.

Co tu się dzieje?

- To dobrze, bo wygląda na to, że będzie padać i padać - powiedziałam starając się zabrzmieć tak, aby nie zauważył, że czuję się nieswojo. Jednak już się nie odezwał. Staliśmy tak w zupełnej ciszy i patrzyliśmy na deszcz, wciąż mocno w siebie wtuleni. Było to dla mnie strasznie niekomfortowe, dlatego też kiedy usłyszeliśmy grzmot, wykorzystałam to i odsunęłam się od Ashtona.

- Boisz się burzy? - zapytał chłopak.
- Nie - odpowiedziałam szybko, przez co Irwin spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- O, Cal już przyjechał - powiedział po chwili i pomachał Calumowi, żeby nas zauważył.

Po chwili samochód podjechał, więc Ashton otworzył mi drzwi, żebym wsiadła.

- Wsiadasz? - zapytał, przez co obudziłam się z zamyślenia. To był najdziwniejszy dzień w moim życiu. Kilka godzin temu byłam <między innymi> wredna w stosunku do niego, a teraz?
- Tak, już - powiedziałam, po czym oboje wsiedliśmy do auta.

Koniecznie muszę zadzwonić do Maddie.

~~~

⭐⭐⭐&💭💭💭

photographer //5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz